- Ikalet - odpowiedziałem Ciri. Leżała teraz na łóżku,
prosto jak kłoda. Czarne włosy kaskadą układały się na poduszce. Twarzy wracały
kolory.
- To żadna tajemnica - dodałem
- Nietypowe imię - odparła, przecierając oczy.
- Może trochę - odparłem, przygryzając wargę. - Poczekaj
Ciri, zaraz wrócę.
To mówiąc udałem się po opatrunek na ranę postrzałową. Ten,
który założyłem jej wcześniej był już nieświeży. W tzw. spiżarni, w której trzymaliśmy
wszelkie lekarstwa i przyrządy szpitalne, panował tłum. Nie wiedzieć czemu
zawsze o tej porze (a było około godziny 16) wszyscy nagle potrzebowali czegoś.
Panował tłok, harmider, czasem spadała jakaś fiolka. Poniekąd właśnie dlatego
nie przepadałem za pracą tutaj - w domu miałem spokój.
Przecisnąłem się między grubym docentem Gulli Qeadsem, a
wysokim jak topola Huyeggo Jole i wziąłem to co było mi potrzebne. Opatrunek,
wodę odkarzającą, pas zaciskowy. Wychodząc podszedłem jeszcze po listę pacjentów,
żeby wpisać na nią Cirillę. W pokoju, gdzie lekarze odpoczywali, mimowolnie
usłyszałem jak ktoś rozmawia z nieznajomą kobietą. Dziewczyna miała czarne,
spięte w długi koński ogon włosy i lekko skośne oczy. Na ramieniu wisiał jej
kołczan ze strzałami.
- Jak to pan nie wie gdzie jest? - spytała ostro jakiegoś
młodego lekarza, którego imienia nie pamiętałem.
- Już pani mówiłem, pani szanowna. Naprawdę. Nie wiedziałem,
że w ogóle taka osoba...
- Nie jakaś tam osoba, tylko Ciri, wojskowa łuczniczka.
Trzeba mieć szacunek do osób broniących bezpieczeństwa!
- Szuka pani Cirilli? - zapytałem, wtrącając się do rozmowy.
Kobieta spojrzała na mnie zaskoczona.
- Tak... Wie pan, gdzie ona jest?
- Owszem. Jest moją pacjentką. Proszę za mną.
Kobieta ukłoniła się lekko młodemu doktorowi i posłusznie
ruszyła za mną.
- Pani miano? - spytałem nieznajomej, chociaż domyślałem się
jak się nazywa.
- Namida. Namida Ferrars.
- Pani jest znajomą Cirilli, która miała iść po te niebieskie
kwiaty, zgadza się?
- Tak, skąd pan to wie?
- Wspominała mi o pani. Zaraz pani ją zobaczy. I przepraszam
za kłopot z kwiatami. Nie były potrzebne. Poprzedni lekarz pani znajomej wprowadził
panią w błąd.
- Och... No dobrze, a co z Cirillą?
- Majaczyła, miała gorączkę, jest osłabiona. Ale jest
lepiej.
- Cieszę się.
Wsiedliśmy do sali, w której siedziała Cirilla. Dziewczyna
podniosła się z łóżka na nasz widok.
Cirilla? Namida?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz