- Auf - wydałem z siebie jakiś bliżej nieartykułowany dźwięk, gdy futrzaste cielsko brutalnie skoczyło mi na brzuch. Zgiąłem się w fotelu, na którym przez cały ten czas wygodnie pół-leżałem i zrzuciłem kota z siebie. Nawet nie zastanawiałem się skąd on się tu wziął. Ten kot jest wszędzie. Czytuś prychnął donośnie i syknął na mnie. Spojrzałem na niego zawistnie i zacisnąłem pięści, Kot odwzajemnił spojrzenie i wypruł z bawialni, miaucząc jakbym właśnie zrywał z niego skórę. Mattias pojawił się chwilę później w drzwiach, patrząc na mnie z wyrzutem.
- To bydle się na mnie rzuciło! - warknąłem, wstając - Nawet go nie tknąłem!
Wzrok chłopaka wciąż pozostawał nieufny, ale nic ostatecznie nie powiedział. Wziął wrzeszczącego kocura na ręce i oddalił się, zapewne do biblioteki lub laboratorium. Ja tymczasem strzepałem z siebie futro i rozciągnąłem się. Skoro już wstałem można by się czymś zająć. Zagryzłem od środka policzek i ruszyłem w stronę wyjścia z bawialni, by wkrótce wyjść na dziedziniec zamku. Co za paskudna pogoda, stwierdziłem, spoglądając na pozbawione choćby jednej chmurki niebo i palące żywym ogniem słońce. Jest stanowczo za gorąco, żyć się nie da.
Rozejrzałem się dokoła, z nadzieją zauważenia Svena. Mój przyjaciel lubił kręcić się przed zamkiem wypatrując atrakcyjnych dam z innych krajów. Czasem mu towarzyszyłem, bo w końcu jako książę wypadałoby witać przyjezdnych, prawda? No właśnie. Dziś jednak nie widziałem nigdzie jego blond czupryny, a nie chciało mi się szukać go po całym Mieście. Zamiast tego udałem się do stajni witając po drodze napotkanych dworzan i ludzi pracujących na zamku. Zanim dotarłem do budynku stajennego zatrzymała mnie Mira, pokojówka mojej mamy, informując mnie o targu na rynku.
- Mógłbyś się tam przejść i kupić królowej jej zioła? - spytała, wciskając mi w dłonie karteczkę z wypisanymi nazwami owych ziół i błyskawicznie ruszając załatwiać inne sprawy. Skinąłem głową do jej pleców i dziarskim krokiem ruszyłem na rynek z zupełnie nowym celem w życiu. Po drodze jeszcze udało mi się zajrzeć do piekarni i kupić ciastka truskawkowe. Powinien zacząć o siebie dbać, westchnąłem, spoglądając na swój brzuch. Właściwie to był płaski, ale mimo wszystko.. Może znów zacznę trenować z rekrutami w koszarach? To niezły pomysł. Zaciągnę jeszcze Svena i będzie fajnie. Wreszcie całkiem legalnie skopie mu jego szlachetnie urodzone cztery litery! Perfecto.
Myśl o dokopaniu Svena podziałała na mnie kojąco i powrócił mi dobry humor. Uśmiechając się do przechodniów, zajadałem swoje ciasteczka i powoli docierałem do rynku. Przed samym wejściem na plac zauważyłem idącego w moją stronę Svena - no proszę o to i nasza zguba. Uśmiechał się do mnie wyjątkowo złośliwie. Spiorunowałem go zirytowanym spojrzeniem, czekając na jakiś durny komentarz.
- Ładna tiara - rzucił, wbijając wzrok w czubek mojej głowy. Zmarszczyłem brwi.
- Co..? - zacząłem macać dłonią swoje włosy, nagle wyczuwając metalową obręcz ledwo trzymającą się na mnie - Co jest? - prychnąłem, ściągając ją z głowy. Złote kamienie na srebrnej koronie błysnęły w słońcu, powodując u mnie skrzywienie się.
- Stajesz się księżniczką? - zaśmiał się Sven.
