Na koniec... raczej na początek

Każdy z nas jest pi­sarzem i na­pisze tyl­ko jed­na idealną książkę. Co dzień tworzy no­wy roz­dział. Bo­hater przeżywa wiele przygód, spo­tyka set­ki osób. Ak­cja toczy się od poczęcia po samą śmierć. Ty decydujesz co dzieje się w trakcie.
Pięć Królestw to grupowy blog opowiadający historie pięciu narodów żyjących na pięknych terenach kontynentu Amazji. Dołączając wcielasz się w średniowiecznego mieszkańca tego tajemniczego świata. Przygoda czeka na każdym kroku.
Aby dołączyć musisz:
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.

8 sierpnia 2015

Od Itachiego - CD. Cassie

Spodziewałem się takiej reakcji po Cassie. Uśmiechnąłem się pod nosem i popatrzyłem, jak ze wściekłością odjeżdża. Przyznam, że była urocza, gdy się złościła. Jej koń przyspieszył gwałtownie i zniknął za krzakami i drzewami. Uśmiechnąłem się pod nosem i wsiadłem na konia. Już miałem odjeżdżać, gdy nagle sobie przypomniałem, że tam gdzie pojechała Cassie jest bardzo, ale to bardzo głębokie urwisko! Pewnie o nim zapomni, gdy się tak zezłościła na mnie. Szybko zawróciłem konia i popędziłem go w kierunku niebezpiecznego urwiska. Killer biegł najszybciej, jak tylko mógł. Po chwili byłem na miejscu. Było tak, jak podejrzewałem! Cassie ostatkiem sił trzymała się uzdy swojego konia, a ten próbował ją wyciągnąć. Szybko zeskoczyłem z konia i podałem rękę zdziwionej i jednocześnie zażenowanej tą sytuacją Cassie. Z początku górowała jej duma, że sama sobie poradzi, lecz po chwili, jednak złapała moją rękę. Wciągnąłem ją na górę przy pomocy jej konia. Gdy ta znalazła się już na ziemi ciężko oddychała. Nie dziwiło mnie to... Takie nagłe zetknięcie się z takim niebezpieczeństwem było dla niej szokiem... choć przyznam, że zrobiła się twarda, jak na dziewczynę, która była kiedyś... Przyznam, że mi nawet zaimponowała, ale nie dałem tego po sobie poznać. Gdy nad nią przez chwilę stałem widziałem jej zmęczenie, lecz powoli zaczynała to ukrywać przede mną. Westchnąłem lekko. Postanowiłem, że tym razem odprowadzę ją do jej domu... Nie będzie zadowolona zwłaszcza, że mnie tak uwielbia... Robiło się późno. Po chwili Cassie wstała i ledwie wsiadła na konia. Chciała ruszać, lecz przytrzymałem wodze jej konia. Popatrzyła na mnie znowu gniewnie. odezwałem się nagle do niej:
- Tym razem odprowadzę cie do domu... Tylko nie narzekaj, bo gdyby nie ja to byś się zabiła z tego urwiska. Czy tego chcesz, czy nie odprowadzam cie i to moje ostatnie słowo. - powiedziałem stanowczo i popatrzyłem jej w oczy.

< Cassie? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz