Obudziłam się rano w wyjątkowo dobrym humorze. Szybko się ubrałam i
wybiegłam na dwór. Osiodłałam konia i ruszyłam na małą przejażdżkę w
lesie. Było całkiem przyjemnie... Nagle usłyszałam, jak jakiś wóz zbliża
się w naszą stronę. Ukryłam się Tamares za krzaki. Kiedy wóz przejeżdżał
koło nas wszyscy zaczęli się niespokojnie rozglądać. "Idealnie! Tamares,
to okazja, by coś ukraść" szepnęłam cicho klaczy do ucha. Wyjęłam
sztylet rzucając go w tylne koło. Kiedy wszyscy zeszli z wozu, by
sprawdzić co się stało, podeszłam cicho siedząc na klaczy. Leżały tam
trzy worki złota. Lepiej być nie mogło. Wzięłam ile się dało i szybko
uciekłam zostawiając za sobą tylko chmurę kurzu. Wszyscy, jak jeden mąż
odwrócili się i zaczęli mnie gonić. Na marne... Nie przejechali nawet
dwóch metrów... Zadowolona z siebie i Tamares wróciłyśmy do domu.
Ukryłam skarb i poszłam na kolejną przejażdżkę. Kto wie, może znowu będę
mieć szczęście, jak wcześniej. Idąc usłyszałam niepokojące kroki innego
konia. Zsiadłam z klaczy i po cichu poszłam zobaczyć, kto to. Była to
jakaś dziewczyna... Hmm.. Nie znam jej...
- Kim jesteś? - powiedziałam z ukrycia, aby wywołać mały postrach u dziewczyny.
- Raczej kim ty jesteś! Gdzie się chowasz? - zapytała niespokojnie rozglądając się.
Włożyłam szybko chustę i wyłoniłam się zza krzaków.
< Kiara Amitaczi? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz