Na koniec... raczej na początek

Każdy z nas jest pi­sarzem i na­pisze tyl­ko jed­na idealną książkę. Co dzień tworzy no­wy roz­dział. Bo­hater przeżywa wiele przygód, spo­tyka set­ki osób. Ak­cja toczy się od poczęcia po samą śmierć. Ty decydujesz co dzieje się w trakcie.
Pięć Królestw to grupowy blog opowiadający historie pięciu narodów żyjących na pięknych terenach kontynentu Amazji. Dołączając wcielasz się w średniowiecznego mieszkańca tego tajemniczego świata. Przygoda czeka na każdym kroku.
Aby dołączyć musisz:
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.

17 sierpnia 2015

Od Leonardo - Quest #3

- Messer Leonardo! Ktoś przedstawiający się jako Vulpe prosi o prywatną rozmowę.- usłyszałem głos Gabriela. Podniosłem głowę znad książki zerkając na swego pomocnika. Vulpe? Słyszałem co nieco o tym człowieku, niestety nie były to rzeczy zbyt pochlebne. Ryzykowne byłoby odmówienie mu.
- Niech wejdzie.- powiedziałem odkładając na stolik czytaną właśnie powieść. Podciągnąłem rękaw koszuli i zapiąłem na nadgarstku jedno ze swych okrytych ostrzy. Ostrożności nigdy za wiele. Zakryłem broń zastanawiając się czegóż może ode mnie chcieć taki człowiek. Vulpe słynął zwłaszcza ze swej brutalności i zamiłowania do tortur. Pełnił funkcję kata przez prawie całe życie i bardzo zasmakował w zadawaniu bólu innym. Teraz zatrudniano go do wyciągania różnych informacji z różnych ludzi nietypowymi metodami...Choć już nieco się zestarzał, a w jego włosach pojawiły się siwe pasma nie należało go lekceważyć.
A otóż i on. Barczysty, wysoki, o pociętej zmarszczkami twarzy i przymrużonych, zimnych oczach. Usiadł naprzeciwko mnie, pod jego ciężarem aż krzesło zaskrzypiało.
- Możemy tu rozmawiać bez ryzyka, że ktoś podsłuchuje?- spytał od razu zerkając na boki jakby spodziewał się ujrzeć kogoś krytego w cieniu i przysłuchującego się bacznie wszystkiemu.
- Oczywiście, za kogo mnie masz?- parsknąłem nieco oburzony. Spojrzał na mnie z czymś na kształt wesołego błysku w oku.
- Dobrze. Ty się wybierasz do Aquy, tak?- jego spojrzenie przeszywało na wylot, poruszyłem się niespokojnie.
- Tak, mam taki zamiar.- odparłem ociągając się nieco.
- Świetnie. Mam dla ciebie robotę. - zatarł ręce z zadowoleniem.
- Robotę?- powtórzyłem za nim nabierając coraz więcej podejrzeń.
- Owszem. Dostarczysz przesyłkę do pewnego człowieka, który mieszka na północy Tierry, oczywiście nie za darmo.- skinął głową. Za kogo niby mnie ma, za jakiegoś kuriera? Niech sobie takich szuka, a nie, pomyślałem poirytowany.
- Nie zajmuję się takimi rzeczami, przykro mi.- powiedziałem chłodno. Niezbyt się tym przejął.
- Nie wiem, czy wielu byłoby zadowolonych, gdyby mi się wymsknęło kto się u Ciebie zaopatruje w broń, panie artysto.- uśmiechnął się lekko.
- Kto niby?- uniosłem brew.
- Nie udawaj idioty, bo tego nie lubię. Przestępczy światek ze wszystkich królestw bardzo cię chwali.- uśmiech zniknął niczym zdmuchnięty płomyk świecy.
- Nie wiem o czym mówisz.- skrzyżowałem ręce na piersi. No i cóż, zawsze mogę się wszystkiego wyprzeć.
- Jestem pewien, że wielu szybko się przyzna od kogo ma takie piękne wyposażenie, gdy tylko zobaczy różne takie...narzędzia.- rzekł jakby czytał mi w myślach. Westchnąłem ciężko. Choć wątpię, by nawet za 'wyznania' kilku świadków ktoś by mnie aresztował, czy skazał nawet na grzywnę, mogłoby to zaszkodzić mojej reputacji. A i tak wybierałem się do królestwa Aquy, więc w sumie to było po drodze.
- Co to za przesyłka? I do kogo ma trafić?

Z dziennika Leonarda:

Vulpe powiedział, że przesyłka jest bardzo ważna i tajna. Kategorycznie zabronił mi otwierania jej. Powiedział, że ma trafić do kogoś o pseudonimie Wąż i najlepiej by ów człek otrzymał ją jak najszybciej. Dzisiaj dostarczył mi pakunek, nie jest duży. Dzięki mej mocy wiem, że w środku są dokumenty i kilka kamieni szlachetnych. Vulpe obiecał mi całkiem przyzwoitą zapłatę i wyraźnie zaznaczył, że jeśli Wąż nie otrzyma tego, co ma otrzymać będę miał spore problemy. Jutro z samego świtu zamierzam wyruszyć w drogę. Pojadę sam, Salai i Gabriel zasługują na krótki odpoczynek ode mnie.

Pierwszy dzień minął bez jakiś szczególnych wydarzeń, ot w siodle. Caterina swoim tempem przemierzała kolejne odcinki drogi, a ja jak zwykle zajmowałem się szkicowaniem co ciekawszych elementów krajobrazu i zapisywaniem nowych pomysłów. Pod wieczór zatrzymaliśmy się na małej polanie. Przyznam, iż nieco odwykłem od takich wycieczek i nocowania 'na dziko', ale przez to owa noc miała jeszcze więcej uroku. Zdrzemnąłem się oparty o swą klacz.

Doprawdy nie mogę uwierzyć! Spotkałem Trodisa i wyszedłem z tego bez szwanku! Koń, podobnież jak ja, znudzony powolnym tempem postanowił ruszyć od rana galopem. Caterina może jakaś strasznie szybka nie jest, ale nawet potrafi utrzymać dosyć długo daną szybkość. Pognaliśmy szlakiem, a za zakrętem dosłownie wpadliśmy na bestię. Nie mam pojęcia co potwór robił na środku drogi, ale był chyba równie zaskoczony naszym widokiem, co my jego obecnością. Machnął ogonem omal nie urywając mi głowy, a spłoszona klacz przemknęła tuż przed jego pyskiem. Bardzo żałuję, że nie miałem okazji przyjrzeć się temu stworzeniu nieco dłużej, było doprawdy fascynujące! Taka okazja prawdopodobnie się już nie powtórzy, mój żal jest tym większy.

Przyłączyliśmy się do dwóch wędrownych handlarzy biżuterią, zmierzają oni na Ziemie Wspólne. Byli niezwykle zaciekawieni, gdy opowiedziałem im o moim spotkaniu z bestią, równie wielką ciekawość wzbudziło w nich me nazwisko. Jeden z nich, Pietro, powiedział, że gdy tylko wrócę do Tierry bezzwłocznie uda się do mej pracowni by zamówić portret swojej rodziny. Starałem się ich nieco pociągnąć za języki, czy nie wiedzą czegoś o Wężu, ale najmniejszego pojęcia nie mieli o czym mówię.

Cóż, dotarłem do miejsca, gdzie ponoć miał mieszkać adresat przesyłki. Ponoć, gdyż owszem, znalazłem domostwo, ale opuszczone w pośpiechu. Coś wygnało mieszkańców, lub ktoś. Ciekawe co też tu zaszło. No nic, jak wrócę do domu oddam paczkę Vulpe'owi i przekażę mu co tu zastałem. Zadowolony pewnie nie będzie, ale cóż poradzę.

Tuż przy granicy spotkałem jakąś dziwną personę, okazało się, iż jest to właśnie Wąż. Nie zdradził dlaczego porzucił swe domostwo, był nerwowy i cały czas rozglądał się na boki jakby ktoś go ścigał. Kto wie, może tak było. Wręcz wciągnął mnie między drzewa nie chcąc przebywać blisko drogi. Na widok paczki zareagował znużonym uśmiechem i westchnieniem pełnym ulgi. Gdy tylko wręczyłem mu ją do rąk, rozszarpał ją i szybko przeglądnął dokumenty, które się weń znajdowały. Na kamienie szlachetne zbytniej uwagi nie zwrócił, a po chwili oddał mi cztery największe jako zapłatę za dostarczenie przesyłki. Może wykorzystam je do któregoś z nowych projektów, kto wie? Wąż rozpłaszczył się jeszcze na ziemi w ukłonie i wpakowawszy papiery oraz resztę klejnotów do torby, odszedł pospiesznie. 

Otóż i jestem w królestwie Aquy! Cóż za przepiękne miejsce! Moim pierwszym celem jest Podwodna Kraina. Najróżniejsze cuda o niej słyszałem, niestety nie dane mi było jeszcze oglądać jej na własne oczy. Jak tylko Caterina nieco odpocznie ruszymy tam galopem! Już nie mogę się doczekać, by ujrzeć te wspaniałości...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz