Na koniec... raczej na początek

Każdy z nas jest pi­sarzem i na­pisze tyl­ko jed­na idealną książkę. Co dzień tworzy no­wy roz­dział. Bo­hater przeżywa wiele przygód, spo­tyka set­ki osób. Ak­cja toczy się od poczęcia po samą śmierć. Ty decydujesz co dzieje się w trakcie.
Pięć Królestw to grupowy blog opowiadający historie pięciu narodów żyjących na pięknych terenach kontynentu Amazji. Dołączając wcielasz się w średniowiecznego mieszkańca tego tajemniczego świata. Przygoda czeka na każdym kroku.
Aby dołączyć musisz:
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.

24 sierpnia 2015

Od Cirilli - CD. Ikaleta

Popatrzyłam uważnie na lekarza. Wiedziałam, że w końcu będę musiała komuś powiedzieć co mi dolega, bez różnicy czy lekarzowi przede mną, czy może okularnikowi.
Zwróciłam jednak uwagę na fakt, że lekarz z jasno-zielonymi oczami przygarnął mnie, a jednak mógł mnie zostawić na lodzie. Sama tak nie robię, jednak z biegiem lat tracę wiarę w ludzi. Trudno teraz o takiego człowieka, jak ten siedzący na przeciwko.
Nie potrzebne mi imię. Zwłaszcza, skoro młody człowiek woli zwracać się do mnie oficjalnie, co mi oczywiście nie przeszkadza. Sama zbytnio się nie odzywam, więc nawet jeśli by mi to przeszkadzało - nie powiedziałabym tego. Przetrwałabym to na wszelkie sposoby, ale bym tego nie powiedziała w żaden sposób. Czy jestem nieśmiała? Niekoniecznie. Może jest to bardziej poszanowanie ludzkich przyzwyczajeń.
Wzrok skierowałam ku podłodze, gdy zielonooki mnie zapytał, jak to właściwie było. Czułam, jak moje policzki znów palą, zmieniają się na kolor czerwony. Mimo, iż moja cera z natury jest bardzo blada, wyglądała teraz jak papier pomalowany czerwoną farbą po bokach. Nawet moim zdaniem mogło się wydawać, że wcale nie było to przesadzone.
Podciągnęłam nosem, gdy katar znów zleciał mi do nosa. Gdy spałam po raz kolejny miałam wspomnienia z dzieciństwa. Najgorsze w tym wszystkim jednak jest to, że wspomnienie powtórzyło się tak jak poprzednie tyle, że wspomnienia już nie chwiały się niebezpiecznie. Teraz widziałam pełny obraz, czasami nawet zdawało mi się, że czułam wszystko jak w życiu. Każde dotknięcie, każde zbicie.
- Wszystko dobrze? - troskliwie zapytał zielonooki, najwyraźniej zniecierpliwiony moim milczeniem. Wiem, że na pewno rozumie, że moje krzyki to nie są jednorazowe, senne koszmary, które pamięta się tylko raz, a potem wspomnienie zanika. Pokiwałam nieznacznie głową, odsunęłam włosy do tyłu.
Zaczęłam mówić.
- Wszystko zaczęło się dzisiaj, podczas gdy wybrałam się na lekką przejażdżkę. Podczas zwiedzania okolicznych miejsc, zauważyłam pewną bardzo ciekawą osobę, której nigdy wcześniej nie widziałam. Była to, jak po pewnym czasie się okazuje Namida, która tak jak my należy do Armonii. Chwilę obserwowałam, jak strzela, aż w końcu sama dostałam bełtem. Zauważyłam, iż moje draśnięcie nie było zadane strzałą Namidy, lecz kogoś innego. Przez kogoś, kto na pewno nie należy do naszej krainy bądź żadnej z krain zachodnich. Zapewne wiesz, że w Amazji pióra są koloru czerwonego. Tak jak wszystkie bełty z krajów zachodnich. Strzała, która mnie drasnęła była koloru niebieskiego.
Przerwałam, wpatrując się w zaciekawionego lekarza. Słuchał uważnie, wsłuchując się coraz to bardziej. Ale cóż, o co mi chodzi: przecież to jego praca. Wysłuchać pacjenta, wyleczyć go, po czym zapomnieć i zajmować się nowymi osobami.
Niemal odwzorowanie mojego całego życia.
- Namida i ja uznałyśmy jednak obie, że niebieska strzała jest jej. Wcześniej oczywiście nie wiedziała o specyficznym kolorze - zaczęłam znów. Ten fakt było mi dobrze opowiadać, bo wiem, że otrzymam pomoc. A przynajmniej taką mam nadzieję. - Dopiero później, gdy spadłam z Kickera i moja towarzyszka przywiozła mnie tu, do tego miejsca okazało się, że strzała nie jest jej. I że prawdopodobnie bełt uszkodził nerw.
Zaczekałam, aż zielonooki przetrawi wszystkie słowa. Czasami mam wrażenie, że opowiadam za dużo informacji na raz, jednak mi osobiście to nie przeszkadza. Ma nadzieję, że ludziom otaczającym mnie również jest to obojętne. Nie raz słyszałam, że moja mowa jest kwiecista, chociaż to nie prawda - staram się nie wkładać do mojej wypowiedzi żadnych zbędnych środków stylistycznych. Wolę być konkretna, jednak nie jestem pewna czy mi to wychodzi.
Kontynuowałam.
- Wtedy właśnie pan Friad…
- Fhirrád. - poprawił mnie.
- Przepraszam. Wtedy właśnie lekarz powiedział, że trzeba niezwłocznie znaleźć kwiaty exantusa, inaczej nastąpi mój zgon w ciągu 122 godzin. Namida, nadal chyba jednak czując się odpowiedzialna za moje zakażenie zadeklarowała się, że wyruszy w podróż w poszukiwaniu niebieskich kwiatów. Ja niestety, nie chcąc dopuścić do tego, by obca osoba narażała dla mnie swoje zdrowie wstałam kilka minut po tym, gdy lekarz i Namida wyszli z mojej Sali. - przerwałam. Zacisnęłam zęby, bo wiedziałam co teraz będzie. Teraz będzie moje wspomnienie, to cholerne wspomnienie. Którego się tak strasznie boję, którego się brzydzę ale i obawiam.
Rana zadana we wcześniejszym życiu pozostaje do jego końca.
Oderwałam wzrok i odsunęłam go w inny kąt. Nie chciałam patrzeć na mężczyznę, chociaż wiem, że ani on ani inni mężczyźnie nie są temu winni. To się stało i koniec.
- I wtedy wyszłam na korytarz. – powiedziałam, gdy przy słowie "wyszłam" głos mi się załamał i przeszedł do szeptu. - Zobaczyłam coś…
Przegryzłam dolną wargę. Nie, nie będę o tym mówić. Pominę to jakby było to bez znaczenia: bo przecież, nie muszę się zwierzać mężczyźnie. Obcemu mężczyźnie. Którego imienia nie znam. O którym nie wiem nic.
- I po tym otrząsnęłam się. Słyszałam, jak krzyczałam i poczułam, że moje policzki są mokre. Najwyraźniej... - zająknęłam się. - Wtedy zobaczyłam pana.
Skończyłam. To ciekawe, że pierwszy punkt tych zdarzeń przeszedł mi przez gardło tak łatwo, a natomiast drugiego nie powiedziałam praktycznie wcale. A nawet z wielkim trudem, bo jakże inaczej można wytłumaczyć moje cholerne jąkanie, płacz i krzyki? Do diabła z tym wszystkim!
- Panno Cirillo... - zaczął zielonooki, jednak mu przerwałam.
- Ciri. Możesz mówić Ciri - powiedziałam szeptem i skierowałam swoje czarne oczy na jego twarz.

Ikalet?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz