Na koniec... raczej na początek

Każdy z nas jest pi­sarzem i na­pisze tyl­ko jed­na idealną książkę. Co dzień tworzy no­wy roz­dział. Bo­hater przeżywa wiele przygód, spo­tyka set­ki osób. Ak­cja toczy się od poczęcia po samą śmierć. Ty decydujesz co dzieje się w trakcie.
Pięć Królestw to grupowy blog opowiadający historie pięciu narodów żyjących na pięknych terenach kontynentu Amazji. Dołączając wcielasz się w średniowiecznego mieszkańca tego tajemniczego świata. Przygoda czeka na każdym kroku.
Aby dołączyć musisz:
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.

24 sierpnia 2015

Od Anny - CD. Inez

- Niektórzy ludzie mówili, że nie był do końca człowiekiem, ale ja nie wiem czy to prawda - odparła dziewczynka i spojrzała mi szczerze w oczy.
Cóż, rzeczywiście wygląd Inez nie był 100% normalny. Zielone włosy przede wszystkim. Jej ojciec mógł być elfem, trytonem lub kimś takim. W każdym razie miała w sobie coś z krwi nie-ludzkiej.
- Hm... Jeśli chcesz, mogę spróbować poszukać twojego taty.
Spojrzała na mnie niepewnie.
- Zastanowię się - odparła krótko, spuszczając wzrok.
- Decyzja należy do ciebie - posłałam jej ciepły uśmiech. - A teraz idź z Marthą się pobawić. Jak skończę z tymi papierami, to pogadamy o lekcjach dla ciebie.
Uporanie się ze wszystkimi dokumentami, petycjami i innymi papierkowymi rzeczami zabrało mi ponad 2,5 godziny. Lekko styrana i zmęczona poszłam do pokoju Inez.
Bawiła się spokojnie moimi starymi lalkami. Miała na sobie zieloną sukienkę, która idealnie pasowała do jej włosów. Wyglądała jak kłębek trawy w tym łąkowym pokoju.
- W co się bawisz? - zapytałam, opierając się o framugę.
- W ślub - odparła, potrząsając lalką ubraną na biało. - Ale zaraz skończę. Jak tylko Huena i Deteret się pocałują.
Gdy byłam mała nazywałam te lalki Kodassa i Qwenyt, ale Huena i Deteret też mogą być. Inez wykonała wielki pocałunek, położyła lalki na dywanie i podeszła do mnie.
- Już skończyłam - oznajmiła z dumą.
- Świetnie - uśmiechnęłam się. - Idziemy w takim razie. Opowiem ci, czego będziesz się uczyła w najbliższym czasie.
Nie chciałam, żeby Inez miała tyle zajęć co ja w młodości. Miała dosyć traumatyczne przeżycia i chciałam, żeby mimo wszystko zakosztowała trochę dzieciństwa.
- Tak więc - zaczęłam mówić. - Na początku będziesz się uczyć grać na wybranym instrumencie, jazdy konnej, matematyki oraz języka amazyjskiego. Wystarczy?
Pokiwała głową.
- Języka i matematyki będzie cię uczyć moja stara nauczycielka, pani Fuges. Jest stara, ale bardzo, bardzo mądra.
Inez kiwnęła głową ze zrozumieniem.
- Jazdy konnej będzie cię uczył pan Johuederron. Możesz do niego mówić Johe. Czasem i ja będę cię brała na lekcje.
- Dobra - rozpromieniła się.
- Pozostaje tylko kwestia konia, ale znajdziemy ci jakiegoś - mrugnęłam do niej.
- Będę mieć własnego konia?
- Tak.
- Takie białego? Albo brązowego z czarną grzywą?
- Jakiego tylko będziesz chciała!
- Hura! - krzyknęła i wyskoczyła w górę, klaszcząc w dłonie.
- Uważaj, bo dorzucę ci lekcje dobrych manier! - zaśmiałam się.
Przestała skakać i szła spokojnie, trzymając mnie za rękę.
- Nie smuć się. Lekcje etykiety są czasem zabawne. Na przykład jak masz nosić stos książek do ćwiczenia równowagi - zrobiłam ruch, udając, że staram się utrzymać ów książki na głowie. Inez zaśmiała się.
- Ale lekcje etykiety potem, za kilka miesięcy - odparłam. - I ostatnia sprawa - gra na instrumencie. Na jakim chciałabyś grać?

Inez?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz