Na koniec... raczej na początek

Każdy z nas jest pi­sarzem i na­pisze tyl­ko jed­na idealną książkę. Co dzień tworzy no­wy roz­dział. Bo­hater przeżywa wiele przygód, spo­tyka set­ki osób. Ak­cja toczy się od poczęcia po samą śmierć. Ty decydujesz co dzieje się w trakcie.
Pięć Królestw to grupowy blog opowiadający historie pięciu narodów żyjących na pięknych terenach kontynentu Amazji. Dołączając wcielasz się w średniowiecznego mieszkańca tego tajemniczego świata. Przygoda czeka na każdym kroku.
Aby dołączyć musisz:
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.

17 sierpnia 2015

Od Inez

Od samego rana czułam, że coś wisi w powietrzu. Nie chodziło mi o burzę czy ulewę, którą zapowiadały ciężkie, fioletowe chmury wiszące nisko na niebie. Niepokoiło mnie raczej zachowanie zwierząt, które zawsze takie spokojnie i beztroskie, teraz kręciły się niespokojnie. Wiedziałam, że wyczuwały zagrożenie dużo lepiej niż ja, a i ich zmysły były zdecydowanie bardziej wyostrzone toteż przez cały dzień podążałam za stadem wilków, które zmierzało w niewiadomym mi kierunku. Idąc miałam nadzieję, że nie natkniemy się na żadnego człowieka. Miałam z nim same złe doświadczenia...
Dobrze pamiętałam jak zaraz po śmierci mamy trafiłam do jakiejś wioski i roztrzęsiona prosiłam o pomoc. Szukałam schronienia i pociechy, a dostałam pogardliwe spojrzenia i odburkiwane nakazy bym szła precz i nie zawracała głowy uczciwie pracującym ludziom, bo oni nie mają zamiaru przygarniać głupiej i niezdatnej do pracy dziewuszki. Od tamtej pory unikałam wsi i miast za wszelką cenę, a za dom uważałam leśną gęstwinę. Przez jakiś czas byłam sama, bo zwierzęta, czując mój zapach, omijały mnie szerokim łukiem, obawiając się niebezpieczeństwa. Kiedy jednak udało mi się podejść dostatecznie blisko by móc porozumieć się ze zwierzęciem a nawet pomóc mu w przetrwaniu zyskiwałam wiernego towarzysza. Teraz miałam ich aż sześcioro i nie zamierzałam pozwolić by stało im się coś złego. Już raz zawiodłam, gdy nie udało mi się uratować mamy i nie mogłam pozwolić by coś takiego się powtórzyło...
 Niestety wilki były dla mnie zbyt szybkie, więc po kilkugodzinnej wędrówce musiałam odłączyć się od stada. Usiadłam pod starym dębem na niewielkiej polance by trochę odpocząć. Przez kilka minut udało mi się zachować czujność i uważnie obserwować otoczenie, ale potem powieki same mi opadły i usnęłam...
Obudziło mnie dziwne łaskotanie, a gdy zaspana otworzyłam oczy, ujrzałam nad sobą twarz nieznajomej kobiety. Miała długie, jasne włosy, które gdy się pochyliła, opadły mi na twarz. Zaskoczona poderwałam się gwałtownie do siadu i cofnęłam, aż poczułam za plecami pień potężnego dębu, jednocześnie wpatrując się nieufnie w twarz nieznajomej pani.

(Anno? Co robi księżniczka w środku lasu?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz