Na koniec... raczej na początek

Każdy z nas jest pi­sarzem i na­pisze tyl­ko jed­na idealną książkę. Co dzień tworzy no­wy roz­dział. Bo­hater przeżywa wiele przygód, spo­tyka set­ki osób. Ak­cja toczy się od poczęcia po samą śmierć. Ty decydujesz co dzieje się w trakcie.
Pięć Królestw to grupowy blog opowiadający historie pięciu narodów żyjących na pięknych terenach kontynentu Amazji. Dołączając wcielasz się w średniowiecznego mieszkańca tego tajemniczego świata. Przygoda czeka na każdym kroku.
Aby dołączyć musisz:
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.

22 sierpnia 2015

Od Inez - CD. Anny i Gabriela

Nie potrzebowałam więcej zachęty i z zapałem zaczęłam szperać w wielkiej szafie. Zachwycona przesuwałam kolejne wiesza, przyglądając się kolejnym sukniom. Były przeróżne, krótkie, długie, skromne i bardzo eleganckie, a każda z nich miała inny kolor. Wszystkie były bajeczne, ale jedna szczególnie mnie zachwyciła..
- Jest cudowna - szepnęłam, wyciągając z szafy wieszak ze zwiewną, bielusieńką jak śnieg kreacją.
- Też mi się podoba - przyznała z uśmiechem Anna. - Ale zanim ją założysz musimy cię doprowadzić do porządku - dodała, mierząc mnie uważnym spojrzeniem i wyjmując wieszak z ręki.
- Co to znaczy? - zapytałam z niepokojem
- Nic strasznego - Anna wydawała się rozbawiona moją miną. - Martha się tobą zajmie i zadba żebyś wyglądała jak prawdziwa dama. Zgadzasz się?
Pokiwałam głową i razem z księżniczką wróciłam do głównej części zamku. Tam Anna przywołała swoją służącą, Marthę, której powiedziała coś na ucho, po czym zwróciła się do mnie.
- Inez ja muszę teraz iść na ważne spotkanie, ale jak tylko się skończy to do ciebie przyjdę dobrze?
- W porządku - zgodziłam się, choć posmutniałam trochę na myśl, że Anna musi mnie zostawić.
Księżniczka chyba to zauważyła, bo posłała mi łagodny uśmiech i na odchodnym poradziła:
- Jeśli chcesz to możesz na mnie poczekać na zewnątrz i przy okazji zwiedzić pałacowe ogrody.
Pokiwałam głową na znak, że tak zrobię, a Anna odwróciła się i odeszła. Kiedy tylko całkiem zniknęła nam z oczu Martha pociągnęła mnie w zupełnie innym kierunku...

Po godzinie czyściutka, uczesana i odziana w nową kreację, opuściłam mury pałacu i zaczęłam krążyć po labiryncie tutejszych ogrodów. Były piękne i bardzo zadbane, ale nawet w najmniejszym stopniu nie przypominały mi lasu, za którym już zaczynałam trochę tęsknić. Spacerowałam tak bardzo długo, aż dotarłam do jakiegoś murku, za którym rozpościerało się dzikie i tajemnicze miejsce. Niewiele mogłam zobaczyć, ale to, co dostrzegłam w jakiś dziwny sposób mnie do siebie ciągnęło. Niemal bezwiednie zaczęłam wspinać się po bluszczu porastającym murek, kiedy przypomniałam sobie, że przecież Anna prosiła żebym czekała na nią w ogrodzie.
Ale to przecież też jest ogród. – pomyślałam rozdarta między ciekawością a posłuszeństwem – Może trochę dziki i magiczny, ale i tak ogród. Poza tym chyba nie wyjdę poza teren pałacu prawda?
To ostatnie przeważyło nad zdrowym rozsądkiem, więc ponownie zaczęłam wspinaczkę. Pokonanie murku nie zajęło mi zbyt długo toteż już po chwili wędrowałam między tajemniczymi drzewami. Zauważyłam, że na niektórych było coś wyryte, a za to inne jakby się ruszały. Było to dziwne, ale jakimś cudem nie budziło we mnie niepokoju, a wręcz przeciwnie gdyż czułam się tu swobodnie i pewnie. Szłam tak przez dłuższy czas prowadzona jakimś dziwnym przeczuciem aż moich do moich uszu dotarł dziwny dźwięk, jakby… popiskiwanie? Zdezorientowana podeszłam do miejsca, z którego dobiegały dźwięki i ostrożnie rozchyliłam rosnące wokół krzewy. To, co zobaczyłam sprawiło, że krzyknęłam cicho z przerażenia. Mianowicie na posłaniu z mchów i paproci spoczywała wadera z młodym. Co najgorsze w boku biednego wilczycy ziała ogromna, krwawa rana i wiedziałam, że choćbym miała moc leczenia to i tak nie zdołałabym jej pomóc. Było po prostu za późno i zwierzę zmarło. Kiedy sobie to uświadomiłam po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Zanim jednak zdążyłam całkiem się rozkleić moją uwagę przykuło młode. Do tej pory myślałam, że także nie żyje, ale na szczęście okazało się, że po prostu śpi.


Delikatnie wzięłam wilczka na ręce i postanowiłam się nim zaopiekować. Stracił mamę, a przecież był taki malutki, że sam nie dałby sobie rady... Kiedy wstałam i odwróciłam się by wrócić do pałacu z młodym w ramionach usłyszałam za sobą jakiś męski głos.
- Co Ty tu robisz mała?
Zaskoczona aż podskoczyłam i odwróciłam się na pięcie by stanąć twarzą w twarz z nieznajomym mężczyzną.
- Ja tylko...- zaczęłam, ale nie bardzo wiedziałam co powiedzieć.
- Małe dziewczynki nie powinny... - zaczął mnie pouczać, ale urwał, bo jego wzrok padł na wilczka, którego kurczowo do siebie przytulałam.

(Gabrielu?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz