Muszę przyznać, iż nie uśmiechało mi się gawędzenie z dziewczyną-koniem. Uśmiechnęłam się jednak krzywo do niej i popędziłam jej klacz. Oczywiście nie dało się tego porównać do jazdy na Demonice. Klacz dziewczyny była nieco wolniejsza i nie aż tak narowista jak moja arabska piękność. Kiedy dotarłyśmy do królestwa Feuego miło pożegnałam się z nowo poznaną dziewczyną:
- Do widzenia. Być może spotkamy się jeszcze kiedyś.
Dziewczyna wskakując na swą klacz rzekła szybko:
-Tak, tak.
Popędziła klacz i tyle było ją widać...
***
Siedziałam spokojnie na ganku mego domu. Niedaleko grał grajek. Z jego skrzypek wydobywała się cicha, smutna melodia. Była piękna lecz kiedy tylko skończył zachciało mi się płakać. Nagle przed moimi oczyma przebiegł jakiś kształt. Szybko zerwałam się z siedzenia i podbiegłam w stronę jakiejś dziewczyny. Rozpoznałam w niej kobietę która wczoraj odprowadziła mnie do Królestwa Ognia.
<Elisabeth?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz