Na koniec... raczej na początek

Każdy z nas jest pi­sarzem i na­pisze tyl­ko jed­na idealną książkę. Co dzień tworzy no­wy roz­dział. Bo­hater przeżywa wiele przygód, spo­tyka set­ki osób. Ak­cja toczy się od poczęcia po samą śmierć. Ty decydujesz co dzieje się w trakcie.
Pięć Królestw to grupowy blog opowiadający historie pięciu narodów żyjących na pięknych terenach kontynentu Amazji. Dołączając wcielasz się w średniowiecznego mieszkańca tego tajemniczego świata. Przygoda czeka na każdym kroku.
Aby dołączyć musisz:
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.

10 sierpnia 2015

Od Kiary - CD. Williama

Obrzuciłam wściekłym spojrzeniem mężczyznę, który opierał się przy ścianie. Wyraźnie mu pokazałam, że raczej się nie polubimy… Już wiedziałam, kto to jest. To ten, który jest niby lepszy ode mnie. Mimo rany uśmiechnęłam się pod nosem, co wyraźnie zdziwiło ich obu. Popatrzyłam na krasnoluda zwanym też Girgur i powiedziałam:
- Zaskakuje mnie, to że dla jednej księgi jesteś wstanie nawet przyjść do mnie do domu, nie bojąc się, że cię zabiję. – powiedziałam z lekkim sarkazmem nadal się uśmiechając.
- Przyznam, że ważna jest dla mnie ta księga. Jednak jeśli chodzi o strach to wiedz rozbójniczko …że nigdy się nie boję. – powiedział odważnie krasnolud.
- Powiedz! – powiedziałam zwracając się do mężczyzny, który nadal się opierał o ścianę. - Jak mnie znalazłeś? Bo raczej z akt tego nie wyciągnąłeś. Starannie zacierałam ślady i wiem, że nikt nie znał mojej tożsamości… No! Kto ci powiedział? – zapytałam, a mój wzrok nadal był skierowany na niego.
- To nie istotnie. Ważne jest to, że wiem, jak się nazywasz. I co najważniejsze… gdzie mieszkasz. – powiedział jakby z lekką dumą.
- Więc powiedz. Jak mam na imię? – zapytałam uśmiechając się. Grałam z nim i uważnie obserwowałam jego reakcje. Zachowanie ciała zdradzało mi więcej, niż myślał. Podczas, gdy on myślał, że ma mnie w garści… tak naprawdę to ja jego miałam.
- Twoje imię brzmi: Kiara, a nazwisko: Amitaczi. – powiedział z uśmiechem na ustach. - Trafiłem prawda? – zapytał, tak jakby wygrał.
- Owszem. – powiedziałam z szerokim uśmiechem, choć rana strasznie mnie bolała. Najwyraźniej moja reakcja zdziwiła mężczyznę i jego towarzysza.
- Nie wyglądasz na zdziwioną… - powiedziała nagle krasnolud.
- Bo nie jestem! Wiem, że mnie śledziliście. – powiedziałam i zwróciłam wzrok na Giguara.
- Skąd? – zapytali wyraźnie zdziwieni.
- Wyczułam waszą obecność. Po za tym… Chodzicie obaj, jak słonie w składzie porcelany. – powiedziałam podchodząc do stolika.
- Skoro wiedziałaś, że cię namierzamy czemu nie uciekłaś, żebyśmy cię nie znaleźli? – zapytał zdziwiony mężczyzna.
- Odpowiedź jest oczywista! Bawiło mnie to. – powiedziałam i spojrzałam na plan.
Popatrzyłam na różne podziemnie korytarze, zabezpieczenia i różne inne przeszkody, które były narysowane na planie. Wszystko było bardzo dobrze strzeżone, ale przechodziłam już przez dużo bardziej zaawansowane zabezpieczenia. Inaczej mówiąc: Bułka z masłem. Ich zabezpieczenia były wręcz prymitywne dla mnie. Spojrzałam na obydwu moich niezapowiedzianych gości i odezwałam się:
- Wiem więcej, niż myślicie oby dwaj. Wiem, jak się nazywacie i kim jesteście. To, że tu przyszliście świadczy tylko o waszej głupocie, ale i też za razem odwagi. Jednakże… czemu miałabym wam pomóc w skradzeniu tej że księgi? – zapytałam z ciekawością.
- To raczej oczywiste! – odpowiedział mężczyzna, którego obecność jakże mnie irytowała. - Znamy twoją prawdziwą tożsamość. – powiedział szeroko się uśmiechając.
- Może i znasz moja tożsamość, lecz powinieneś wiedzieć, że i ja znam twoją! – powiedziałam prosto w oczy mężczyźnie, który jak widać nie był na to przygotowany, lecz chwilowo się opanował, bo nie wiedział czy mówię prawdę.
- Więc, jak mam na imię Kiaro? – zapytała takim tonem, jakby drwił ze mnie.
- Proszę bardzo! Twoje imię to: William Christopher Arcady, a nazwisko: Whitener II. – nagle mężczyzna, aż stanął normalnie ze zdziwienia. Wiedziałam, że trafiłam w dziesiątkę! Nie tylko on miał asa w rękawie! Z uciechą patrzyłam na jego wielkie zdziwienie, lecz zaraz przerzuciłam wzrok na Gigura, który trochę się zgubił w akcji…
- Nie muszę iść do miejsca, do którego mnie wysyłasz. – powiedziałam do niego z uśmiechem.
- Jak to nie przecież mówiłem, że dam ci ile zechcesz! – wykrzyczał krasnolud, który był nie pocieszony moja reakcją. - Jesteś najlepszą rozbójniczka w tym królestwie! Musisz się zgodzić! – znowu krzyknął.
- Nie unoś się tak, tylko słuchaj do końca… - powiedziałam spokojnie do krasnoluda, który jeszcze bardziej się pogubił w moich słowach.
- Nie muszę tam iść, bo już jest w moim posiadaniu ta cała złota księga kunsztu rycerskiego. – powiedziałam a obaj wyraźnie wytrzeszczyli oczy ze zdziwienia i niedowierzania.
- Jak to… - powiedział krasnolud, który popatrzył się na swojego towarzysza.
- To nie możliwe Gigura, żeby ona miała tę księgę! – dosłownie wykrzyczał do niego William.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz morderco Williamie… - powiedziałam takim tonem, żeby lekko go podrażnić.
- Nie pogrywaj tak ze mną kochana… Dobrze ci radze! – warknął mężczyzna.
- Ja?! Miałabym z tobą pogrywać? Williamie! Cóż za pomysły ci chodzą po głowie… - znowu go drażniłam. To co mnie złościło w mężczyznach to było to, że nie szanowali kobiet bądź uważali się za lepszych od kobiet.
- A więc pokaz mi księgę rozbójniczko! – powiedział nagle krasnolud.
- Jak sobie życzysz! – powiedziałam z uśmiechem i poszłam po ważna dla nich księgę.
Już po chwili byłam z powrotem i wyjęłam złotą księgę kunsztu rycerskiego. Oczy krasnoluda aż się zaświeciły z ekscytacji. Chciał ją wziąć do ręki, lecz zaraz mu to uniemożliwiłam. Po krótkiej chwili krasnolud zaczął ze mną negocjować.
- Więc ile za nią chcesz i co? – zapytał poważnie, lecz jego oczy nie schodziły z księgi.
- Nie wiele. Tylko dziesięć tysięcy Piętników. – powiedziałam z lekką uciechą.
- To dość dużo nieprawdaż? – powiedział nagle do mnie krasnolud.
- Być może, ale na pewno cię zainteresują też informacje co do innych takich ksiąg… Równie cennych, jak ta! Stąd taka cena. – powiedziałam lekko z dumą i moje oczy lekko zabłysły.
- Jakie informacje masz na myśli? – zapytał z ciekawością.
- A takie, że to nie jest jedyna złota księga kunsztu rycerskiego… To tylko jedna część, a jest ich razem pięć. – powiedziałam uśmiechając się.
Krasnolud zaczął gorączkowo myśleć, a ja tym czasem znowu popatrzyłam się na Williama, lecz ten też w tym samym momencie na mnie spojrzał. Odwróciłam wzrok i złapałam się za ranę, która była w coraz to gorszym stanie. Musiałam koniecznie iść do medyka, ale problem w tym, że nie miałam wystarczająco sił… Mimo wszystko jakoś musiałam się trzymać zwłaszcza w takiej sytuacji, jak ta. Zastanawiało mnie, co zrobi dalej ten tajemniczy osobnik… ja też podstawiłam go pod ścianą. Przyznam nawet, że był interesujący, ale raczej nie darzy mnie sympatią… Z reszta ja tez go nie za bardzo, po tym jak odkrył moją kryjówkę i za to, że niby jest lepszy ode mnie. Zastanawiało mnie tez czy posiada jakąś moc! Ja władałam żywiołem powietrza, co umiałam zawsze dobrze wykorzystać w każdym możliwym celu. Lekko westchnęłam i wróciłam myślami do mojej młodszej siostry, bo krasnolud bardzo długo myślał…. Miałam nadzieję, że jakoś sobie radzi. Z rozmyślań wyrwał mnie nagle Wiliam, który intensywnie na mnie patrzył, jakby się zastanawiał, co jeszcze ukrywam w zanadrzu. Cóż! Jestem bardziej zaradna i sprytna niż sobie z początku wyobrażał.

< William Whitener II > 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz