- Ach, panie doktorze, nie musi pan przepraszać - odparłam z uśmiechem, patrząc w jego mocno zielone oczy. - Przysporzył nam pan tematów do żartów i anegdot.
Doktor Ikalet chyba poczuł się urażony, ale przestrach zniknął z jego twarzy.
- Niech się pan nie obraża. I proponuję zaprzestać mówienia do siebie po stanowisku jaki piastujemy. Jestem Anna - posłałam mu zachęcający uśmieszek.
Przybrał normalny już wyraz twarz i odparł.
- Ikalet. Szczerze powiedziawszy... Trochę dziwnie jest zwracać się do księżniczki po imieniu.
- Szczerze powiedziawszy dziwnie jest jak osoby mówią do ciebie per "księżniczko" zamiast po imieniu.
Zaśmialiśmy się. To może trochę dziwne, że zaproponowałam mówienie per "ty". Normalnie nie proponuje tego nawet moim znajomym. Ale Ikalet sprawiał wrażenie naprawdę poczciwego i jakoś dziwnie to brzmiało, jak mówił do mnie "księżniczko" czy "wasza wysokość". Jakbyśmy byli równi ragą, albo jakbyśmy się znali od bardzo dawna. Dziwne uczucie mi przy nim towarzyszyło. I co dziwniejsze było jednocześnie nieprzyjemne i jak przemiłe.
- Więc, Ikalecie, wracasz z nami do Armonii, czy może wolisz jechać sam?
- Jeśli księż... Jeślibyś się nie obraziła, to wróciłbym z tobą i twoją gwardią. Dalej uważam, że dziwnie się zwracać do kogo takiego jak TY po imieniu - stwierdził.
- Ach, zapraszam do mojej karawany - uśmiechnęłam się. - Domyślam się, że dziwne. Ale chciałam, żeby ktoś zwracał się do mnie po imieniu. Rzadko kto tak się zwraca.
Właściwie to prawie nikt. Martha, Ruth, Mer, Axel, Mattias, Aron, Lyrinn. No i Inez. W sumie 8. Nawet rodzina mówi do mnie księżniczko. Chyba pragnęłam od tego jakiejś odskoczni.
- Cóż, przy księż... Twojej posadzie trudno o inne zwracanie się. Przepraszam za to ciągłe "księż".
- Nie musisz przepraszać.
Wyszliśmy z zamku. Strażnik ukłonił się mi, a Ikaletowi posłał wrogie spojrzenie. Dziwne, ale nie niepokojące.
Kapitan stał już u bram, trzymając w ręku nasze konie. Wsiadłam n Prisessę i zarządziłam:
- Ruszamy do domu.
Skierowałam twarz w stronę Armonii.
Ikalet wsiadł na swojego karego i ruszyliśmy stępem.
Gdy wyszliśmy na leśną ścieżkę kapitan Dqqur popędził swoich ludzi ruszył przodem. Widziałam, jak mój nowy znajomy delikatnie odmawia pojechania z nimi wcześniej. Gdy grupa odjechała, Ikalet podjechał do mnie kłusem.
- Chętna jesteś, o pani, na rozmowę? - spytał, gdy był już obok. - Zaznaczam, że użyłem "o pani" celowo.
- Cieszę się niezmiernie. I tak skorzystam z tej propozycji.
- Gdyby ktoś nas ujrzał, to pewnie pomyślałby, że znamy się od lat.
"Wydaje mi się, że właśnie tak jest" - pomyślałam. Ale odpowiedziałam co innego:
- Dziwne, ale widziałam już takie przypadki. Interesuje mnie, dlaczego we wcześniejszej byłeś taki zamknięty w sobie i w ogóle się do mnie nie odzywałeś?
- Bo wtedy nie byliśmy na "ty" - zaśmiał się. Ja również. I nie pytałam o to więcej.
- No dobrze - powiedziałam. - Żeby nie było, że się w ogóle nie znamy, opowiedzmy sobie coś o sobie.
Na tę propozycję na jego twarzy przez ułamek sekundy pojawił się niemiły grymas. Ale znikł po chwili.
- Zaczynaj - zaproponował.
Jechaliśmy obok wielkich jezior. Przed nami jechał prowadząc orszak, a za nami reszta. Widoki były cudowne. Dużo ptaków. Gdzieniegdzie z wody wynurzały się ryby. Na jednym ze zbiorników unosiła się łódka, a w niej wędkarz. Dobre miejsce na opowiadania.
- Jestem Anna Celestial - o czym już pewnie wiesz. Panuje Królestwem Armonii - o czym pewnie też wiesz. Mieszkam w Zamku - czym pewnie też wiesz. Nieźle haruję starają się władać Królestwem - czego pewnie się domyślasz.
Zaśmiał się.
- Wiem, wiem - odpowiedział, uśmiechając się pięknie.
- To teraz ty opowiedz o sobie. Ja pewnie nie będę wiedzieć tak dużo jak ty - zaśmiałam się. A on spochmurniał.
Ikalet?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz