Stałem, gryzą paznokcie dalej. Powoli zaczynało mi ich
brakować. Strażnik, który mnie wyprowadził dalej stał obok mnie i dziwnie na
mnie patrzył. Starałem się ignorować jego wzrok. Wiedziałem, że popełniłem idiotyzm.
Nie trzeba mi o tym było przypominać.
Księżniczki rozmawiały od jakiś 30 min. Co rusz z sali
tronowej słychać było jakieś śmiechy. A ten pajac w srebrnej zbroi dalej się na
mnie patrzył. W końcu nie wytrzymałem i zapytałem:
- Chce pan czegoś? - spytałem, ukrywając zdenerwowanie w
głosie. Wiedziałem, że wciąż ktoś może odkryć moją prawdziwą tożsamość.
- Ja? - zapytał zdziwiony tak, jakbym powiedział "ma
pan 3 ręce".
- Tak pan, patrzy się pan na mnie jak zjawisko od co najmniej
20 minut - stwierdziłem ostro.
- A bo tak... Zastawiam się... Bo jest pan ubrany na
niebiesko...
Spojrzałem na niego. Był moim ode mnie najwyżej o 3 lata
starszy. Miał rudą, krótką czuprynę i ciemne oczy. Obok nosa miał małą bliznę,
najpewniej po rany ciętej.
- I co to ma do rzeczy, proszę waszmościa? - starałem się
zachować spokój.
- Mówmy sobie po imieniu - jestem Tedrin, rycerz Królestwa
Aqua'y - odparł, wystawiając do mnie rękę i uśmiechając się. Uścisnąłem mu ją -
niechętnie i bez uśmiechu.
- Eee... Ikalet. Doktor z Królestwa Armonii.
- Wracając - mówił dalej lekko schrypiałym głosem. - Ładnie
wyglądasz w niebieskim, Ikalecie. Po za tym jesteś wykształcony, zwracasz się
elokwentnie. Trochę jesteście nieśmiali, ale to się zmieniłoby u nas.
- Do czego pan zmierza? - nie podobało mi się mówienie per
ty. - I co znaczy u nas?
- W Królestwie Aqua'y. Brakuje nam lekarzy w Wiosce Wody.
Uważam, że świetnie byście się nadawali - uśmiechał się dalej, robiąc niewinną
minę.
- Rozumiem, że chcesz mnie, panie, przekierować na Królestwo
Aqua'y?
- Tak. Wie...
- Nie dziękuje - odparłem, oddychając ciężko.
- Ale dlaczego? Nie podoba się u nas? Co ma Królestwo Armonii,
czego my nie mamy.
- Nie, nie podoba się - a starałem się być miły. Rozmowa po
prostu zaczęła mnie drażnić. - Jest tu jak dla mnie trochę za zimno. Po za tym
w Armonii mam dość dobrą pracę i warunki, które mi dopowiadają. Jest tam cicho,
spokojnie. Może nie płacą mi jak jakiemuś księciu, ale podoba mi się.
- My też możemy to zapewnić - odparł rycerz, naburmuszając
się trochę.
- Nie zrozumie pan. Zakończę tą rozmowę stwierdzeniem, że
Królestwo Armonii ma w sobie taką niezwykłą aurę. I ta aura mi odpowiada. Dlatego
nie chce się przenosić.
- Ależ Ikalecie - uśmiech wrócił na jego usta. - Nie bądź nierozsądny,
w Aqua'ie też jest wspaniała atmosfera.
Wesoło u nas. A w Mieście na pewno wiele byś zarobił. Mógłbyś żyć jak
szlachcic.
- A skąd pan wie, że już nie żyję jak szlachcic?
Nie odpowiedział.
- Niech mi pan lepiej da spokój. Jeżeli całe Królestwo
Aqua'y jest tak nachalne jak pan, to stanowczo dziękuje.
Posmutniał, ale nie odpuścił:
- Niech pan się jeszcze zastanowi. Naprawdę warto.
- Niech pan przyzna, dlaczego panu tak zależy - powiedziałem
z naciskiem.
- Nie zależy mi. Po prostu przydałby się ktoś taki -
stwierdził i zamilknął.
Uśmiechnąłem się. Wreszcie był cicho. Nie chciałem być nie
miły, ale takie przekomarzanie się mnie drażniło. Szczególnie jeśli
przekomarzałem się bezcelowo.
Stałem, opierając się o zimną, lodową kolumnę. Zdenerwowanie
z powodu mojego błędu wcale nie przeszło po rozmowie z rycerzem Tedrinem. Bałem
się, że księżniczka zdenerwuje się. Każe mnie wychłostać, albo podpalić mój
dom. Albo coś równie złego. Chociaż szczerze powiedziawszy nie sądziłem, że się
obrazi. Kiedy jadąc w ciszy w karawanie gwardii patrzyłem jak rozmawia z
kapitanem, nie sądziłem, że jest zdolna do czegoś takiego. Była zbyt łagodna. "Pewnie
byłaby o wiele mniej łagodna, gdyby dowiedziała się o moim pochodzeniu" -
stwierdziłem w myślach - "Pewnie kazałaby mnie zabić".
Zacząłem znów myśleć na temat tego, co księżniczka Anna
zrobiłaby ze mną gdyby się dowiedziała czyim synem jestem. Żeby moja wyobraźnia
nie powędrowała za daleko, postanowiłem popatrzeć sobie, co robi rycerz.
Tedrin stał i trącał srebrnym butem niebieski dywan ze
znakiem Królestwa Aqua'y na środku. Chyba nudziło mi się tak samo jak mnie.
Władczynie rozmawiały już od jakiejś godziny. Albo i więcej.
I tak po piętnastu minutach ślęczenia przy kolumnie
usłyszałem kroki z sali tronowej. Zza wielkich drzwi wyszła Księżniczka Anna,
prowadzona przez rycerza. Ogarnęła złote włosy do tyłu i wygładziła przód
białej sukni.
Ja i rycerz ukłoniliśmy się jej. Skinęła ręką.
- Wracamy. Prowadź rycerzu Tedrinie - powiedziała do tego
nachalnego żółtodzioba.
Zawsze zastanawiałem się skąd ona zna te wszystkie imiona. I
po co je zna. Mogłaby przecież zwracać się do ludzi bezosobowo - jest w końcu
postawiona wyżej.
Tedrin ukłonił się ponownie, rzucił "do usług" i
zaczął prowadzić nas korytarzem. Zanim
ktokolwiek się odezwał, powiedziałem szybko:
- Księżniczko, proszę o wybaczenie mojego błędu - zrobiłem
minę zbitego psa i pochyliłem głowę.
Anno?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz