Na koniec... raczej na początek

Każdy z nas jest pi­sarzem i na­pisze tyl­ko jed­na idealną książkę. Co dzień tworzy no­wy roz­dział. Bo­hater przeżywa wiele przygód, spo­tyka set­ki osób. Ak­cja toczy się od poczęcia po samą śmierć. Ty decydujesz co dzieje się w trakcie.
Pięć Królestw to grupowy blog opowiadający historie pięciu narodów żyjących na pięknych terenach kontynentu Amazji. Dołączając wcielasz się w średniowiecznego mieszkańca tego tajemniczego świata. Przygoda czeka na każdym kroku.
Aby dołączyć musisz:
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.

19 sierpnia 2015

Od Caroline - Quest #1

Mój dom, który wybrałam całkiem nie dawno był schludnym, małym pomieszczeniem, z łazienką, kuchnią(o ile można było nazwać kuchnią mini kranik) i pokojem tylko i wyłącznie dla mnie, a przy tym łóżka jakie tam stało było wręcz idealne dla mnie i do tego takie miękkie i przyjemne. Gdybym tylko mogła spałabym do południa, ale oczywiście mój wspaniały i niezastąpiony wierzchowiec zaczął natrętnie pukać pyskiem w okno, nie dając nawet za grosz minuty dłużej pospać.
-Dobra, dobra! Już wstaję- przetarłam zaspane oczy i wygramoliłam się z łóżka ociężale, podchodząc do małego kraniku i patrząc w lustro, które zdołałam kupić od pewnego handlarza za nie dużą cenę.
Chyba w życiu nie widziałam swoich włosów w takim stanie, a siebie samą jako idealne odbicie trupa. Nie muszę wielce malować się i pindrzyć przed lustereczkiem, ale zadbać o siebie i wyjść w normalnym stanie wypadałoby. Spojrzałam na szafę, w której wisiały moje ubrania. Przez moją twarz przebiegł grymas lenistwa, lecz hitem było to, że ten cwaniak Deniver jakimś cudem uciekł ze stajni i wtargnął do mojego domu, ledwo się mieszcząc w drzwiach. Stanął przy mnie i skulił lekko uszy.
-Tak, już się obudziłam i wstaję- przeciągnęłam się i podeszłam do szafy, rozbierając halkę i ubierając przylegające spodnie oraz białą, luźną koszulę, nie zapominając również o nierozłącznej rzeczy jakim był mój płaszcz, bo peleryna to złe określenie. Zapięłam pas wraz z mieczem i sztyletem, następnie zaczęłam rozczesywać i wiązać włosy w koka. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Odwróciłam wzrok w kierunku drzwi. Któż to mógł być? Wstałam z krzesła i podeszłam do drzwi, uchylając je lekko. U progu stał elegancko ubrany mężczyzna z jakąś kartką w ręce i poważną miną, nieco niższy ode mnie.
-Witam panią, panno Caroline- ukłonił się lekko.
Do cholerki, skąd on znał moje imię!?
-Kazano mi to pani przekazać- podał mi świstek papieru, po czym ukłonił się i wyszedł, wsiadając na swojego konia i odjeżdżając w kierunku zamku.
Chwilę odprowadzałam go wzrokiem, po czym zamknęłam drzwi i zaczęłam czytać uważnie list czy co to tam było.

,,Droga Caroline Raven Knightly,
Jako nowa łuczniczka w Królestwie Aire`a powierzamy ci zadanie przedstawienia księcia Arona Breez w Królestwie Tierra`y. To będzie dość pilna sprawa. Postaraj się aby wyszło to po myśli władcy. Wraz z nim będzie jechał jego młodszy brat, Mattias Breez i go również przedstawisz księżniczce Tierra`y”

Władcy Królestwa Aier`a

W życiu nie spodziewałam się takiego listu. Co innego od króla, a co innego podróż z księciem do pobratymczego królestwa i to nie z jednym księciem, ale z dwoma... Odłożyłam list na stół gdzie walało się pełno map i rysunków. Czekaj, chwilę moment... ale kiedy mam ich niby przedstawić?
Zerwałam się niczym piorun z krzesła i wybiegłam z mieszkania, zapinając płaszcz i przywołując Deniver`a. Może i się zbyt tym przejmuję, ale skoro podlegam władzy(czego nie lubię)... Może to coś w formie testu? Nie wiadomo, tak czy inaczej... nie chciałabym sobie narobić wstydu niepunktualnością.

Szybko i sprawnie udało mi się oporządzić Deniver`a, który od razu z galopu popędził w stronę zamku. Wkrótce udało mi się dostrzec piękne wierze i mury królestwa. Ogier przeszedł do wydatnego kłusa aż w końcu zatrzymał się na dworze królewskim.
Stały już tam dwa konie w pełni oporządzone. Nie musiała się domyślać, że są z królewskiej stajni. A wkrótce ujrzałam dwie postacie wychodzące z zamku i wsiadające na swoje wierzchowce. Przyjrzałam im się z daleka, jednak to nie była ta sama reakcja co zobaczenie z bliska. Wkrótce dołączyło do nich jeszcze dwóch jeźdźców.
-Ty jesteś Caroline, prawda?- chciała się upewnić jedna z postaci.
-Tak- odparłam z dumnie uniesiona głową.
-Wybacz mojemu bratu... dzisiaj jest jakoś dziwnie spięty- zaśmiał się drugi chłopak, podjeżdżając bliżej.
-Nie dziwnie spięty tylko porządnie przygotowany do spotkania w Królestwie Tierra`y- odpowiedział rudowłosy.
-Oczywiście- odparł z nutką sarkazmu brunet.
-Skoro skończyliście tą nazbyt ciekawą konwersację czy możemy już ruszać?- spytałam, nawracając konia i przenosząc wzrok z książąt na górzystą krainę, którą było widać już z daleka.
-Tak jest szanowna przewodniczko- odpowiedział brunet, na co rudowłosy tylko westchnął.

Podróż minęła bez przeszkód i szczerze mówiąc... z tymi dwoma nie było tak źle, szczególnie gdy ten drugi zaczął miewać... szalone, jeśli tak określę pomysły. Z chęcią bym się zgodziła, ale była rzecz, która stawała na drodze. Wkrótce dotarliśmy do Królestwa Tierra`y.
Zamek był niesamowity(pewnie tak samo jak pozostałe królestwa), a gdy weszliśmy do sali tronowej już z dala było widać księżniczkę Lyrinn. Chyba ostatnio widziałam taką komnatę za czasów dzieciństwa podczas balu księżnej.
-Witam serdecznie naszych gości- odezwała się kobieta.
-Witam- ukłoniłam się lekko- Oto książę Akord Breez oraz...- znowuż zawaliłam sprawę.
Akord!? No lepszej nazwy Caro nie mogłaś wybrać, serio! Poczułam jak spojrzenia momentalnie kierują się na mnie. Z jednej strony czułam się głupio, a z drugiej... chciało mi się śmiać. Kątem oka widziałam, że księżniczka Lyrinn ukrywa swój uśmiech, a książę Aron... o mało nie wybuchł śmiechem, nawet książę Mattias odwrócił głowę w drugą stronę.
-Aron, nie wiedziałam, że jesteś instrumentem muzycznym- zachichotała księżniczka Tierra`y.
-Chyba oficjalnie nim zostałem...- poczułam na sobie wzrok chłopaka.
-Wybaczcie- uśmiechnęłam się szeroko, nie mogąc powstrzymać śmiechu i z trudem go opanowałam- Może spróbujmy jeszcze raz... Oto książę Aron Breez oraz jego brat, książę Mattias Breez z Królestwa Aier`a- mężczyźni ukłonili się.
-A więc zapraszam naszych gości do środka i liczę na jakąś wesołą muzykę od Arona- uśmiechnęła się złośliwie księżniczka.
-Może Caroline coś zaproponuje?- spojrzał na mnie Aron.
-Zaczekam na zewnątrz- podziękowałam i wyszłam za wrota zamku, idąc w kierunku Deniver`a, który stał i wrogim spojrzeniem obdarowywał każdą służkę przechodzącą obok.
-Ale ze mnie gapa, wiesz?- pogłaskałam go po pysku.
*
Poczułam jak ktoś zbliża się do mnie. Podniosłam oczy znad książki i zauważyłam rozbawionego chłopaka idącego w moją stronę, całkowicie rozluźnionego. Nie był to kto inny jak nasz księciunio, Aron.
-Z tym Akordem to poszłaś na całego- roześmiał się.
-Aż tak cię to bawi?- posłałam mu słaby uśmiech, zdając sobie sprawę, że mam ochotę się roześmiać z mej pomyłki.
-Słyszałem różne wersje mojego imienia, ale Akord?- pokręcił głową.
-A ty nie na zabawie?- zamknęłam książkę i z lekkim uśmiechem spojrzałam na księcia, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że ledwie go znam.

<Aron? Dałeś mi wolną rękę... xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz