Na koniec... raczej na początek

Każdy z nas jest pi­sarzem i na­pisze tyl­ko jed­na idealną książkę. Co dzień tworzy no­wy roz­dział. Bo­hater przeżywa wiele przygód, spo­tyka set­ki osób. Ak­cja toczy się od poczęcia po samą śmierć. Ty decydujesz co dzieje się w trakcie.
Pięć Królestw to grupowy blog opowiadający historie pięciu narodów żyjących na pięknych terenach kontynentu Amazji. Dołączając wcielasz się w średniowiecznego mieszkańca tego tajemniczego świata. Przygoda czeka na każdym kroku.
Aby dołączyć musisz:
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.

19 sierpnia 2015

Od Nastii

Krytycznym wzrokiem spojrzałam na mój szkic. Przedstawiał on stado koni galopujących w wodzie. Na pierwszy rzut oka rysunek wyglądał nieźle, ale po przyjrzeniu się można było dostrzec wiele niedociągnięć. Z poirytowaniem rzuciłam kartką i spojrzałam na konie spokojnie przeżuwające siano. Tak byłam w pracy, ale zrobiłam już wszystko. Teraz tylko muszę tu wrócić po południu i dać koniom kolejną porcję siana i ziarna. Wstałam z belki siana i zgarnęłam szkic. Schowałam pogniecioną kartkę do kieszeni. Może się kiedyś przydać. Podeszłam do boksu jednego z moich ulubionych koni- małego Twist’a. Ciemnogniady, futrzasty konik dotknął chrapami mojego policzka. Uśmiechnęłam się lekko i pocałowałam go w chrapy. Wyciągnęłam pomięty rysunek i pokazałam go Twist’owi.
-Co o nim myślisz?
Konik przyjrzał się uważnie szkicowi i zarżał:
„Nawet ładny… A ten koń to ja?”
Spojrzałam na konia, którego wskazywał Twist.
-W sumie… Dobra lecę mały.- odparłam i pogłaskałam konia po pyszczku.
Wyszłam ze stajni i ponownie spojrzałam na rysunek. Hmm… Gdyby temu wydłużyć nogi… Temu poprawić uszy… Byłoby lepiej. Ruszyłam przed siebie. Chcąc nie chcąc musiałam coś wreszcie kupić, bo zaczynało mi brakować jedzenia i dla mnie i dla Mystery. Przez ostatnie dni trochę zarobiłam. Zatrzymałam się w pół kroku. Nie, nie. Coś dzisiaj obiecałam Mystery. Konkretnie to, że pogalopujemy sobie razem po Sekretnej Dżungli, a po głębszym zastanowieniu za nic nie chciało mi się iść na ten zatłoczony rynek. Skierowałam swe kroki w stronę domu. Gdy tylko weszłam do stajni usłyszałam pełne radości rżenie mojej klaczy. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-No cześć, Mała. Idziemy poszaleć?- zapytałam i pogładziłam Mystery po nosie. 
„Tak!” zarżała energicznie.
Oporządziłam ją i wyprowadziłam z boksu. Wsiadłam na nią bez wkładania na nią siodła i ogłowia. Po 10 minutach stępa, zakłusowałyśmy. Po 15 minutach dojechałyśmy do Sekretnej Dżungli. Odetchnęłam z ulgą i popędziłam klacz do galopu. Bujałam się na jej grzbiecie w zamyśleniu. Popędziłam Mystery jeszcze bardziej. Gnałyśmy teraz na złamanie karku, co niezmiernie mi się podobało. Nagle moja klacz zatrzymała się gwałtownie. Zawisłam na jej szyi i gdyby poruszyła choćby uchem chyba bym spadła, ale z uwagi na to, iż klacz stała napięta jak struna usiadłam ponownie na jej grzbiecie. 
-Mystery. O co chodzi?- zapytałam.
Klacz nie odpowiedziała mi tylko poruszała nerwowo uszami. Wsłuchałam się. Faktycznie coś słychać. Nagle przed nami wyrósł umięśniony facet z dredami na głowie. Naprawdę? A myślałam, że nic nie zepsuje nam naszej wycieczki…

[Winter?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz