- Co? ! Dlaczego? ! wrzasnąłem zdziwiony
- Bo tak... warknęła
omijając mnie szerokim łukiem. Szybko zeszła po stopniach na dół, wbiegła do
salonu i wzięła z sofy swoją granatową pelerynę. Zjechałem po poręczy schodów i
w mgnieniu oka stanąłem za nią, łapiąc ją mocno w tyle.
- Puszczaj mnie... syknęła, zniżając dłoń w stronę swojego uda. W
porę zorientowałem się że sięgnęła tam po sztylecik. Złapałem ją za dłoń w
której miała broń i momentalnie jej ją wyrwałem, wyrzucając za siebie.
- Oj nie ładnie, panno Sygno... szepnąłem jej do uszka
- Czego ode mnie chcesz? ! zaczęła się wyrywać
- Szczerej rozmowy... wtedy puszczę cię wolno... odparłem łagodnie
- Prędzej się uwolnię... prychnęła
- Choćby ci się udało mi wyrwać, jestem tutaj dosyć
wpływowym człowiekiem więc straż we wszystkich królestwach dała by sobie z tobą
radę... uśmiechnąłem się triumfalnie
- To się nazywa szantaż! odparła zbulwersowana
- Nie, transakcja wiązana... wyszczerzyłem się a moje błękitne oczy, błysnęły
- Nigdy nie zaufam temu kto ma krew na rękach moich braci...
spojrzała na mnie z nienawiścią, wbijając
mi ostre paznokcie w skórę przedramienia aż do krwi. Syknąłem cicho z bólu i
przygwoździłem ją do ściany by nie mogła się ruszyć.
- Uspokój się... chcę pogadać pokojowo... westchnąłem
Kobieta milczała, słyszałem tylko jej rytmiczne bicie serca
oraz nieregularny oddech.
- Neron... wyszeptała
moje imię po kilku minutach zastanowienia
- Powiedz mi, dlaczego tak bardzo ci na mnie zależy? dodała
Przygryzłem wargi, odwracając od niej wzrok.
- Jest kilka konkretnych powodów... zmarszczyłem delikatnie brwi
- Domyślam się jakich, lecz kiedy poznałbyś moje prawdziwe
ja, od razu zmieniłbyś do mnie nastawienie... rzekła, łagodnym tonem
- Co masz na myśli? zmrużyłem oczy
- Jeżeli obiecasz że nikomu mnie nie wydasz i potem
pozwolisz mi odejść bez scen ...
- Dlaczego miałbym cię wydać? Do tej pory tego nie zrobiłem...
- Teraz sytuacja mocno się pokomplikowała... nie może mnie tu być...
- To moja wina? Przeze mnie?
- W pewnym sensie... zrozumiesz gdy ci pokażę...
- Próbujesz się wykręcić ... uciekniesz gdy cię puszczę ... już ja cię dobrze znam ...
Kobieta spojrzała na mnie poważnie.
- Nie tym razem... to
za poważna sprawa... burknęła
- Eh, no dobrze ... uległem, puszczając ją. Odsunąłem się trochę
od niej.
- Chodź za mną... pociągnęła mnie za rękę. Wyszliśmy na
oświetloną pochodniami ulicę by zniknąć daleko za murami miasta w ciemnym lesie.
Kobieta odeszła kilka kroków ode mnie, coś wymruczała pod
nosem. Nagle uniosła się w powietrze, jej postać zajaśniała dziwnym blaskiem.
Cofnąłem się do tyłu pod wpływem silnego powiewu wiatru. Gdy
otworzyłem oczy, przede mną ukazał się najprawdziwszy, młody smok o barwie
truskawkowej wielkości dorosłego konia.
Byłem w szoku. Moje serce zaczęło szybciej bić, podskakiwało
mi prawie do gardła. Przecież jestem bez broni, mogła mnie z łatwością zabić...
Jednak ona tego nie zrobiła. Spojrzała na mnie tylko swoimi
szkarłatnymi ślepiami po czym wzbiła się w powietrze i zniknęła mi z oczów.
Byłem wstrząśnięty tym co przed chwilą zobaczyłem. Dość że
ta tajemnicza kobieta jest poszukiwaną złodziejką to w dodatku umie zmienić się
w smoka...
Ale przecież jej nie wydam... teraz przynajmniej zrozumiałem
o co jej chodziło... chciałem jej wszystko wyjaśnić...
Wróciłem do domu no bo cóż mi innego pozostało? Wniosłem
rzeczy kobiety które tu zostawiła do jej pokoju a sam udałem się na spoczynek
do swojej sypialni. Padłem zmęczony na łoże.
~Rano~
Obudził mnie rano hałas, otwieranych drzwi. Zapomniałem je z
tego wszystkiego wieczorem zamknąć. Szybko wybiegłem z pomieszczenia do salonu
z myślą że kobieta wróciła po swoje rzeczy.
Przed moimi oczami ukazała się jednak postać Ramzesa.
- O, witaj bracie... uśmiechnął się ciepło
- A to ty... burknąłem, wkładając ręce do kieszeni spodni
- Coś się stało żeś taki przygnębiony? spytał troskliwie
- Spieprzyłem pewną sprawę... wyciągnąłem fajkę i podpaliłem ją wychodząc
przed dom
- No więc opowiadaj, może doradzę...
- Nie mam ochoty...
- Mi możesz o wszystkim powiedzieć, na prawdę...
Westchnąłem tylko cicho, zaciągając się kolejny raz. Nie
czułem się najlepiej z tym faktem że dziewczyna mogła już nie wrócić.
- A gdzie ta nasza nowa współlokatorka? wwiercił we mnie swe przenikliwe spojrzenie
Nic nie odpowiedziałem, patrzyłem się tylko w pustą
przestrzeń przed sobą.
- Hm... więc o nią chodzi... usiadł obok mnie, na schodach przed domem
- Nigdy nie widziałem cię w takim stanie. Zawsze łazisz
zadowolony, pełno lasek kręci się dookoła ciebie. mruknął zdziwiony
- Zamierzam z tym skończyć, chciałbym się ustatkować... westchnąłem
- Ale z nią? No proszę cię. Jest tyle fajnych lasek jak np. Ashlyn albo Caroline...
- To twój
gust. odparłem ostro
- Dziwne. Zawsze myślałem że wolisz starsze i do tego
brunetki, szatynki, rude... Nie wierzę że się zakochałeś... zarechotał
- Nie śmiej się ze mnie, ona na prawdę zawróciła mi w głowie...
rzekłem poważnie
- Hm... dobra. Ale dalej nie rozumiem w czym jest problem?
- Ona odeszła i nie wiadomo czy wróci bałwanie! Znienawidziła
mnie za to że zabijam smoki... warknąłem
- Hehe to cud że ja jeszcze nie leżę pod twoimi nogami... wyszczerzył się złośliwie
- Rodziny nie krzywdzę... wystawiłem mu język
- Czyli ona też potrafi zmieniać się w smoka? A to ci
dopiero! Myślałem że jestem jedyny... wrzasnął uradowany
Nagle nad naszymi głowami przeleciał sztylet i wbił się w
pień drzewa przed nami. Obróciliśmy się a kilka metrów za nami stała Sygna.
- Co ty robisz, chcesz nas zabić? jęknął przerażony Ramzes
- Powiedziałeś mu! Obiecałeś że nikomu nie wygadasz! warknęła wkurzona dziewczyna
- Ufam mu. odparłem
pewnie
- Ja tobie też ufałam i na nic się to zdało... to był mój
największy błąd... zacisnęła pięści ze
złości
- Sygna... podszedłem
do niej a ta cofnęła się do tyłu
- Jesteś zwykłym śmieciem! Nic nie wartym dupkiem! Kiedyś poderżnę ci gardło! ryknęła
- Uuu ostro... zachichotał Ramzes a ja tylko zmierzyłem go
lodowatym spojrzeniem
- Proszę cię, pogadajmy. To wszystko nie tak jak ci się
wydaje... mruknąłem poważnie
- Myślisz że mam ochotę rozmawiać ze zdrajcom i mordercom w
jednym? prychnęła
- A czy ty nie miałaś odejść i nigdy tu nie wracać? wtrącił się jak zawsze mój kretyński braciszek
- Owszem, zrobię to. Przyszłam tylko po swoje rzeczy... wpadła do swojego pokoju a ja za nią. Zamknąłem
drzwi za sobą gdyż nie miałem innego wyjścia.
- Posłuchaj mnie. Ja nie zabijam animagów... rzadko kiedy
też smoki... zacząłem ale mi przerwała
- Zamknij się. Nieistotne jest to czy jest to prawdziwy smok
czy animag, nie rozpoznał byś i zabił od razu bez zastanowienia...
- Zabijam tylko osobniki chore lub na prawdę stare, ewentualnie
te które zagrażają mieszkańcom królestwa... Tak, złe smoki również istnieją...
- Fajną bajeczkę sobie wymyśliłeś. Pewnie to pułapka i zaraz
wpadnie tu chorda strażników zewsząd... prychnęła
- Przestań, nie wygaduj głupot... podszedłem do niej, łapiąc ją za ramiona
- Daj mi spokój... nie chcę cię znać... spojrzała mi w oczy
- Sygna, proszę cię... daj mi drugą szansę... jęknąłem błagalnie
Sygna?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz