Na koniec... raczej na początek

Każdy z nas jest pi­sarzem i na­pisze tyl­ko jed­na idealną książkę. Co dzień tworzy no­wy roz­dział. Bo­hater przeżywa wiele przygód, spo­tyka set­ki osób. Ak­cja toczy się od poczęcia po samą śmierć. Ty decydujesz co dzieje się w trakcie.
Pięć Królestw to grupowy blog opowiadający historie pięciu narodów żyjących na pięknych terenach kontynentu Amazji. Dołączając wcielasz się w średniowiecznego mieszkańca tego tajemniczego świata. Przygoda czeka na każdym kroku.
Aby dołączyć musisz:
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.

27 sierpnia 2015

Od Ikaleta - CD. Cirilli

- Ikalet - odpowiedziałem Ciri. Leżała teraz na łóżku, prosto jak kłoda. Czarne włosy kaskadą układały się na poduszce. Twarzy wracały kolory.
- To żadna tajemnica - dodałem
- Nietypowe imię - odparła, przecierając oczy.
- Może trochę - odparłem, przygryzając wargę. - Poczekaj Ciri, zaraz wrócę.
To mówiąc udałem się po opatrunek na ranę postrzałową. Ten, który założyłem jej wcześniej był już nieświeży. W tzw. spiżarni, w której trzymaliśmy wszelkie lekarstwa i przyrządy szpitalne, panował tłum. Nie wiedzieć czemu zawsze o tej porze (a było około godziny 16) wszyscy nagle potrzebowali czegoś. Panował tłok, harmider, czasem spadała jakaś fiolka. Poniekąd właśnie dlatego nie przepadałem za pracą tutaj - w domu miałem spokój.
Przecisnąłem się między grubym docentem Gulli Qeadsem, a wysokim jak topola Huyeggo Jole i wziąłem to co było mi potrzebne. Opatrunek, wodę odkarzającą, pas zaciskowy. Wychodząc podszedłem jeszcze po listę pacjentów, żeby wpisać na nią Cirillę. W pokoju, gdzie lekarze odpoczywali, mimowolnie usłyszałem jak ktoś rozmawia z nieznajomą kobietą. Dziewczyna miała czarne, spięte w długi koński ogon włosy i lekko skośne oczy. Na ramieniu wisiał jej kołczan ze strzałami.
- Jak to pan nie wie gdzie jest? - spytała ostro jakiegoś młodego lekarza, którego imienia nie pamiętałem.
- Już pani mówiłem, pani szanowna. Naprawdę. Nie wiedziałem, że w ogóle taka osoba...
- Nie jakaś tam osoba, tylko Ciri, wojskowa łuczniczka. Trzeba mieć szacunek do osób broniących bezpieczeństwa!
- Szuka pani Cirilli? - zapytałem, wtrącając się do rozmowy. Kobieta spojrzała na mnie zaskoczona.
- Tak... Wie pan, gdzie ona jest?
- Owszem. Jest moją pacjentką. Proszę za mną.
Kobieta ukłoniła się lekko młodemu doktorowi i posłusznie ruszyła za mną.
- Pani miano? - spytałem nieznajomej, chociaż domyślałem się jak się nazywa.
- Namida. Namida Ferrars.
- Pani jest znajomą Cirilli, która miała iść po te niebieskie kwiaty, zgadza się?
- Tak, skąd pan to wie?
- Wspominała mi o pani. Zaraz pani ją zobaczy. I przepraszam za kłopot z kwiatami. Nie były potrzebne. Poprzedni lekarz pani znajomej wprowadził panią w błąd.
- Och... No dobrze, a co z Cirillą?
- Majaczyła, miała gorączkę, jest osłabiona. Ale jest lepiej.
- Cieszę się.
Wsiedliśmy do sali, w której siedziała Cirilla. Dziewczyna podniosła się z łóżka na nasz widok.

Cirilla? Namida?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz