Kiedy tylko wstałam wzięłam ciepłą kąpiel oraz ubrałam się w
prostą granatową sukienkę. Następnie
zjadłam śniadanie oraz sprawdziłam kilka ksiąg. Zasiadłam do stołu i
zaczęłam uzupełniać księgę dotyczącą świąt bożonarodzeniowych.
Po kilku godzinach skończyłam
uzupełnianie oraz dopisałam kilka zdań. Postanowiłam udać się ma Smocze Pole.
Kiedy dotarłam tam powitała mnie dobrze znana mi smoczyca. Nazwałam ją Firea. Kiedy tylko wkroczyłam na ich teren podeszła
do mnie i spojrzała swymi mądrymi oczami.
Pogłaskałam ją po szyi i ruszyłam na ukrytą polanę. Usiadłam na wielkim pniu drzewa czekając na
inne zaprzyjaźnione mi smoki. W pniu
mieszkały maleńkie smoki wielkości
palca. Wystawiały z
niego łebki jakby chciały być pewne iż to właśnie ja do nich przyszłam. Po chwili oprócz Firei obok mnie siedziały
jeszcze cztery inne smoki z rasy
Luvasis. Małe smoczki
leżały na mej sukni wypalając w niej małe dziury. Postanowiłam udać się na spacer. Firea zaryczała i położyła skrzydła po sobie
zachęcając by na
nią wsiąść. Wspięłam
się po jej mocnych skrzydłach i usadowiłam się na jej grzbiecie. Po kilkunastu minutach dotarłyśmy na granicę
królestw. Przede mną rozpościerały się
tereny Aqua'y.
- Piękna lądujemy. Lecimy już jakiś czas więc powinnyśmy stanąć.
W odpowiedzi usłyszałam tylko dziki ryk. Kilku tonowy smok z wielkim hałasem usiadł na
ziemi. Zeszłam z niej uważając na
delikatne fragmenty skrzydeł. Pogłaskałam ją po łbie
a ona odleciała na Smoczą Polanę. Ruszyłam przed siebie. Byłam już bliska granicy z Królestwem Aqua'y
kiedy ujrzałam usłyszałam przed sobą głośne wołanie:
- Panienko! Panienko!
Przede mną stał wieśniak wymachujący chustą. Podeszłam do niego i spytałam się mym zwykłym
dość wrednym i opryskliwym tonem:
- Czego chcesz wieśniak?
- Pokazać panience! Pokazać wspaniałe rzeczy! Pokazać
panience! Oj pokazać!
- Jakie wspaniałe rzeczy? Mów że prędko człowieku!
- Musisz udać się ze mną do mego domu w królestwie Aqua'y!
Oj musisz panienko!
- Niestety lecz nie mogę przekraczać sobie od tak granic
państw. Ty też nie powinieneś wieśniacze.
Do mężczyzny nie docierały żadne słowa wciąż tylko powtarzał: Oj panienko! Chodź ze mną panienko! Wściekła wyminęłam go i ruszyłam w stronę
prowadzącą do mego królestwa.
Mogłam wtedy tak po prosu odejść. Lecz było inne o wiele ciekawsze rozwiązanie... Z uśmiechem na ustach odwróciła się
w jego stronę.
- Panie?
- Tak panienko?
- Cóż sprzedajesz?
- Wspaniałe jedwabie! Wspaniałe złoto! Oj najwspanialsze
jakie jest na tej ziemi panienko!
- Może mógłbyś udać się do swego miasta i przynieść swe
wspaniałe jedwabie do mnie ?
- Tak panienko!
Uśmiechnięty wieśniak ruszył do swego miasta. Kiedy zniknął mi z oczu ruszyłam do swego
królestwa by już nigdy nie ujrzeć wieśniaka na oczy. . . Spokojnie doszłam do
miasta
i weszłam do domu mego wuja. Opowiedziałam mu całą historię gdy ten tylko
wpatrywał się we mnie z uśmiechem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz