Oznajmił podekscytowany Girgur opierając się o szafę z narzędziami kowalskimi.
Girgur od lat uznawany był za najlepszego Płatnerza w Królestwie. Mimo tego, że w jego żyłach płynęła krew krasnoluda, a on sam był wzrostu 6-cio latka, nie stronił ludźmi. Posiadał kilka kuźni, do których drzwiami i oknami pchali rycerze i bohaterzy narodowi. Innymi słowy, miał pełno klientów, ale i jego zachłanność nie znała granic.
-Nie ma mowy, bym się na to pisał.
Pokręciłem przecząco głową, zakładając ręce na ramiona.
Ta jakże zawzięta dyskusja odbywała się na zapleczu kuźni 'Okucie&Trzewik' należącej do nie kogo innego, jak Girgura. Zawsze miał jakże kreatywne nazwy.
-Złota Księga Kunsztu Rycerskiego- krasnoludowi niespodziewanie przerwały głośne metaliczne brzęki wydawane przez młotek kowalski jednego z czeladników. - Wyobrażasz sobie?!
-Girgur, bracie, księga twoich marzeń znajduję się w bibliotece - w dziale ksiąg wiedzy rycerskiej i w dodatku jest objęta dodatkową ochroną. Nawet nie można jej wypożyczyć do analizowania na miejscu, a co dopiero w domu?!
-Skoro ty tego nie zrobisz - zmarszczył rude krzaczaste brwi, po czym oznajmił zawiedziony, donośnym męskim głosem. - Wezmę kogoś innego.
-Tak też może być, ale nie przychodź do mnie po pomoc w tej sprawie.
Wzruszyłem obojętnie ramionami, lekko zadowolony skierowałem się w stronę drzwi. Kiedy w mych dłoniach znajdowała się niklowa klamka do drzwi, do mych uszu dobiegł już pewny siebie i spokojny głos kowala.
-Dam ci 4 kilogramy żelaza i miedzi na te twoje - co ty tam robisz, plus 7 sakiewek złota.
Po szybkiej kalkulacji umysłowej pewny swojego zdania, dałem odpowiedz:
-Nie grzeszysz Pychą. Nie dam się przekupić.
Spokojnie otworzyłem drzwi i gdy już miałem zamknąć , Krasnolud zareagował mówiąc:
-Za znalezienie Rozbójnika.
W tej chwili nie potrafiłem powstrzymać śmiechu. Twarz Girgura zalała się krwią przybierając karmazynowy odcień , po czym zacisnął pięści.
-Lecz jeśli nikogo nie znajdziesz i tak mi płacisz. - Oznajmiłem rozweselony. - Tylko za znalezienie lub nie.
Dodałem podsumowując.
- Tylko za zalezienie lub nie.
Powtórzył kiwając głową.
Odparłem opuszczając pomieszczenie.
***
I jak tu nie szkoda zachłannego niecierpliwego i wybuchowego przyjaciela, który najprawdopodobniej spędzi resztę swojego żywota w Dou Mennah lub zostanie przeszyty włócznią.
Poszukiwania zakończyły się niespodziewanym sukcesem. Lecz i ten sukces mógł gwałtownie zakończyć się fiaskiem, gdyż rudowłosy krasnolud ciągle się wiercił. - Mogliśmy zostać wykryci.
-Oto Kiara Amitaczi. - Rozbójnik w wersji żeńskiej.
Powiedziałem cicho, podając lunetę towarzyszowi.
-W dodatku z zakażeniem.
Pomyślałem obserwując cel wyprawy.
Ku mojemu zaskoczeniu rozdawała ona brzęczące sakiewki biednym.
Z jednej strony zrobiło się lżej na sercu, ale z drugiej...Mogliby ją zakatować. Przebijając się przez tłumy biednych, tym samym raniąc niewinnych. - Kobieta była zbyt wystawiona na niespodziewany atak.
-Chyba jedzie do swojej kryjówki. - Powiedział przerywając moje rozmyślanie, po czym wcisnął lunetę do moich rąk.
-A, tak ogólnie z ciekawości - Sformułował Girgura, wstając i strzepując ziemię z kolan - Skąd wiesz, że zwie się tak, a nie inaczej?
-Akta mój drogi, akta.
***
Zjawiłem się pierwszy w małym, drewnianym domku.
Bez najmniejszego zdziwienia, zeskoczyłem z dachu łapiąc się rynny, a następnie lądując na ziemi, z gracją asasyna. Po dokonaniu umysłowej analizy otoczenia uznałem, że nikogo nie ma w pobliżu, a Krasnolud długo będzie jeszcze jechał, na tym swoim beżowym kucyku .
Ku mojemu zaskoczeniu były to zwykłe, najzwyklejsze drzwi. - Takie do domu.
Przyzwyczajony do łamania mechanizmów ochronnych drzwi, delikatnie złapałem za klamkę. Bez najmniejszego wysiłku drzwi otwarły się.
Słychać było lekkie skrzypienie podłogi. - Kobieta była drobnej postury.
Kiedy skrzypienia stawały się coraz głośniejsze usłyszałem cichy i delikatny dźwięk przypominający stukanie małymi, oszlifowanymi klockami drewna. - Nadal ma kołczan, a co za tym idzie łuk i strzały - lekkie strzały stworzone na polowanie.
W tej chwili wparował spocony i zdyszany Girgur, który na mój znak zatrzymał się.
Chwilę potem z pokoju wyszła blond włosa rozbójniczka, która kurczowo trzymała się zakażonej rany ciętej na ramieniu.
-Nie jesteś zbyt uważna, gdy jesteś zmęczona…
Oznajmiłem głośno i wyraźnie, by zwrócić uwagę lekko bladej dziewczyny.
Dziewczyna odwróciła się gwałtownie w moją stronę, ze strzałą na napiętej cięciwie łuku.
-Spokojnie. Nie przyszedłem tu, by walczyć.
Odpowiedziałem patrząc na jej lekkie wory pod oczami.
- Więc czego tu szukasz?!
Zapytała, w zasadzie to wykrzyczała, a znajdowałem się dwa kroki od niej.
-Girgur? - Skierowałem wzrok w stronę towarzysza. - Zechcesz łaskawie wyjawić tej miłej pani po co tu jesteśmy?
Dodałem z lekkim sarkazmem.
Kobieta gwałtownie skierowała grot strzały w kierunku towarzysza.
Jedna wycieńczona dziewczyna, w dodatku z infekcją po ranie ciętej, ma ukraść pilnie strzeżoną księgę? Całkiem ogłupiał?
Rudowłosy podszedł do małego stolika kawowego, z wbudowaną szachownicą z marmuru, i rozłożył na niej plan biblioteki Milenium naszkicowany na zżółkłym płótnie.
Dziewczyna zdjęła strzałę z cięciwy, włożyła z powrotem do kołczanu i podeszła do stolika.
Obserwowałem zjawisko opierając się o ścianę domku, kiedy to padły te słowa:
-Dam ci tyle, ile zechcesz rozbójniczko. Od złot po kamienie szlachetne i różnorodne materiały. Może nawet i bronie! Tylko za tą jedną księgę, małą złotą księgę.
Po czym wskazał palcem napis:
Tu znajduję się złota księga kunsztu rycerskiego.
<Kiaro Amitaczi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz