- Ma pan na myśli, że teraz będę miała same koszmary w nocy i w ciągu dnia? – zaśmiałam się lekko. Nie wiedziałam, co kryje się w słowach młodego mężczyzny. Nie chciałam wiedzieć, po prostu nie jest to mi do szczęścia potrzebne.
- Nie koniecznie, Ciri. – odpowiedział obojętnym tonem, jednak uważnie wpatrując się we mnie. Może znowu zbladłam jak ścierwo? Biała jak papier?
Najwyraźniej, bo zaczęło robić mi się zimno. Choera, co to za trucizna? O co chodzi w ogóle? Dotknęłam swojego policzka i tak jak myślałam: lodowate. Jednak nie zrobiło to na mnie wrażenia, ze względu na moje umiłowanie zimna i śniegu, mogę być taka przez cały czas i mi to przeszkadzać nie będzie.
Aspiryna podziałała, głowa przestała mnie boleć. I oby jak najdłużej ten stan pozostał.
- A czy mogę poprosić o pańskie imię? – zapytałam cicho, prawie szepcząc. Tak, aby usłyszał to tylko Pan. Żeby mieć pewność, że nikt nas nie słucha.
Ikalet? Przepraszam, że krótkie :/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz