- A jednak wykonałaś zadanie Kiaro… - powiedział znowu się głupio szczerząc.
- Tak! Wykonałam… A ty! Teraz wypuść Tiję, bo pożałujesz! – powiedziałam, a dokładniej warknęłam do niego, jak wściekły pies, który nie dawno nie jadł i szczerzył kły na zdobycz.
- I po co te nerwy kochana? Przecież oddamy ci twoja siostrzyczkę… - powiedział patrząc na moją siostrę, która wbija wzrok w stół nic nie mówiąc.
- Powiedz mi Brajros! Po co ta cała szopka?! Czemu miałam okłamać mordercę i tego krasnoluda, którzy przyszli do mnie po tą głupią śmieszną kopię W.Z.K.K.R, która na dodatek nie jest w pełni przepisana? Zastanawia mnie nawet czy to co jest w niej napisana jest do końca prawdą… - powiedziałam zwracając się do Brajrosa, który zwrócił na mnie wzrok.
- Nie ładnie jest węszyć tam gdzie nie wolno… - powiedział znowu się głupawo uśmiechając.
- Dobrze ci radzę Brajros! Lepiej mnie nie prowokuj! Bo nie zawaham się by cię zabić! Zwłaszcza po tym, że porwałeś moją siostrę! – powiedziałam do niego patrząc na moja siostrę przez chwilę.
- Pamiętaj Kiaro, że to ja teraz tu rozdaję karty… Póki mam twoja siostrę będziesz robić wszystko to, co ci każę! –powiedziała triumfalnie.
W tedy nerwy mi puściły całkowicie! Wzięłam nóż ze stołu i przebiłam Brajrosowi jego lewą rękę i przygwoździłam go do stołu. Następnie szybko wyciągnęłam sztylet i przyłożyłam go do jego gardła. Jego ochroniarze chcieli się rzucić na mnie, ale zrezygnowali po tym jak ich szef powiedział przez zęby:
- Stać! Nic nie róbcie! – powiedział ledwie zwijając się z bólu. W tedy się do niego odezwałam, a moja siostra widząc, co się dzieje szybko wyrwała się oprawcom i podeszła obok mnie. Wszyscy klienci zwrócili na nas oczy i zaczęli wytrzeszczać oczy ze zdumienia i zarazem lekkiego strachu. W tedy postanowiłam się ponownie odezwać:
- Jeśli jeden raz zbliżysz się do mnie bądź do mojej siostry.. Mogę ci obiecać, że następnym razem Ne zawaham się wbić ci sztyletu w gardło jak w jakieś cholerna masło! – warknęłam.
- Nie ujdzie ci to płazem! – powiedział grożąc mi.
- Doprawdy?! A kto teraz rozdaje karty?! Jesteś na moim terenie, a ty jesteś zwierzyną, na którą poluje… Twoje porachunki z tamtym krasnoludem i mordercą mnie nie obchodzą tak samo, jak i tego głupie księgi! – powiedziałam nachylając się do jego ucha.
W tedy ukradkiem zobaczyłam tego całego mordercę Williama i jego towarzysza Gigura… W tedy gdy się lekko zagapiłam, ochroniarze Brajrosa na mnie zaszarżowali! Szybko odskoczyłam na bok i zaczęłam z nimi walczyć. Chcieli mnie pokonać na pięści! Żałosne! Z łatwością unikałam ich wszystkich ataków po czym przyłożyłam jednemu w czułem miejsce i uderzyłam pięścią w twarz i już leżał znokautowany! Zostało dwóch! Jeden atakował z tyłu, a drugi z przodu… Czas było im pokazać starą niezawodną sztuczkę. W Momocie kiedy już chcieli mnie w biegu złapać, nagle zrobiłam szpagat, a dwóch osiłków rąbnęło się nawzajem w swoje puste głowy i już leżeli na podłodze… Złapałam szybko Tiję za rękę i rzuciłam dwie bomby dymne na ziemię. W jednej chwili powstał szary dym przez, który nic nie było kompletnie widać. Szybko wybiegłam z siostrą na zewnątrz blokując drzwi wyjścia, żeby osiłki nas nie goniły, po czym szybko wskoczyłyśmy na mojego konia i uciekłyśmy. Koń biegł bardzo szybko i slalomem, bo omijał różne przeszkody. Gdy już uznałam, że jesteśmy bezpieczne zatrzymałam konia w ukryciu i w myślach zaczęłam się zastanawiać: Co ten krasnolud Girgur i ten morderca William robili w tamtej karczmie? Czyżby coś podejrzewali i mnie śledzili? A może Brajros coś zaplanował… W głowie miałam pełno myśli. Teraz miałam problem, bo Brajros tak łatwo mi nie odpuści, zwłaszcza po tym co mu zrobiłam! Poza tym… Girgur i jego towarzysz na pewno usłyszeli strzępek rozmowy między mną i Brajrosem, więc też będą chcieli mnie odnaleźć… Co robić?
< William Whinter II >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz