Gdy byłam przed nią, zauważyłam, że ma jeszcze świeże ślady łez na policzkach.
- Czy ty płakałaś? - zapytałam.
Spuściła wzrok, ale zaraz odpowiedziała:
- Nie, dlaczego tak uważasz?
Nie chciałam drążyć tematu, dlatego szybko go zmieniłam.
- Powiem ci, że twoja przyjaciółka jest wspaniała! Uplotłyśmy razem, to znaczy ja plotłam wianki z bluszczu.
Szybko założyłam dziewczynie na głowę wianek i śmiejąc się rzekłam:
- Ładnie ci w nim. Nie musisz dziękować. Jak poszły polowania?
W odpowiedzi pokazała mi worek, w którym jak myślałam coś było. Nad moją głową przeleciał jakiś ptak. Odwróciłam się w tamtą stronę, jednak ten zniknął za gęstymi drzewami.
- Możemy już iść? Wiem, że ten las jest jak twój drugi dom i w ogóle, ale ja się w nim bezpiecznie nie czuję.
- Dobrze - odpowiedziała i zabrała swój łup.
Ja zrobiłam podobnie, tylko chwyciłam skrzypce i aby mi dodać trochę otuchy zaczęłam na nich energicznie grać. Nagle runęłam jak długa na ziemię, moja skrzypce opadły na szczęście na mech.
- Salvia? Nic ci nie jest?
Szybko wstałam, pozbierałam się i zobaczyłam dziwny błysk w trawie. Pomyślałam, że coś zgubiłam, jednak gdy tego dotknęłam usłyszałam krzyk Alexandry i zgrzyt metalu. Moja ręka była w dziwnej pułapce. Po kilku sekundach ból przeszedł do głowy i zaczęłam wyć jak postrzelone zwierzę.
Alexandra? Przepraszam, ale nie mogłam niczego innego wymyślić ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz