- Witaj! Dawno się nie widziałyśmy. – powiedziała żartobliwie.
- Część Suzan! Jak się masz? – zapytałam z grzeczności.
- Nie za dobrze, ale dzięki twojej pomocy powoli się podnosimy. – powiedziała lekko się uśmiechając.
- Nie przesadzaj! Robię to, bo lubię wam pomagać i tyle! – powiedziałam zsiadając z konia.
- Widzę, że ostatnio dobrze ci się wiedzie… - powiedziała lekko smutnym głosem.
- Nie zbyt Suzan. Ten cały łup, który tu widzisz jest dla was i tylko dla was! – powiedziałam patrząc jej w oczy lecz zaraz odwróciłam głowę.
- Naprawdę?! – spytała lekko nie dowierzając, a jej oczy nieco zabłysły.
- Naprawdę Suzan! To wszystko jest dla was. Ja wzięłam tylko małą część. – powiedziałam dając jej do rąk ostatni worek pełen złota.
- Cieszę się, że nam pomagasz. – powiedziała podając worek złota swojemu wujowi.
Wsiadłam na konia i nagle poczułam coś dziwnego! Poczułam lekkie zagrożenie… Poczułam jakby ktoś mnie obserwował! Pierwszy raz coś takiego doświadczyłam, ale kto ma powód by to robić? – pomyślałam sobie. Czyżbym o kimś lub o czymś nie wiedziała? A może ktoś wie kim tak naprawdę jestem? Hm… A co jeśli ktoś na mnie zastawił pułapkę? Nie… To nie możliwe! Jestem zbyt ostrożna! Coś jest nie tak… Czuję to! Wyczuwam to w powietrzu. Mój żywioł dawał mi jasno do zrozumienia, że coś jest nie tak. Nagle Suzan się do mnie odezwała, gdy ja siedziałam już na koniu:
- Masz teraz sporą konkurencję! – powiedziała nagle do mnie.
- Co masz na myśli? – spytałam z dość dużą ciekawością patrząc na nią zdziwionymi oczami.
- Ostatnio dużo nowych się sprowadziło…Zwłaszcza taki jeden morderca. – powiedziała tak cicho, że ledwie ja usłyszałam.
- W Tierra'rze jest zabójca? – zapytałam z niedowierzaniem.
- Tak! I podobno jest tak dobry, że większość… no… - trudno było jej dokończyć zdanie.
- Co większość? – zapytałam.
- No… Niektórzy myślą, że jest lepszy od Ciebie! – powiedziała odwracając wzrok.
- Ode mnie?! Chyba żartujesz?! Wiesz, że znam różne sztuki walki, bo najlepsi mistrzowie mnie uczyli! Po za tym umiem władać mieczem, strzelać z łuku i wałczyć innymi brońmy! Jestem najlepszą wojowniczką w tym królestwie! – powiedziałam próbując ją jakby przekonać, że się myli.
- Wiesz, że jestem po twojej stronie… ale on jest naprawdę dobry. – powiedziała nadal unikając mojego wzroku.
Westchnęłam lekko zamakając na chwilę oczy i ostatni raz się do niej odezwałam:
- Nieważne! Wykorzystajcie dobrze te pieniądze. Ja muszę już jechać. – powiedziałam, po czym zawróciłam konia i pojechałam do domu uważając, żeby nikt mnie nie zobaczył. Byłam wściekła! Nie dość, że ostatnio strażnicy dali mi w kość i zostałam poważnie ranna, to jeszcze jakiś palant podważa moja reputacje! Na dodatek wciąż byłam słaba i zmęczona po ostatnim napadzie. Straciłam w tedy tak dużo krwi, że do tej pory ledwie stałam na nogach… Nie mogłam wychodzić w takim stanie. Na dodatek z tą rana mnie poszłam do medyka i wdało się lekkie zakażenie. Mimo wszystko nie spieszyło się mi do lekarza. Chciałam się tylko położyć i odpocząć. Powoli weszłam do domu i zamknęłam drzwi. Jednak nie sądziłam, że ten cały morderca, który „ niby” jest ode mnie lepszy, zobaczy gdzie mieszkam… gdy weszłam do domu i wprowadziłam konia do stajni nagle ktoś za moimi plecami się odezwał:
- Nie jesteś zbyt uważna, gdy jesteś zmęczona… - powiedział ktoś za mną.
Odwróciłam się gwałtownie celując z luku strzałą w osobę, która odkryła moją kryjówkę! Gdy się odwróciłam moim oczom ukazał się wysoki mężczyzna w ciuchach, które zasłaniały doskonale jego ciało, jak i chroniło go przed groźnymi atakami. Opierał się plecami o ścianę z lewą nogą podpartą na ścianie, a ręce miał skrzyżowane na klatce piersiowej. Patrzył na mnie, a kiedy zobaczył, że celuję do niego z łuku, lekko uniósł dłonie do góry i powiedział:
- Spokojnie! Nie przyszedłem tu, by walczyć! – powiedział nadal opierając się o ścianę.
- Więc czego tu szukasz?! – warknęłam podnosząc ton głosu, tak by tym samym go ostrzec, że nie zawaham się strzelić ze swojego łuku. A niech to! – pomyślałam. Nie dość, że jestem słaba i wdało mi się zakażenie, to jeszcze zostałam odkryta! Nawet jeśli by ze mną walczył to i tak nie pociągnę długo… Znam swoje możliwości. Co robić? Czyżby to był mój koniec?!
< William Christopher Arcady? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz