Na koniec... raczej na początek

Każdy z nas jest pi­sarzem i na­pisze tyl­ko jed­na idealną książkę. Co dzień tworzy no­wy roz­dział. Bo­hater przeżywa wiele przygód, spo­tyka set­ki osób. Ak­cja toczy się od poczęcia po samą śmierć. Ty decydujesz co dzieje się w trakcie.
Pięć Królestw to grupowy blog opowiadający historie pięciu narodów żyjących na pięknych terenach kontynentu Amazji. Dołączając wcielasz się w średniowiecznego mieszkańca tego tajemniczego świata. Przygoda czeka na każdym kroku.
Aby dołączyć musisz:
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.

1 września 2015

Od Namidy - CD. Aureliusa

Dziś wstałam z pierwszymi promieniami słońca. Zdecydowanie wolałam tak wczesne pory, ponieważ wiedziałam, że w tych porannych godzinach nie spotkam zbyt wielu ludzi na zewnątrz. I o to właśnie chodziło. Nie lubię przebywać w zbyt tłocznych miejscach.
Usiadłam na łóżku i zaczęłam się zastanawiać, co by tu dzisiaj porobić. Hmm.... w sumie, to dawno nie widziałam się z Arią. Wstałam i podeszłam do małej spiżarni. I niestety po drodze będę musiała się udać do miasta po zakupy. Super. No oczywiście. To było do przewidzenia. Dzień zapowiadał się zbyt pięknie. Westchnęłam. No trudno, będę musiała się przeciskać przez masy ludzi.
Podeszłam do szafy, wyjęłam wygodne ubrania i udałam się do łazienki, aby wziąć szybką kąpiel. Gdy wyszłam już gotowa, okazało się, że jest strasznie późno. Biegiem udałam się do stajni i przywitałam moją przyjaciółkę. Wyprowadziłam ją z boksu i dałam smakołyk, zanim ją osiodłałam. Po jej bokach przywiązałam kilka tobołów oraz łuk, strzały i katanę. Kto wie, może dzisiaj uda mi się potrenować. Spakowałam również na dno jednej z toreb kartkę z piosenką, nad którą obecnie pracowałam. Dawno żadnej nie stworzyłam, a liczyłam, że dzisiejszy dzień nie będzie na tyle stracony, że nie będę miała na to czasu. Sprawdziłam jeszcze cały sprzęt i wsiadłam na Arię. Ta z radosnym rżeniem udała się w stronę miasta. Ona chyba bardziej cieszyła się z tej wycieczki, niż ja.
Po piętnastu minutach byłam już na miejscu. Było jeszcze bardziej tłoczno, niż zwykle. A szum rozmów nie pozwalał mi nawet usłyszeć własnych myśli. Cudownie.
Postanawiając się tym nie zrażać udałam się w kierunku pierwszego straganu. Po mojej prawej dostrzegłam chłopaka o brązowych włosach, który właśnie odchodził. Niby nic, ale nagle dostrzegłam, że wypadł mu jeden ze sztyletów. Podnosiłam go i zaczęłam wewnętrzną walkę. Zostawić go czy oddać. Ale jeżeli go zawołam, to zacznie się rozmowa. Nie lubię rozmawiać z innymi. No ale nie mogę go tak zostawić. Po długich rozmyślaniach, postanowiłam oddać zgubę właścicielowi.
- Hej ty! - zawołałam
Chłopak po chwili się odwrócił. Wzięłam kilka głębszych wdechów dla uspokojenia i podeszłam do niego.
- Wypadł ci jeden ze sztyletów - powiedziałam, wyciągając w jego stronę rękę trzymającą sztylet i starając się zachować spokojny ton głosu.

Aurelius?

2 komentarze:

  1. Odpiszę ci w piątek, dobrze?
    W tygodniu mam słaby dostęp do komputera, zazwyczaj piszę z telefonu. W tym tygodniu jednak nie dam rady, zważywszy iż jutro późno kończę lekcje. Odpiszę ci jak tylko wrócę do domu w piątek. Wybacz za utrudnienia. :\/
    Aurelius.

    OdpowiedzUsuń