- Ktoś mi musiał to nałożyć - burknąłem, wsadzając koronę z powrotem na głowę. I tak już za późno na ukrywanie jej - Rany, no.
- Kto mógłby ci wcisnąć na łeb tę obręcz?
- Pewnie Mira. Dlatego tak się śpieszyła. Narzuciła mi na głowę to cholerstwo, gdy nie patrzyłem i zadowolona odeszła.
- Jak mogłeś tego nie poczuć?
Wzruszyłem ramionami.
- Przywykłem już do opaski i nie za bardzo teraz odczuwam czy mam coś na głowie czy nie.
- Jakie to durne.
- No wiem.
Sven obrócił oczami i rozejrzał się wokół.
- Idziesz na rynek? - spytał, zerkając na stragany.
- Rynek? - powtórzyłem za nim, udając zdziwienie i głęboki niepokój - Tu jest jakiś rynek? - przyłożyłem dłoń do ust - Naprawdę?
Blondyn parsknął, ale podjął grę. Spojrzał na mnie i wykonał minę jakby miał właśnie powiedzieć mi największą tajemnice tego świata.
- Tak - pokiwał lekko głową - Ale nikomu nie mów.
- Dobrze.
- Przyrzekasz?
- Przyrzekam.
- Na paluszek?
- Na paluszek - skinąłem głową wyciągając do niego mały palec. Chłopak uścisnął go swoim i odsunął się ode mnie lekko. Spojrzeliśmy na siebie z wielce poważnymi twarzami i zaczęliśmy się śmiać.
- To jest takie durne - podsumowałem, wchodząc na rynek. Sven szedł obok mnie uważnie spoglądając na stragany i dekolty przechodzących dam.
- Jest - odparł wesoło - Ale chyba nigdy z tego nie wyrośniemy,
- Nie ma szans - zgodziłem się.
Sven otwierał już usta by coś powiedzieć, gdy nagle cały rynek wypełnił pełen bólu krzyk. Zamarłem w bezruchu wpatrując się w zbliżającą się do mnie istotę. Ludzie z zaskoczeniem obserwowali rozgrywającą się scenę, gdy tymczasem istotka dotarła do moich stóp zanosząc się płaczem i krzycząc jakieś niezrozumiałe dla mnie rzeczy. Spojrzałem znacząco na Svena. Chłopak skinął głową i zaczął dyskretnie odganiać gapiów. Wkrótce rynek opustoszał zostawiając mnie samego z tą jakże dziwną dziewczyną.
Schwyciłem ją delikatnie za ramiona i podniosłem do pozycji stojącej. Kobieta spojrzała na mnie roztrzęsionym wzrokiem, nie przestając mnie przepraszać i mówić, że nie chce więcej żyć i, że chce do domu.
- Hej, spokojnie - powiedziałem łagodnie - Nic się nie dzieje. Nie krzycz już.
Posłałem jej uspokajające spojrzenie i przygarnąłem ją lekko do siebie, głaszcząc ją po głowie. - No już spokojnie. Nie ma powodu do krzyku - dziewczyna szlochała jeszcze chwile, ale w końcu umilkła zaskoczona moim działaniem. Dopiero wtedy odsunąłem ją od siebie, patrząc na nią z troską.
- Spokojnie - powtórzyłem - Gdzie jest twój dom? Pójdziemy tam razem, dobrze? I wszystko mi wyjaśnisz w porządku? Nie bój się, przecież cię nie skrzywdzę - uśmiechnąłem się przyjaźnie. Choć cała ta sytuacja była wyjątkowo szokująca, ta dziwna istotka naprawdę mnie zmartwiła. W życiu jeszcze nie widziałem, by ktoś krzyczał z takim bólem i rozpaczą. Szczerze zastanawiało mnie co mogło ją tak skrajnie przerazić. Czyżbym był to ja sam? Zagryzłem policzek.
- Nie bój się i nie krzycz już.
<Finnin? Jezz mam wrażenie, że to wyszło tak kiepsko ._.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz