- To dla ciebie. Musisz teraz jeść, żeby nabrać siły. - powiedziałem i poszedłem do stajni. Musiałem zająć się Killerem. Oba konie były w swoich boksach i cierpliwie czekały. Koń Nestii był lekko zdenerwowany. Podszedłem do drzwi boksu i wyjąłem marchewkę. Klacz z początku nie chciała podejść, więc powiedziałem:
- Nie musisz się martwić. Twoja pani czuje się już lepiej i pewnie niedługo do ciebie zejdzie. - klacz w końcu powoli podeszła i z ochotą zjadła smakołyk. Cieszyłem się, że już była trochę spokojniejsza. Usłyszałem, że mój koń się niecierpliwi wiec szybko do niego podszedłem i go pogłaskałem. No, ale jemu chodziło o soczystą marcheweczkę!
- A więc cieszysz się na widok marchewki... - powiedziałem do ogiera, a ten lekko prychnął.
Nagle usłyszałem, że ktoś schodzi po schodach do stajni. Gdy zobaczyłem, że to Nestia lekko się uśmiechnąłem i zacząłem czesać mojego konia. Dziewczyna podeszła do swojej klaczy i zaczęła ja głaskać. po chwili zapytałem:
- I jak się czujesz dzisiaj? - zapytałem nadal czesząc mojego konia.
< Nestia? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz