Na koniec... raczej na początek

Każdy z nas jest pi­sarzem i na­pisze tyl­ko jed­na idealną książkę. Co dzień tworzy no­wy roz­dział. Bo­hater przeżywa wiele przygód, spo­tyka set­ki osób. Ak­cja toczy się od poczęcia po samą śmierć. Ty decydujesz co dzieje się w trakcie.
Pięć Królestw to grupowy blog opowiadający historie pięciu narodów żyjących na pięknych terenach kontynentu Amazji. Dołączając wcielasz się w średniowiecznego mieszkańca tego tajemniczego świata. Przygoda czeka na każdym kroku.
Aby dołączyć musisz:
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.

21 sierpnia 2015

Od William'a

Północ dawno już minęła. Migocące pochodnie na na placu posiadłości Arofa raz już wymieniono ,ale i te również ,zaczęły się dopalać.Przemykając obok straży nocnej ,a następnie kryjąc swoją obecność w cieniu szeleszczących gałęzi starego dębu ,rosnącego na środku dziedzińcu ,miałem na uwadze popełnić kolejne morderstwo.Sir Arofa słynął ze Samouwielbienia ,Egoizmu I gruboskórności.Nie dziwi mnie więc ,że ktoś postanowił się go pozbyć.Oprócz tych informacji ,z jego akt udało mi się wygrzebać:Wpis o jego wyglądzie.
Podobno był to wysoki i barczysty mężczyzna ,który nieustannie nosił kolczugę ,na którą narzucona była biała tunika z herbem Królestwa Tierry. Rzecz jasna pierwsze co rzuca się w oczy to wygląd ,i na ten temat posiadałem najwięcej wskazówek.Czerep mężczyzny porastała bujna kruczoczarna czupryna.Rycerz był także właścicielem brązowych tęczówek.Jako iż ten mężczyzna grzał miejsce jako Jeden z najlepszych rycerzy specjalnej drużyny rycerskiej ,nie zadziwił mnie fakt o złamanym nosie.
W zasięgu mojego wzroku znajdowała się kamienna wieża straży pałacyku.Kamienie z których została zbita ,różniły się między sobą kształtem jak i objętością.Ta prowizoryczna ściana wspinaczkowa prowadziła prosto do pokoju Sir Arofa ,znajdującego się na drugim piętrze.Gdy dopadłem bez tchu do kamiennej ściany wieży ,natychmiast przywarłem do niej.Sierżant stał zaledwie 5 metrów od mnie ,wyraźnie słyszałem ciężki chropowaty oddech.Sam jednak pozostałem niewidoczny ,skąpany w cieniu. Płaszcz idealnie komponował się z czernią nocy ,pomagając właścicielowi 'zniknąć'.
Gdy odchyliłem głowę od ściany moim oczom ukazało się okno Sir Arofa ,w którym tliło się światło ,niestety znajdowało się nie nad mną lecz kilka metrów w lewo.Aby do niego dotrzeć ,trzeba było wspiąć się a potem przemieścić na bok po ścianie przechodząc nad punktem ,gdzie sierżant pełnił swoją wartę ,a potem dalej ku górze.
Jak do mych uszu dobiegło głośne sapnięcie,stukot podkutych buciorów żołnierza o kamienie i szczęk broni ,wiedziałem ,że to idealny moment ,by zacząć wspinaczkę.Szybko i bez trudu zacząłem wdrapywać się na wieże ,łapiąc za kamienie ,które znajdowały się wyżej i wyżej...
Kiedy znalazłem się dość wysoko ,a sierżant był tylko małą figurką obchodzącą dziedziniec.Poczułem mak moje ręce i nogi mają oparcie.
Jak moje stopy wymacały skraj drewnianego dachu odetchnąłem z ulgą.Nigdy nie przepadałem za wspinaczkami na wysokościach.
Podciągnąłem się ,po czym odpychając prawą stopą od wieżyczki wylądowałem z cichym stukotem na dachu budynku.Lekkie buty poruszały się bezszelestnie po zadaszeniu.Gdy ręce niepostrzeżenie dotknęły kamiennego parapetu ,a mój tors znalazł się na wysokości okna ,zauważyłem ,że w pokoju nikogo nie ma.Przerzuciłem nogi na dolną część okna i z cichym stukotem wylądowałem na podłodze. Rozejrzałem się dokoła ,a moją uwagę przykuł obraz jednego z przodków wielmoży ,który wrogo spoglądał na intruza. Sięgnąłem ręką w stronę sakiewki z eliksirami po czym wyciągnąłem serum powodujące zakrzepy w żyłach. Arofa ,zapewne już zmrużył oczy wylegując się w pościeli.Jego komnata ,znajdowała się tuż za biurkiem ,oświetlonym w księżycowej poświacie.Mijając Wielkie krzesło ,które znajdowało się obok biurka niczym strażnik dotarłem do masywnych drewnianych drzwi. Odwróciłem wzrok od wrót ,by upewnić się ,że nikt oprócz mnie nie znajduję się w pomieszczeniu.Księżycowa poświata ,wylatująca z okna niczym reflektor oświecała dębowe biurko Alofa ,w oddali towarzyszyły mi majaczące kształty kilku mebli.
Kiedy delikatnie otworzyłem drzwi przed moją osobą pokazało się ogromne łóżko w którym spał Rycerz. Ściany ozdabiały rozmaite wypchane głowy zwierząt ,po lewej znajdował się kamienny kominek , z wygasającym ogniem ,a natomiast po prawej duże na wpół otwarte okno.
Bez trudu znalazłem się przy łóżku ofiary.Gdy gwałtownie złapałem za podbródek ofiary ,tym samym otwierając jego usta ,na jego język spadło kilka kropel Eliksiru.Natychmiast spłynęły wprost do gardła.Bez mieczy i bez strzał prosto,szybko i bezboleśnie.
Gdy już znajdowałem się na parapecie okna mruknąłem pod nosem:
-Jutro już się nie obudzisz.
Po czym zeskoczyłem bezszelestnie na dach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz