Nie zamierzałem zostawić kobiety na pastwę dwóch uzbrojonych mężczyzn, choć
podejrzewałem dobrze, że pojedynek z nią skończyłby się raczej na ich niekorzyść.
Popatrzyliśmy na siebie. Polana nie była dobrze osłonięta i gdyby jeźccy dobrze się przyjrzeli, z pewnością zauważyliby ludzi, oboje dobrze o tym wiedzieliśmy. Uciec również nie mogliśmy, w gęstym borze nie było szansy na galop, a na trakcie nie zdołalibyśmy ich zgubić. Albo nas przeoczą, albo będziemy walczyć.
- Zobaczą nas. - Caroline wyartykułowała bezgłośnie. Skinąłem głową, na znak że zrozumiałem, a ona spojrzała na mnie, jakby nie była pewna, po której stronie stoję. Wskazałem na broń w jej dłoniach i sam bezszelestnie wyciągnąłem klingę, stając w pozycji do ataku. Spostrzegłem, jak Ba'al i Deniver nerwowo strzyżą uszami. Na szczęście nasze konie były dobrze wyszkolone i nie zdradzały naszej pozycji.
Głuchy stukot kopyt o leśną ścieżkę stał się jeszcze głośniejszy i teraz słychać było również pobrzękiwanie uprzęży i przyciszone głosy.
- Nie mogła daleko odjechać, na pewno jest w okolicy. - usłyszałem przepełniony złością, lekko ochrypły głos.
- Daj spokój, Gavin. Ta sprytna jędza może nawet korzystać z czarów. Pewnie zaszyła się gdzieś i więcej jej nie zobaczymy...
- Tak sądzisz, Kale? I co, wrócisz do naszej pani i powiesz, że zabiliśmy ją i wrzuciliśmy do pobliskiego rowu. Ja, do jasnej cholery, nie zam... - głos urwał się nagle, gdy żołnierz imieniem Gavin zobaczył nas przez krzaki. Zakląłem w myślach, a Caroline na głos.
Wyglądało na to, że dziś krwawa jatka mnie nie ominie.
- Tam jest! - wrzasnął żołnierz i wraz ze swoim kompanem zaszarżował na nas poprzez krzaki leszczyny. - Ma wspólnika! - wykrzyknął, kiedy mnie zauważył. - W końcu cię dopadliśmy, złodziejko! - rzucił w stronę Caroline, a jego glos ociekał nienawiścią - Za moment oboje będziecie smażyć się w piekle!
- To się jeszcze okaże - wycedziła kobieta.
W tej samej sekundzie co Caroline zaatakowała Kale'a, ja skoczyłem do przodu na Gavina. Prześlizgując się pod mieczem, spadającym na mnie ze świstem z grzbietu konia, pochyliłem się nisko i w myślach przepraszając zwierzę, podciąłem ścięgna tylnych nóg wierzchowcowi. Momentalnie przysiadł on na zadzie, a żołnierz, chcąc-nie-chcąc, musiał z niego zeskoczyć i teraz krążyliśmy wokół siebie jak dwa ciekłe psy. Kątem oka zauważyłem, że Caroline w podobny sposób pozbawiła Kale'a przewagi, oraz że jest doskonale wyszkolona w walce mieczem. Podejrzewałem, że byliśmy na podobnym poziomie.
To ja pierwszy zaatakowałem i dodając cięciu siły poprzez pół-piruet, zadałem cios boku. Gavin skrzyżował swoją klingę z moją, ale widocznie zaskoczyła go moc mojego ataku, bo zachwial się lekko. Jak na żołnierza, walczył dobrze. Nawet bardzo dobrze.
Lecz niewystarczająco. Odskoczyłem i zacząłem krążyć wokół niego, zasypując go gradem ciosów ze wszystkich stron. Wściekłość dodawała mu sprawności, ale i tak ledwo odbijał wszystkie uderzenia. Nagle, w przypływie desperacji, ruszył na mnie z prostym pchnięciem w czwartą. Natychmiastowo założyłem zasłonę i zripostowałem cięciem zamachowym z łokcia. Ten usiłował uchronić się przed nim zasłoną św. Jerzego. Ręka mu drżała, kiedy moja klinga coraz bardziej napierała na jego. Zebrałem się w sobie i ostatecznie przełamałem jego zasłonę. Mój miecz ciężko wbił się w jego prawy bark, a broń wypadła mu z rąk. Musiałem trafić na łuk aorty, gdyż krew z rany padającego na kolana żołnierza momentalnie zbryzgała moje spodnie. Kilka sekund później Gavin zaczął agonalnie drgać.
Podniosłem wzrok na Caroline, która również zakończyła walkę i właśnie dobijała Kale'a. Ciekawe. W tym samym momencie zaczęliśmy walczyć, w tym samym zwaliliśmy ich z koni, oraz w tym samym skończyliśmy nasze pojedynki - przemknęło mi przez myśl.
- Koniec z nimi. - stwierdziła kobieta, odwracając się w moim kierunku. Tak jak ja pokryta była cudzą krwią, a oboje nie byliśmy nawet zadraśnięci.
- Cóż, nie zaprzeczę. - zgodziłem się, zerkając na trupy. Jak zwykle po zabijaniu, wpadłem w ponury nastrój. - Co dalej?
(Caroline? Naprawdę przepraszam za tamto opowiadanie, ale właśnie kładłam się spać i nie miałam czasu na dłuższe. Wybaczysz?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz