Przyznam, że zdziwiła mnie wieść o strzale. Brzmiało to co najmniej
niepokojąco. Chyba nie będę już wracam tamtymi okolicami.
- Hm... Dobrze więc, Ciri - odparłem do dziewczyny. - Nie denerwuj się już. Jesteś pod dobrą
opieką. Lepiej się już czujesz?
- Trochę - odparła, siadając na łóżku. Była jeszcze blada i
widziałem, że słabo trzyma się w pozycji siedzącej. - Ale dam radę iść do domu.
- Nie, nie dasz - spojrzałem na nią bacznie. - Jesteś
jeszcze zbyt słaba. Powinnaś tu zostać.
- Ale... Szczerze... Ja nie chcę tu zostawać.
- Bez odpowiedniej opieki możesz nie przeżyć.
- Namida mi pomoże - nie dawała za wygraną.
- Musiałaby zostać przeszkolona - odparłem tak spokojnie,
jak tylko mogłem.
- No więc zostanie. Poproszę ją o to - odparła i klapnęła na
łóżko. Przyłożyłem jej rękę do czoła - było rozpalone. Gorączka wraca.
Szybko przykryłem ją kocem i pobiegłem po lekarstwa. W
korytarzu minąłem tego pajaca w okularach. Patrzył na mnie wrogo.
Wpadłam do szpitalnej spiżarni i wziąłem szybko aspirynę i
lek na wstrząsy. Pobiegłem szybko w z powrotem. Ciemnowłosa Ciri już drgała w
gorączkowych konwulsjach. Wlałem jej do ust kilka kropel leku na wstrząsy.
Aspiryna będzie na potem. Zaczęła się lekko rzucać na boki. Domyśliłem się, że
zaczynają się koszmarne majaczenia.
- Wujku... Nie! - krzyknęła i ruszyła się, prawie spadając z
łóżka. Szybko chwyciłem ją i podciągnąłem do góry. - Zostaw! Nie! Błagam!
Proszę!
Krzyczała coraz bardziej. Jeden z lekarzy, chyba Geo,
zauważył co się dzieje i zaproponował pomoc. Odmówiłem. Chwyciłem mocno
dziewczynę za talię i starałem się utrzymać na łóżku.
***
Po 20 minutach majaczenie i rzucanie się przeszło. Ciri znów
była blada jak kartka papieru, co w kontraście z czerwonymi ustami i ciemnymi
włosami dawało straszny efekt. Była zmęczona, bardzo zmęczona. Pojawiły się
podkowy pod oczami. Teraz powoli budziła się z gorączki.
- Boli... Głowa... - powiedziała słabym głosem.
- Znowu majaczyłaś. Masz tu aspirynę, pomoże na głowę -
podałem jej tabletkę. Wzięła ją drżącą ręką do ust. Podałem jej szklankę wody.
- Masz, popij - dodałem. - Powinnaś dużo pić. To pomoże
zwalczyć gorączkę.
Posłusznie wypiła do dna. Klapnęła na łóżko, ale już nie
zasnęła. Gorączka przeszła, oby na długo.
- Zaczynam sie martwić o Namidę - wyznała cicho.
- Twoją znajomą?
- Tak
- Pocieszę cię tym, że najgorsze masz już chyba za sobą.
Ciri? Żyjesz? ;p
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz