Na koniec... raczej na początek

Każdy z nas jest pi­sarzem i na­pisze tyl­ko jed­na idealną książkę. Co dzień tworzy no­wy roz­dział. Bo­hater przeżywa wiele przygód, spo­tyka set­ki osób. Ak­cja toczy się od poczęcia po samą śmierć. Ty decydujesz co dzieje się w trakcie.
Pięć Królestw to grupowy blog opowiadający historie pięciu narodów żyjących na pięknych terenach kontynentu Amazji. Dołączając wcielasz się w średniowiecznego mieszkańca tego tajemniczego świata. Przygoda czeka na każdym kroku.
Aby dołączyć musisz:
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.

19 sierpnia 2015

Od Anny - CD. Inez

- Jest piękny! - krzyknęła z zachwytu Inez. - Też chce kiedyś mieć taki zamek!
- Oby twoje życzenie się spełniło - odparłam uśmiechając się do zielonowłosej dziewczynki.
Tuż przed drogą do zamku zawróciłam w prawo.
- To nie idziemy do pałacu? - spytała zawiedzionym głosem.
- Idziemy - odparłam. - Tylko troszkę inną drogą.
Szłyśmy wzdłuż murów, aż nie dotarłyśmy do jednej z tylnych wieżyczek. Wskazałam duże okno, które znajdowało się lekko ponad 1,5 m nad ziemią.
- Idziemy tędy - powiedziałam.
- Dlaczego?
- To tajemnicza - uśmiechnęłam się lekko. - Chodź podsadzę cię.
Dziewczynka usłuchała i podeszła do mnie. Wspięła się na moje ręce.
- Uważaj, po drugiej stronie są schody - ostrzegłam.
Inez zwinnie weszła przez okno i wylądowała po drugiej stronie. Potem ja chwyciłam się framugi i z całej siły spięłam do góry. Przeszłam na druga stronę, wygasałaby stopami schody i zeskoczyłbym z okna. Potem zamknęłam okiennice.
- Wow! - krzyknęła z ekscytacji Inez. - Wchodzimy tu jak jacyś szpiedzy!
- Masz racje, mała.
- Dlaczego tak?
- Bo służba nie może wiedzieć, że poszłam do lasu.
- Dlaczego nie może?
- Kiedyś to zrozumiesz - odparłam krótko. Kiedyś, jak może poznasz co to etykieta i dbanie i będziesz musiała jej przestrzegać.
Zeszłyśmy po schodach w dół i znalazłyśmy się niedaleko mojej sypialni. Inez wydawała sie wyraźnie zainteresowana wnętrzem zamku. Co kto pytała do czego coś służy, albo wychwalała jakie to piękne.
Poszłyśmy na parter i weszłyśmy do jadalni. Inez patrzyła się na wszystkie strony, nie mogąc sie nadziwić.
- Jaki tu jest wysoki sufit!
- Jakie piękne malowidła!
- Na tym arrasie jest jednorożec!
- Czekaj tu - powiedziałam, zostawiając ją obok dużego dębowego stołu, a sama poszłam do kuchni.
Przy piecach krzątał się Telemav nadworny kucharz.
- Telemav?
- O! Księżniczka Anna! Czemuż to pani się fatygowałaś aż tutaj? Czyżby ci moi pomocnicy-nieroby cie nie obsłużyli? Już ja im pokarze!
- Spokojnie Telemav - zaśmiałem się. - Sama przyszłam. W jadalni jest mała, okropnie głodna dziewczynka. Nie zechciałbyś podać obiadu wcześniej?
- Dla mojej ulubionej księżniczki wszystko! – odparł poprawiając siwe wąsy. - A ta mała Damulka to kto?
- Córka mojej dalszej kuzynki, Cerebi - skłamałam. Nie mogłam powiedzieć, że znalazłam Inez w lesie, bo 1) zapewne wszyscy radziliby ją wyrzucić i 2) nie mogłam powiedzieć, że byłam w lesie.
- To już się zabieram za dania, o pani - zadeklarował kucharz. - Remy, Quelleto! Chodźcie tu szybko! Księżniczka chce wczesny obiad!
Zostawiłam kucharzy i kuchcików samych i wróciłam do dziewczynki. Inez w najlepsze podziwiała jadalnię.
- Widzę, że ci się podoba, Inez.
- Bardzo! Ten stół jest taki wielki, że mógłby chyba pomieścić 20 razy mnie!
- Usiądź Inez, zaraz podadzą obiad.
Usiadłam na brzegu stołu. Dziecko zapytało trochę nieśmiało:
- Mogę usiąść obok ciebie?
- A cóż to za pytanie? Siadaj, nie ma problemu?
Dziewczynka posłusznie zajęła miejsce po mojej prawej stronie.
-  Przepraszam - powiedziała nagle - że zwracam się do Pani tak niekulturalnie. Powinnam mówić księżniczko lub szlachetna pani. Tak mówiła mama - uściśliła. - Władcom należy oddawać cześć.
- I miała racje. Ale ty możesz mówić do mnie po prostu Anno - mrugnęłam do niej.
- Naprawdę? - spytała radośnie.
- Naprawdę. To będzie taki twój przywilej.
Dziewczynka wyraźnie ucieszyła sie z takiego przywileju.
Telemav wszedł do kuchni z pierwszym daniem – zupą koperkową z ryżem i podał je do do stołu razem z talerzami.
- Przepraszam, księżniczko, że nie przygotowaliśmy zastawy wcześniej, ale... O! A o to za piękne dziewczę, które urodą dorównuje prawie księżniczce Annie. Ciekawa fryzura, dziecino – skierował sie do Inez. Uśmiechnęłam się.
- Jestem Inez - oświadczyła dziewczynka dumnie.
- Wspaniałe imię - stwierdził kucharz. - Dobrze, Inez. Masz, zajadaj, póki gorące. Księżniczka życzy sobie jeszcze czegoś do zupy?
- Dziękuje - odpowiedziałam.
- W takim razie wracam do pracy - i wrócić do kuchni, z której wydobywały się piękne zapachy.
Inez zajadała tak, jakby nie jadła co najmniej miesiąc. Wzięła dwie dokładki, podczas gdy ja nie mogła zjeść jednego talerza. Nie dlatego, że mi nie smakowała (zupa była pyszna), martwiłam się Inez. Nie miała rodziców, domu. Kto wie ile siedziała i co widziała w lesie.
- Inez - zaczęłam.
Podniosła oczu znad talerza.
- Jak długo byłaś w lesie sama?

(Inez?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz