- Kim... Kim pani jest? - zapytała nieśmiało cichym głosem.
Spojrzałam na nią ciepło. Miała na sobie zniszczone i brudne ubrania. Była zdecydowanie wychudzona.
- Jestem Anna - odpowiedziałam spokojnie i uśmiechnęłam się. - A tobie jak na imię?
- I... Inez - powiedziała nieśmiało, dalej patrząc nieufnie.
- Zgubiłaś się? - zdecydowałam się zadać dosyć głupie pytanie.
- Nie mam domu - mruknęła, z wyraźnym smutkiem na twarzy. Odsunęła się jeszcze dalej.
Nie mogłam tak zostawić tego dziecka.
- Gdzie masz rodziców?
- Mama zginęła, a taty nie znałam - odpowiedziała, a smutek w jej oczach pogłębił się. - Rodziców też nie mam.
- Ja tez straciłam swoich - rzuciłam. Dziewczynka popatrzyła na mnie śmielej, ukazując piękno swoich oczu.
Nastała chwila ciszy, podczas której Inez lustrowała mnie wzrokiem.
- Yhm - mruknęła nagle. To już dawało jakąś nić porozumienia.
- Jesteś głodna?
- Tro... Trochę.
- To chodź - wstałam powoli z ziemi i wyciągnęłam do niej rękę. - Zjemy coś.
Dziewczynka wahała się chwile, ale chwyciła moją rękę. Zaczęłyśmy iść. Najpierw w ciszy, potem nawiązałyśmy rozmowę.
- To ile masz lat?
- 6 - odpowiedziała z nieukrywalną dumą. - A ty?
- A ja trochę więcej - zaśmiałam się. - 21.
- Ooo.... To dużo.
Uśmiechnęłam się.
- Na pewno więcej niż 6 - kontynuowała. - A gdzie właściwie idziemy? Miasto jest w drugą stronę.
- Tak, ale my nie idziemy do Miasta.
- To gdzie?
Las się skończył. Zza drzew wyłonił się mój pałac.
- Tam - wstawałam na niego palcem.
Inez otworzyła oczy i zamrugała z niedowierzania.
Inez?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz