-Masz rację...- wstałam po chwili namysłu i po kolejnej minucie ciszy- Lepiej chodźmy do Miasta Powietrza. Może znajdziemy jakąś karczmę...- ułożyłam torbę przy siodle Deniver`a.
-Skąd ta nagła uległość?- również wstał, szykując się do drogi.
-Nie nazwałabym to uległością... raczej... przyznaniem racji, a wiec, że nie często to robię- uśmiechnęłam się lekko pod nosem, odwrócona tyłem do mężczyzny, więc raczej tego nie zauważył.
-Czyli powoli wychylam się poza normy?- chyba pierwszy raz od czasu kiedy go poznałam wyczułam w jego głosie lekki sarkazm.
-Może...?- wzruszyłam ramionami, przyjmując z powrotem obojętną postawę, lecz tym razem całkowicie wyluzowaną.
Wsiadłam na konia, poprawiając sobie płaszcz na ramionach oraz zakładając kaptur. Widząc jak szybko zmienia się pogoda, wywnioskowałam, że zacznie padać.
-Po nie długim czasie powinniśmy dojechać do miasta. Patrząc z twoich map, nie jesteśmy aż tak daleko- pierwszy ruszył Gabriel na swoim ogierze.
-Mam taką nadzieję. Zbliża się deszcz- spojrzałam w górę- Mam dość na dzisiaj wrażeń, a mokra już tego nie zniosę. Nie myśl, że jestem rozpieszczona... po prostu wolałabym być sucha- spięłam boki swojego konia, który ruszył do kłusa.
Idealnie przed deszczem dotarliśmy do karczmy w pobliżu miasta. Konie wyglądały na zmęczone, dlatego postanowiłam przenocować tu jedną noc, o którą oczywiście musiałam się wykłócać z karczmarzem, ponieważ ten chciał więcej pieniędzy niż zwykle. W końcu przystał na moja propozycję, lecz widać było niezadowolenie w jego oczach.
-Wybacz za tą kłótnię- usiadłam obok towarzysza, oglądając się ostatni raz na karczmarza.
-Zawsze jesteś tak bojowo nastawiona do ludzi?- to raczej było pytanie retoryczne, dlatego odpowiedziałam mu kolejnym lekkim uśmiechem.
-A ty? Nocujesz tu czy też ruszasz dalej?- zapytałam z ciekawości.
-Przenocuję tu też. Przynajmniej ominie mnie deszcz, aczkolwiek jestem przyzwyczajony do takich warunków- wypił łyk czystego, jasnego piwa.
-Czasem można sobie pozwolić na odrobinę luksusu- powtórzyłam za nim jego czynność.
-Luksusu? Ja bym to nazwał codziennością...
-Tak czy inaczej, na w swojej podróży często sypiałam pod gołym niebem, chociaż ostatnimi dniami pogoda mi dopisywała- zaczęłam jeździć palcem po blacie stołu, który chyba przeżył wiele bójek w tej gospodzie- Co planujesz potem? Może nie grzecznie tak pytać kogoś, ale tak z czystej ciekawości...?- przeniosłam na niego skupiony wzrok.
<Gabriel? Wybacz za tandetę...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz