- To ta rozbójniczka! Zielona Ladrona!!! ( po hiszpańsku złodziej ). Łapać ją! – krzyknął jakiś tubylec, bo normalny wieśniak, by mnie nigdy nie wydał. No, bo przecież ja im po części pomagałam, bo rozdawałam częściowo łupy biednym... Ach tak!
To przezwisko było prawie najczęstsze, gdy ktoś mnie widział bądź, gdy myślał, że kogoś okradłam... Nie sądziłam, że ktoś taki będzie chciał mnie atakować, ale cuda się zdarzają! Ludzie stali i patrzyli się na niego z pogardą. Ten nie wiedział dlaczego, wiec zaczął krzyczeć do niewielkiego tłumu:
- Wy głupcy! To przecież rozbójniczka! Za nią jest list gończy, a wy nic nie robicie?! - krzyczał ciągle. Było pewne, że dopiero, co się przeprowadził do królestwa Tierra’y. Mimo, iż wiedziałam, że mieszkańcy mnie nie zaatakują, to wolałam jednak mimo wszystko nie ryzykować. Popędziłam konia, a ta ruszyła galopem. Podczas, gdy tamten głupiec kłócił się z resztą mieszkańców, ja zniknęłam szybko niczym duch czy zjawa. Tylko jedna osoba mogła w miarę zobaczyć, jak zniknęłam! Tak... Mówię o tej nieznajomej dziewczynie. Bardzo ciekawiło mnie ki ona jest, ale raczej nie prędko poznam odpowiedź. Pewnie się dziwiła, że nikt mnie nie chciał atakować... A niech sobie trochę pogłówkuje! Może w tedy dowie się kim jestem, ale ja też muszę wiedzieć i kim ona jest! Gdy jechałam galopem i schowałam się w bujnych drzewach i krzakach, zsiadłam szybko z mojej klaczy i dałam jej w nagrodę jedną rzepę. Klacz cichutko zarżała na znak, że się ucieszyła i zaczęła szybko konsumować swoje smakołyki. Ja oparłam się plecami o drzewo i energicznie rozmyślałam. Byłam pewna, że nie jeden raz jeszcze nasze drogi się skrzyżują z tą dziewczyną!
< Cassie? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz