Na koniec... raczej na początek

Każdy z nas jest pi­sarzem i na­pisze tyl­ko jed­na idealną książkę. Co dzień tworzy no­wy roz­dział. Bo­hater przeżywa wiele przygód, spo­tyka set­ki osób. Ak­cja toczy się od poczęcia po samą śmierć. Ty decydujesz co dzieje się w trakcie.
Pięć Królestw to grupowy blog opowiadający historie pięciu narodów żyjących na pięknych terenach kontynentu Amazji. Dołączając wcielasz się w średniowiecznego mieszkańca tego tajemniczego świata. Przygoda czeka na każdym kroku.
Aby dołączyć musisz:
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.

17 sierpnia 2015

Od Jasona

Noc, najlepsza pora dnia w której możesz poczuć się sobą bez najmniejszych skrupułów. Cichy świst który wydaje tą małą dziurką kiedy oddycham spłoszył małą polną mysz która urządziła sobie łowy na wszelkie resztki i zboża rolników. Noc, jedyna pora kiedy wszyscy praktycznie śpią a ty możesz podglądać tych ludzi a oni o tym nie wiedzą. I tak było dzisiaj. Spoglądałem w okno jakiejś małej dziewczynki z Tierr'y która wyglądała na około osiem lat. Pełno lalek miała na drewnianych półkach przymocowanych gwoździami nad jej łóżkiem. Zrobione z samych szmatek, nic nie warte łachmany. Ale mimo to ta dziewuszka kochała je ponad życie. A dlaczego? Bo to było jedyne co miała z dzieciństwa, ze swojego całego żywota. Ojciec jak i brat zostali pojmani a matka bardzo ciężko chorowała. Pomagałem jej czasami, chociaż w sumie nie powinienem. Dawałem jej kilka monet na jedzenie, dawałem jakieś ukradzione kocyki z bazaru by miała czym ogrzać rodzicielkę i siebie. Mimo iż nie mogę mówić jak inni, to chciałbym jej powiedzieć ''proszę'' i oddać większość dobytku za pracę jako szpieg. Coś mnie jednak powstrzymywało od tego. Kara od mojego Pana? Nie to nie to. Śmierć, strata domu, konia oraz pieniędzy, bądź wszystko inne co mam? Nie. To moja głowa, wspomnienia za rodzeństwem, które zginęło marnie albo uciekło... Boże. Nie myśl o tym Jason, pogarszasz nie pomagasz tym w sytuacji. Wspiąłem się na niższą gałąź drzewa na którym siedziałem i stuknąłem delikatnie w drewno które pokrywało cały domek pół-sieroty. Otworzyła swoje błękitne oczka, odsunęła złote loczki z twarzy i spojrzała w moją stronę. Zamrugała powiekami, nawet je przetarła myśląc, że to jeden wielki sen. Ale to rzeczywistość, brutalna i wredna, która da ci kopa w dupeęza każdym razem, kiedy będzie mieć ochotę. Powoli wstała i niepewnie, na czworakach. Pełzła do mnie, wpatrując się w moje czarno- czerwone oczy. Myślałem że zrobi minę ''o fuj, o Jezu jaki brzydal'' jak większość ludzi z pałacu albo zwykli prostacy którzy mogli porównać ich dobytek z moim, można by powiedzieć że jestem ich królem i panem, bo jako jedyny z niższej półki mam wielki skarb. Po prosty zazdroszczą mi tego, co mam i tylko szydzą z mojego wyglądu. Są tacy jak ja, kiedyś... Nie doceniałem życia, a trzy lata temu o mało go nie straciłem. Tak rozmyślając nad swoim poprzednim ''ja'' zapomniałem o tej blondyneczce, która zdołała już wejść na kufel z zabawkami i ciągnąc mnie za rękę. Ocknąłem się po chwili, lekko potrząsając całym ciałem tak, że prawie ją przewróciłem. Gwizdnąłem dziurą w gardle na znak przeprosin, ale znowu zapomniałem że nie mogę mówić. Westchnąłem na swój własny sposób i chwyciłem ośmiolatkę pod pachami. Wyciągnąłem z pokoju przez okienko i usadowiłem ją na kolanach. Przytuliłem ją i podarowałem woreczek z dziesięcioma monetami. Gałąź lekko się zatrzęsła, ale jak na razie nie dawała znaku do zarwania. Mała uśmiechnęła się miło do mnie, jednak cofnęła moją ręke z datkiem. Wskazała na drugą półkę- obok łóżeczka- i wskazała małą świnkę skarbonkę z wypchanymi po brzeg monetami. One były moje... Na boku skarbonki była przyklejona karteczka ''oszczędności'' a pod napisem została umieszczona uśmiechnięta buźka. Rzuciłem jednak do pokoju blondi woreczek. Będzie miała więcej. Spojrzałem na księżyc. Był w nowiu to fakt, jednak już prawie wschodziło słońce. Smutny wsadziłem dziewczynę do jej pokoju, pomachałem na do widzenia i dałem znak w postaciu języka migowego ''do zobaczeniajutro''. Dała mi kciuka w górę i zasłoniła żaluzję. Wstałem, przeciągnąłem stare gnaty i zgrabnie zeskoczyłem na ziemię, nie robiąc ani odrobiny hałasu. Po prostu ninja perfekcyjny. Zacząłem biec, biec do domu. Po kolejne pieniądze. Tym razem na piwo i dla mnie i dla starego przyjaciela.

*** 

Zacząłem pukać do drzwi mojego kumpla. Był świt, a ja trzymałem w ręce dwadzieścia monet. Co z tego że straże chodzą po królestwie i szukają takich jak ja. Nigdy nas nie złapali. A robimy to od dawna. Bardzo dawna. Pukałem dobre kilka minut. Zrezygnowany odszedłem od jego domu i poszedłem do naszej ulubionej knajpy, czynnej cały dzień i noc. Ledwo co otworzyłem drzwi, a już pojawiły się tłumy krzyczące moje imię, w tym stary karczmarz i o dziwo kolega. Podszedłem do lady, zamówiłem dwa piwa. Zapłaciłem i odszedłem do stolika. Przyszedł on i zaczął wszystko ładnie opowiadać, co tam u niego i bla bla bla. Potem ja bla bla bla. I tak zleciało do południa. Pożyczyłem od niego lornetke na podgląd osób które miałem na liście. Znowu Tierra i tylko Tierra. Meh. Wstałem niechętnie, wsiadłem na konia którego przywołałem gwizdem. Chwyciłem wodze, dałem mu znak do ruszenie zada i pogalopowaliśmy do królestwa.

***

Kolejny dom który zamieszkiwała kobieta. Znowu! Wtopiłem się w ciemne igły sosny na której obecnie szpiegowałem. Była piękna, wręcz cudowna. Szykowała właśnie ciepłą kąpiel. Wlewała wiadrami wodę do wanny. Zapewne były ciężkie, ale one radziła sobie z nimi doskonale. Otarła czoło z kropelek potu i zaczęła ściągać ubrania. Otworzyłem szerzej oczy... Nie! Nie patrz tak na nią! Odwróciłem głowę i wzrok, żeby nie ślinić się na widok jej gołego ciała. Nigdy nie byłem, nie jestem i nie będe zboczeńcem. Kilka minut posiedziałem odwrócony tyłem do okna. Policzyłem igiełki na gałęzi. Rłówno trzysta osiemdziesiąt sześć igieł. Obdzierałem szyszki, patrzałem na robaczki chodzące po pniu. Kiedy uznałem że jest po wszystkim, powoli wstałem i na pięcie obróciłem się. Moja głowa nagle skierowała się w prawo, a moim oczom ukazała sie ta sama postać którą widziałem koło wanny. Nagle zachwiałem się, osunąłem do tyłu i runąłem twardo na ziemię. Dziewczyna stała na gałęzi z założonymi rękoma na piersi i piorunowała mnie wzrokiem (ona była w ubraniu żeby nie było). Pewnie oczekiwała wyjaśnień.... Ale co ja poradzę że jestem niemową? Wstałem po kilku minutach gapienia się tak, podrapałem skrępowany w tył głowy i zacząłem jej pokazywać palcami... Gesty (no bo co innego?).

(Tajemnicza osobo?)

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jason? Mam dobre intencje, aby spróbować ci odpisać. Byłbyś zainteresowany?

    OdpowiedzUsuń