O jej przybyciu wiedziałem dobry kwadrans przed tym, jak wpadła do mojego domu. Węch i prędkość niektórych z moich przyjaciół pozwoliły mi przygotować się na krwawiącą dziewczynę, choć i tak byłem zaskoczony, gdy ją zobaczyłem. Zemdlała w progu mamrocząc pod nosem coś o ukryciu księgi, cokolwiek to znaczyło.
Podniosłem ją z podłogi i położyłem na stole w centrum pokoju. Od razu było jasne, w którym miejscu była zraniona bo materiał wokół nich nasiąkł już krwią. Przyznam, że po ilości krwi na ubraniu tej dziewczyny spodziewałem się czegoś w rodzaju otwartego złapania, jednak nic takiego tam nie dostrzegłem. Sprawę utrudniała mi również sukienka pacjentki. Mimo że porwana w kilku miejscach i tak nie dawała dużego pola widzenia, co było w tamtej chwili dla mnie niezbędne. Nie myśląc zbyt dużo, najpierw oderwałem długi rękaw odsłaniając rozciętą na ramieniu skórę. Oczyściłem ranę ze zgromadzonego w niej pisaku szykując nici do jej zszycia, kiedy zauważyłem, że wcale nie była tak głęboka jak początkowo sądziłem. Zdecydowanie, nie powinna aż tak krwawić, bo było to tylko draśnięcie - a przynajmniej w porównaniu z wcześniejszymi przypadkami tego dnia.
Zerknąłem na twarz dziewczyny. Wciąż była nieprzytomna, choć nie mogłem zrozumieć, co spowodowało jej stan. Rozcięcie na ramieniu mogło być uciążliwe, ale nie powinno doprowadzić kogokolwiek do omdlenia. Krwi również nie straciła aż tak dużo, choć zdecydowanie na wiele jak na tak płytką ranę. Nie mogąc przestać o tym myśleć, nasmarowałem ranę maścią dzięki której powinna się trochę szybciej zabliźnić i zabandażowałem ranę.
Nie umknęło mojej uwadze kilka innych blizn na całej długości reki dziewczyny, jednak w tym miejscu moja praca była już skończona.
Kolejna plama krwi znaczyła się na wysokości uda. Rana po oczyszczeniu wyglądała dokładnie tak samo jak ta na ramieniu. Niezbyt głęboka by szyć, jednak mocno krwawiąca. Kiedy zająłem się już nawet najdrobniejszymi skaleczeniami na ciele dziewczyny, wyjąłem buteleczkę z krwią syreny rzecznej - okropna w zapachu, jednak idealna do budzenia ludzi z transu lub omdlenia. Przyłożyłem otwarte naczynie do nosa dziewczyny, jednocześnie zakrywając dolną część twarzy koszulą. Dziewczyna zaczęła pokasływać, aż w końcu otworzyła szeroko oczy zanosząc się kaszlem. Czym prędzej zakręciłem butelkę odkładając ją na półkę i pomogłem pacjentce podnieść się do pozycji siedzącej.
- Jak się czujesz?
Spojrzała na mnie, jakby nie do końca rozumiała gdzie jest i dlaczego. Przez chwilę przyglądała się mojej twarzy, po czym ściągnęła brwi i lekko się odsunęła.
- Dobrze. Dziękuję. - powiedziała, próbując wstać, jednak opatrunek na nodze zdecydowanie jej w tym przeszkodził.
- Nie powinnaś jeszcze wstawać, dopiero co zemdlałaś. - ostrzegłem, ale ona nawet na mnie nie spojrzała.
- Ale teraz już czuję się dobrze, więc lepiej jak już sobie pójdę.
Nie podobał mi się sposób, w jaki się do mnie zwracała. Pomogłem jej i nie biorę za to żadnych pieniędzy, a ona i tak zachowywała się, jakby to wszystko jej się z jakiegoś powodu należało.
Skrzyżowałem ręce na piersi i wbiłem wzrok w plecy dziewczyny.
- Naprawdę nalegam, byś została tu jeszcze przez chwilę. - powiedziałem, choć sam chciałem, by odeszła jak najszybciej. A jednak, byłem lekarzem, nie mogłem jej tak po prostu puścić. - Coś z twoim organizmem jest nie tak. Nie powinnaś aż tak krwawić. Twoja krew jest… nie krzepnie. A przynajmniej nie tak szybko jak powinna. Miałaś szczęście, że te rany są tylko powierzchowne, tak samo jak wszystkie poprzednie. Ale to może cię w końcu zabić.
< Kiara? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz