Spodziewałem się takiej reakcji po Cassie. Uśmiechnąłem się pod nosem i
popatrzyłem, jak ze wściekłością odjeżdża. Przyznam, że była urocza, gdy
się złościła. Jej koń przyspieszył gwałtownie i zniknął za krzakami i
drzewami. Uśmiechnąłem się pod nosem i wsiadłem na konia. Już miałem
odjeżdżać, gdy nagle sobie przypomniałem, że tam gdzie pojechała Cassie
jest bardzo, ale to bardzo głębokie urwisko! Pewnie o nim zapomni, gdy się
tak zezłościła na mnie. Szybko zawróciłem konia i popędziłem go w
kierunku niebezpiecznego urwiska. Killer biegł najszybciej, jak tylko
mógł. Po chwili byłem na miejscu. Było tak, jak podejrzewałem! Cassie
ostatkiem sił trzymała się uzdy swojego konia, a ten próbował ją
wyciągnąć. Szybko zeskoczyłem z konia i podałem rękę zdziwionej i
jednocześnie zażenowanej tą sytuacją Cassie. Z początku górowała jej
duma, że sama sobie poradzi, lecz po chwili, jednak złapała moją rękę.
Wciągnąłem ją na górę przy pomocy jej konia. Gdy ta znalazła się już na
ziemi ciężko oddychała. Nie dziwiło mnie to... Takie nagłe zetknięcie
się z takim niebezpieczeństwem było dla niej szokiem... choć przyznam, że
zrobiła się twarda, jak na dziewczynę, która była kiedyś... Przyznam, że
mi nawet zaimponowała, ale nie dałem tego po sobie poznać. Gdy nad nią
przez chwilę stałem widziałem jej zmęczenie, lecz powoli zaczynała to
ukrywać przede mną. Westchnąłem lekko. Postanowiłem, że tym razem
odprowadzę ją do jej domu... Nie będzie zadowolona zwłaszcza, że mnie tak
uwielbia... Robiło się późno. Po chwili Cassie wstała i ledwie wsiadła
na konia. Chciała ruszać, lecz przytrzymałem wodze jej konia. Popatrzyła
na mnie znowu gniewnie. odezwałem się nagle do niej:
- Tym razem odprowadzę cie do domu... Tylko nie narzekaj, bo gdyby nie ja
to byś się zabiła z tego urwiska. Czy tego chcesz, czy nie odprowadzam
cie i to moje ostatnie słowo. - powiedziałem stanowczo i popatrzyłem jej
w oczy.
< Cassie? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz