Na koniec... raczej na początek

Każdy z nas jest pi­sarzem i na­pisze tyl­ko jed­na idealną książkę. Co dzień tworzy no­wy roz­dział. Bo­hater przeżywa wiele przygód, spo­tyka set­ki osób. Ak­cja toczy się od poczęcia po samą śmierć. Ty decydujesz co dzieje się w trakcie.
Pięć Królestw to grupowy blog opowiadający historie pięciu narodów żyjących na pięknych terenach kontynentu Amazji. Dołączając wcielasz się w średniowiecznego mieszkańca tego tajemniczego świata. Przygoda czeka na każdym kroku.
Aby dołączyć musisz:
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.

22 sierpnia 2015

Od Finnin - Quest #1

Czy to szaleństwo? Czy ja śnię? Czy naprawdę jestem w zamku Królestwa Tierra'y? Nie, jednak rzeczywiście nogi mnie tam poniosły. Weszłam tam tak niepostrzeżenie, że była to wręcz dziecinna zabawa. Tak łatwo było sfałszować zaproszenie na bal, uśmiechnęłam się pod nosem. Odźwierny nie miał nawet żadnych podejrzeń co do tego, że jestem nieistniejącą Lady Arfué, której imię powstało z przypadkowego połączenia literek. Założyłam maskę na twarz ze zdobieniami, które wykonałam w zaciszu mego domostwa. Skąd więc ta niecodzienna, atłasowa suknia? Przelewający się przez moje ciało turkus był wynikiem farbowania jednej ze zwykłych, szarych sukien chabrami z odrobiną jaskrów. Byłam zadowolona z efektu, tym bardziej że wiele osób na mnie patrzyło. Może dlatego że miałam maskę mimo faktu iż to nie była maskarada? "Maskarada. To twoje przezwisko, dziw*o" przeszło mi przez głowę, jednak zmarszczyłam brwi, nie pozwalając myślom iść dalej. Nie było dziś czasu na szaleństwo, musiałam zgrywać choć pozory normalnej damy. Włosy spięłam w wysoki kok, wpinając w nie dwa filuterne chabry. Na dłonie dodałam sobie rękawiczki w kolorze sukienki, by nikt nie widział moich przesuszonych rąk. Buty były już błahostką, klasyczne czarne szpilki zachowane jeszcze z czasów etatu w burdelu. Na szyję założyłam jeszcze łańcuszek z turkusem, który odwracał uwagę od moich przeraźliwie wystających obojczyków. Czułam się piękną po raz pierwszy od wielu lat i nic ani nikt nie mógł mi zepsuć tego wieczoru. Cieszyłam się, piłam szampana, ba, tańczyłam! W dodatku zasłyszałam, że mam świetne ruchy. Ten komplement dodał mi śmiałości, więc zdecydowałam się wrzucić do urny głos z napisem "Lady Arfué, Królestwo Aire'a". Było to losowanie do krótkiego towarzyszenia swemu władcy. Właściwie z moim dzisiejszym ogromem szczęścia miałam szansę na wygraną. Bawiłam się dalej wesoło, oglądając salę balową z różnych perspektyw. W końcu zmęczona usiadłam przy stole, kusząc się na apetycznie wyglądające ciasto. Wzięłam kawałek smakołyku i włożyłam go do ust. Krem niestety okazał się zdradliwy i spadł mi na suknię, więc strzepnęłam go, szacując straty materialne. Wstałam od stołu by udać się w poszukiwaniu łazienki, lecz nagle muzyka ustała, a ludzie przestali tańczyć. Usłyszałam tylko jedno:
- Książęta Aire'a i ich dzisiejsza towarzyszka: Lady Arfué!- wszyscy zaczęli klaskać, a mnie zemdliło. Przez plamę na środku mojego nikłego biustu kompletnie zapomniałam o tym głupim konkursie. Co robić, co robić? W pierwszym momencie byłam gotowa do ucieczki, jednak to byłoby co najmniej głupie. Nagle olśniło mnie: na stole był bukiet chabrów! Wzięłam go w dłonie, zasłaniając plamę i cóż, przeszłam tak przez tłum aż do książąt, którzy stali już na podwyższeniu wraz z księżniczką Lyrinn. Kobieta zawsze budziła we mnie uznanie, dlatego już po pierwszym spojrzeniu poczułam ogromną gulę w gardle. Co ja niby miałam zrobić? Nagle poczułam szturchnięcie w łokieć, więc się obróciłam, chcąc wymierzyć policzek śmiałkowi dotykającego mnie. Jakie było moje zdziwienie, gdy ujrzałam księcia Arona! Och, gdyby wiedział że jestem tą wariatką z rynku... Chrząknął znacząco, a ja opamiętałam się, odwracając do księżniczki Tierra'y. Pokłoniłam się z gracją, jednak przy tym opuściłam bukiet, ukazując cudowną plamę. "Brawo Finnin, brawo, już po tobie!" myślałam, jednak mięśnie kazały mi się odwrócić i do książąt, by wydać ten sam ukłon. Wszyscy się uśmiechali. Uśmiechali się tak sztucznie jak to na tych wszystkich bankietach można, a ja jednak pod maską miałam podkówkę. Tak, chciało mi się płakać. Po co się obżerałam?! Nagle książę Aron podszedł do mnie, mówiąc iż powinnam przedstawić ich księżniczce. Zdziwiłam się. Przecież oni dobrze się znają! Skłoniłam jednak tylko głowę, podchodząc do księżniczki z uniżoną głową.
- Szanowna pani, mam zaszczyt tego wieczoru przedstawić książąt Arttiasa i Marona Breeze...- nagle uświadomiłam sobie swoje faux pas, słysząc mocne bicie swego serca. Spojrzałam na samych przedstawianych, którzy patrzyli na mnie z ukosa. Aron z lekka się jeszcze uśmiechał, co dodało mi otuchy do powiedzenia jeszcze jednego zdania- Przepraszam za tę pomyłkę, to przez stres, pani. Miałam na myśli oczywiście księcia Arona i Mattiasa.- jąkałam się przy tym, jednak przynajmniej zdołałam jakoś to odkręcić. Zaśmiałam się nerwowo, jednak podziałało, bo reszta również się roześmiała. Odetchnęłam z ulgą, schodząc ze sceny podczas losowania następnej osoby, tym razem z królestwa Fuego'a. Już dotarłam do drzwi, gdy nagle muzyka znów rozbrzmiała, a mnie przycisnął do ściany jakiś osiłek. I nagle usłyszałam za sobą głos.
- Pani już odchodzi? Chcieliśmy jeszcze poznać twarz naszej, hm, przedstawicielki.- tak, to mówił nikt inny jak książę. Jak mógł mnie zauważyć? Znów się zestresowałam, jednak byłam już gotowa na chyba wszystko. Chwyciłam ręką klamkę, a sama wskazałam palcem na moją plamę na sukni.
- Cóż, muszę jakoś zaprać tę niedoskonałość. Przepraszam za moją gafę... Za chwilę wrócę.- odparłam głosem najbardziej przekonującym na jaki mogłam się zdobyć i, cóż, po prostu wyszłam. Niewinne kłamstewko jak każde inne. Odetchnęłam z ulgą dopiero za murami, widząc wynajętego konia i dorożkę. Chwyciłam lejce, gnając do mojego kochanego Aire'a. "Już nigdy więcej takiej kompromitacji!" obiecałam sobie w myślach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz