- Ja się nim zajmę.. - odparliśmy równocześnie
- Nie,t y tu zostań, poradzę sobie..- mruknąłem poważnie,podpływając do brzegu i wyjmując z pochwy srebrny miecz.
- Ja też chce pomóc..nie będę gorsza.. - zmarszczyła brwi,sięgając po kilka sztyletów
Pobiegłem do potwora pierwszy, biorąc rozpęd. Wskoczyłem mu na plecy lecz po chwili byłem już na ziemi gdyż ześlizgnąłem się z jego lepkiej i śliskiej wydzieliny. Kobieta zarechotała, patrząc na moją porażkę. Wstałem i zacząłem ciachać go mieczem, ale mu nic to nie robiło. Dostałem od niego z pięści w brzuch i walnąłem dość mocno o drzewo.
- Na prawdę,sam dasz sobie radę?- prychnęła i rzuciła celnie swoim sztyletem w jego serce. Potwór z ogromnym hukiem walnął o lustro wody i rozpłynął się w niej.
Wstałem,udając, że nic mi nie jest, w rzeczywistości plecy cholernie mnie bolały.
<Sygna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz