Na koniec... raczej na początek

Każdy z nas jest pi­sarzem i na­pisze tyl­ko jed­na idealną książkę. Co dzień tworzy no­wy roz­dział. Bo­hater przeżywa wiele przygód, spo­tyka set­ki osób. Ak­cja toczy się od poczęcia po samą śmierć. Ty decydujesz co dzieje się w trakcie.
Pięć Królestw to grupowy blog opowiadający historie pięciu narodów żyjących na pięknych terenach kontynentu Amazji. Dołączając wcielasz się w średniowiecznego mieszkańca tego tajemniczego świata. Przygoda czeka na każdym kroku.
Aby dołączyć musisz:
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.

20 sierpnia 2015

Od Margles - CD. Zefira

Chciałam mu powiedzieć. Naprawdę, chciałam. Ale co by sobie o mnie pomyślał? Że jestem czarownicą. Zostawiłby mnie samą w lesie, na pastwę dzikich zwierząt. A ja z pewnością bym sobie nie poradziła. Uciekłam. W sekundzie wyrwałam się jego spojrzeniu i zaczęłam biec najszybciej jak umiałam. Potykałam się o wystające korzenie drzew, a we włosy wplątywały mi się zielone liście z nisko opuszczonych gałęzi. Zaczął mnie gonić. Przez chwilę wydawało mi się, że jestem szybsza, sprytniejsza. Przeliczyłam się. Potknęłam się i rozwaliłam kolano na głupim kamieniu. Ból był piekący, a moja dopiero, co wyprana spódnica, znów pokryła się czerwoną cieczą. Wyobrażałam sobie, jak to musiało wyglądać. Byłam taka niezdarna. Próbowałam wstać, ale skończyło się to upadkiem. Noga bolała. Mężczyzna już stał koło mnie. Z rozbawieniem patrzył na mnie.
- Uciekać to ty nie umiesz, księżniczko - powiedział tłumiąc śmiech. Schyliłam głowę. Ten, nadal lisio się uśmiechając, podał mi dłoń. Wstałam, a on podprowadził mnie z powrotem do strumienia. Usiadłam na trawie i pociągnęłam spódnicę. Mężczyzna roztargał kawałek rękawa swojej koszuli i zamoczył go w zimnej wodzie. Przysiadł koło mnie i położył mokry skrawek materiału na mojej nodze. Syknęłam. Okropnie piekło. Odruchowo złapałam jego rękę i mocno ścisnęłam. Ze zdziwieniem spostrzegłam, że jej nie odrzucił.
- Aż tak boli? - zapytał ironicznie. Nie odpowiedziałam. Miał rację. Skaleczone kolano było moim najmniejszym problemem. Gorzej było z gardłem, które nadal, powoli się goiło. Miałam nadzieję, że nie zostanie blizna. Cieszyłam się, że zapomniał o naszej ostatniej rozmowie. A przynajmniej tak mi się wydawało. Po chwili oboje usłyszeliśmy jak głośno burczy mi w brzuchu.
- Pójdę po cos do jedzenia - powiedział i znikł między drzewami. Nie wiedziałam, czy mówił to na prawdę, czy zamierzał porzucić mnie tam samą. Siedziałam cicho i czekałam. Kiedy myślałam, ze już nie wróci, wyszedł z krzaków. W rekach trzymał zająca. Zwierze było przestrzelone strzałą.
- Oszalałeś?! - podniosłam się. Nie wiedział, o co mi chodzi.
- W twoim stanie nie powinieneś wychodzić z łóżka!
Przyglądał mi sie przez chwilę. Miał dziwny wyraz twarzy. Nie mogłam z niej nic wyczytać.
- Idziesz jeść, czy będziesz dalej narzekać? - zapytał w końcu. W ciszy wróciliśmy do jaskini. Nie rozumiałam go. Czasem sprawiał wrażenie miłego, by po chwili zamienić się w gbura. Rozpalił ognisko i zaczął piec zwierze.
- Jak ty masz właściwie na imię? - zapytałam, gdy skończyliśmy jeść mięso. Gdy do jego uszu dotarło moje pytanie, jego źrenice gwałtownie się powiększyły i spojrzał na mnie tak, jakby chciał mnie zabić.

Zefir? Wyjawisz swe prawdziwe imię?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz