Na koniec... raczej na początek

Każdy z nas jest pi­sarzem i na­pisze tyl­ko jed­na idealną książkę. Co dzień tworzy no­wy roz­dział. Bo­hater przeżywa wiele przygód, spo­tyka set­ki osób. Ak­cja toczy się od poczęcia po samą śmierć. Ty decydujesz co dzieje się w trakcie.
Pięć Królestw to grupowy blog opowiadający historie pięciu narodów żyjących na pięknych terenach kontynentu Amazji. Dołączając wcielasz się w średniowiecznego mieszkańca tego tajemniczego świata. Przygoda czeka na każdym kroku.
Aby dołączyć musisz:
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.

16 sierpnia 2015

Od Margles - CD. Zefira

Poczułam ogromny ból, który rozchodził się po całym moim ciele. Promieniował od głowy. Obudziłam się i poczułam zimno na policzku. Leżałam twarzą do ziemi. Dotknęłam gardła i spojrzałam na palce. Krew. Miałam na sobie mnóstwo krwi. Zrobiło mi się niedobrze, ale powstrzymałam odruch wymiotny. Co tu się działo? Z trudem uniosłam głowę do góry i poczułam jak paraliżuje mnie ból. Musiałam mocno oberwać. Podniosłam się i zobaczyłam przed sobą mężczyznę targającego czyjeś zwłoki. Widząc twarz denata, zrozumiałam, że to mój oprawca. Owa postać powiedziała coś do mnie i zaczęła kierować się w nieznanym mi kierunku. Kręciło mi się w głowie, więc nie zrozumiałam co powiedział. Ochrypłym głosem wydukałam:
- Zaczekaj.
Nie usłyszał. Odchrząknęłam i nieco głośniej ponowiłam prośbę. Nie zareagował. Podeszłam do niego, po mimo, że czułam jak trzęsą mi się nogi. Złapałam jego ramię. Dopiero wtedy się obrócił. Jego oczy nadal się mieniły, po mimo, że księżyc się schował.
- Dlaczego mnie nie słuchasz? - zapytałam, nadal trzymając swoją rękę na jego ramieniu. Dziwny chłopak. Uratował mi życie i odchodzi bez żadnej nagrody? To mi zaimponowało.
- Będziesz miał przeze mnie problemy. Co zrobisz z ciałem? - zapytałam, rozluźniając uścisk i spuszczając wzrok. Nie widziałam wyrazu jego twarzy, ponieważ cały czas dobrze ją ukrywał. Zapanowała cisza. Słychać było tylko muzykę świerszczy. Bałam się. Przecież za chwilę ktoś może nas zobaczyć i pomyśli, że specjalnie zabiliśmy tego człowieka. Wprawdzie on go zabił, ale w razie czego byłam gotowa wziąć połowę winy na siebie. Byłam mu to winna. Gdy ponownie spojrzałam mu w oczy byłam pewna, że się uśmiecha. Co mogło go bawić w tej chorej sytuacji? Znów obrócił się plecami do mnie i pomaszerował przed siebie. Dziwny typ. Zignorowała bym go, ale miałam wyrzuty sumienia. Skierowałam ku niemu rękę, by jeszcze raz chwycić go za ramię. Tylko to na niego działało. W tym momencie odwrócił się i powiedział:

<Zefir?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz