Obrady przeciągały się coraz bardziej. Z niepokojem obserwowałem jak Aron z czasem traci energię na rzecz znudzenia i znużenia. Niemal wpół leżąc na tronie, podpierał głowę jedną ręką i spod przymkniętych powiek obserwował co się dzieje. Powoli zaczynał przysypiać, i nie zwracał większej uwagi na rozmowy innych władców. Sam także nie wsłuchiwałem się zbytnio, bo dyskusje zeszły na tematy, które moim zdaniem bardziej pasowały do popołudniowej herbatki niż obrad. Ale cóż.
W końcu nie chcąc, by mój brat naprawdę uciął sobie drzemkę, poprosiłem o chwilę uwagi. Władcy spojrzeli na mnie wyczekująco co poskutkowało tym, że jeszcze bardziej chciałem mieć to za sobą. Odchrząknąłem, dyskretnie obudziłem Arona po czym przeszedłem do rzeczy.
- Ja oraz mój brat uważamy, że obrady powinny już zostać zakończone - powiedziałem, starając się w miarę głośno mówić - Słońce dawno zaszło, a my musimy jeszcze wrócić do swoich zamków. Wszystkie sprawy jakie powinny zostały omówione, problemy królestw opowiedziane i w miarę możliwości rozwiązane a wszelkie sprawy handlowe przypieczętowane. Myślę, że nie ma sensu dalej przedłużać.
Rozbudzony Aron pokiwał energicznie głową, podciągając się na tronie. Pozostali władcy ponownie zaczęli ze sobą rozmawiać, ale już o naszej sprawie. Ostatecznie każdy się z nami zgodził.
- Tak więc dziękuję za przybycie - zaczęła Anna - Mam nadzieję, że wszystko co powinno zostać powiedziane na tych obradach takie zostało. W ciągu dalszym pozostajemy w kontakcie listowym. Nie umiem określić kiedy odbędą się kolejne obrady, ale gdy tylko nadejdzie taka potrzeba zostaniecie o tym powiadomieni. Życzę szczęśliwej podróży do domu.
Pożegnaliśmy się z władcami po czym skierowaliśmy się do wrót z symbolem naszego królestwa. Aron ponownie stał się senny i marudząc włóczył się za moimi plecami.
- Rany jakie to było nudne - jęknął - Nie dziwię się, że ojciec nie chciał tu przyjeżdżać to było okropne.
Przytaknąłem lekko głową.
- Obrady się za bardzo wydłużyły - przyznałem - Z czasem zupełnie przestano rozmawiać o tym co ważne,
- Po kiego czorta nam w ogóle te obrady?
- Żeby rozwiązać wszelkie problemy. dogadać się w sprawach handlowych i tym podobne. Poza tym miło było też spotkać wszystkich władców. Nie widzieliśmy ich od lat.
- No tak - mruknął, równając ze mną krok - Księżniczki nam wydoroślały - uśmiechnął się pod nosem, spoglądając na mnie znacząco.
Przewróciłem oczami, nie komentując jego słów.
- Chciałbyś wdać się w romans z którąś z księżniczek? - spytałem w końcu, gdy doszliśmy do koni.
- Co? Nie - prychnął - One są straszne, tyle, że im zaokrągliło się to i owo i jest na co popatrzeć.
- Straszne? - powtórzyłem z rozbawieniem.
- No tak. Nie chciałbym mieć nic wspólnego z żadną z nich.
- A to czemu?
Aron zmarszczył brwi i pokręcił głową, przy okazji poprawiając popręg Colta.
- Anna jest jak taka chińska waza. Wiesz o czym mówię prawda? Idealna w każdym calu, miło na nią popatrzeć. Ale byle dotknięcie a waza ulega zniszczeniu a ty dostajesz po głowie - zaczął w końcu tłumaczyć, wskakując na siodło - Ruth jest jak ty. Ot ładni i pachnący, ale jakby pozbawieni takich uczuć jak pożądanie i tak dalej. Jak figurki lodowe. O Lyrinn nawet nie wiem co do końca myśleć. Wydaje się taka - zamyślił się - no nie wiem, za bardzo z Tierry?
Prychnąłem słysząc to.
- A co z Meer? Mam wrażenie, że przyglądała się tobie - wskoczyłem na Sunrise, i stępem ruszyliśmy ku wyjściu.
- Wiem o tym - skrzywił się - Pewnie wielu chciałoby mieć taką dziewczynę jak ona w łóżku, ale ja mam wrażenie, że jest zbyt podobna do mnie. Wiesz czułbym się jakbym był z samym sobą tyle, że w damskim wydaniu - chyba nieco wstrząśnięty tą myślą, pośpieszył Colta do galopu. Wyjechaliśmy już z tunelu i teraz przed nami ciągnęła się leśna dróżka, którą wyjedziemy na Powietrzny Most.
- Nie sądziłem, że masz w sobie takie opory - zaśmiałem się.
- A weź w ogóle - machnął ręką - Nawet nie chcę o tym myśleć.
Uśmiechnąłem się i popędziłem Sunrise. Przez dłuższą chwilę jechaliśmy w ciszy dopóki nie poczułem narastającego niepokoju. Nieprzyjemne uczucie nasilało się ściskając mnie w żołądku. Rozejrzałem się wokół, ale w najbliższej okolicy nie było nawet drzewa za którym coś mogłoby się kryć. Dziwne.
- Ty też to czujesz Aron? - spytałem brata.
Z poważną miną skinął głową.
- Coś nas obserwuje - odparł cicho - Ale to nie jest zwierze.
- Ani człowiek - dokończyłem za niego. Dreszcze przeszedł nas obu.
- Co to może być?
- Nie wiem - zagryzłem od środka policzek - Mam wrażenie, że patrzy na nas jakbyśmy byli próbkami badawczymi.
- Trafne porównanie. Przyśpieszmy - jak na komendę nasze konie przeszły w cwał. One też to czuły i były równie zaniepokojone co my.
Po pokonaniu kilku kilometrów uczucie zniknęło zostawiając nas z wieloma pytaniami i poczuciem, że na każdym kroku czai się coś co nie jest nam znane i przed czym nie możemy się uchronić. Dopiero pod samym zamkiem odetchnęliśmy, ale nie komentowaliśmy tego zdarzenie. Ja poszedłem do swojego laboratorium, Aron zaś ruszył tylko sobie znaną ścieżką.
Oparłem się ciężko o dębowy stół, analizując to co się stało. Zrezygnowałem ze snu na dzisiaj, zamiast tego ruszyłem do mojej własnej biblioteczki gdzie ukrywałem tytuły, których świat zabronił. Skąd je mam to już moja tajemnica. To jedyna szansa by się czegoś dowiedzieć. Nie podobało mi się, że w Królestwie jest istota, której nie znamy. Musiałem się dowiedzieć co to jest. Za wszelka cenę.
<Władcy czy macie coś jeszcze do dodania?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz