Na koniec... raczej na początek

Każdy z nas jest pi­sarzem i na­pisze tyl­ko jed­na idealną książkę. Co dzień tworzy no­wy roz­dział. Bo­hater przeżywa wiele przygód, spo­tyka set­ki osób. Ak­cja toczy się od poczęcia po samą śmierć. Ty decydujesz co dzieje się w trakcie.
Pięć Królestw to grupowy blog opowiadający historie pięciu narodów żyjących na pięknych terenach kontynentu Amazji. Dołączając wcielasz się w średniowiecznego mieszkańca tego tajemniczego świata. Przygoda czeka na każdym kroku.
Aby dołączyć musisz:
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.

16 września 2015

Od Wintera - CD. Nastii

- Nastia - przedstawiła się z uśmiechem na ustach. Nie mogłem tego nie odwzajemnić - ten uśmiech, tak znajomy choć myślałem, że wyparłem go z pamięci już lata temu... Nie mógł być prawdziwy.
Stałem w pewnej odległości od dziewczyny z rękami założonymi na piersi. Mój uśmiech jeszcze się poszerzył gdy dostrzegłem, że po przemianie w człowieka, Nastia stała przede mną zupełnie naga. Jej jasna skóra lśniła w nielicznych promieniach słońca przebijających się przez korony drzew, co podkreślało tylko niezwykły kolor włosów dziewczyny, swobodnie opadających na ramiona i plecy - niczym nie spięte, zmierzwione przez wiatr.
Patrzyła na mnie z wyższością, zupełnie, jakby nie zauważyła, że nie ma na sobie żadnego ubrania.
- Miło poznać - odparłem i przekrzywiłem nieco głowę przyglądając się baczniej zarysowi jej piersi. Nie mogłem oderwać wzroku od ciała Nastii. Zdawało się, że znam je tak dobrze... a jednak dziewczyna, która się pod nim skrywała, była zupełnie inna. "Czy to możliwe, że mam halucynacje?" pytałem sam siebie. - No i dziękuję za przepiękne widoki - dodałem patrząc w jej niezwykle niebieskie oczy. W pierwszej chwili, zmarszczyła lekko brwi, jak to miała w zwyczaju, gdy mówiłem coś, co nawet ją zaskakiwało. "Tyle, że to nie jest ona" przypominał mój mózg sprawiając, że prawda wciąż od nowa i od nowa uderzała we mnie, jak kubeł lodowatej wody. Moje serce od lat skrywało się w ciemnym, ciasnym pokoju bez okien, gdzie w spokoju mogło lizać rany, jednak wraz z pojawieniem się tej dziewczyny, rany znów zaczęły krwawić.
Widząc nic  nierozumiejący wzrok Nastii, z uśmiechem powędrowałem wzrokiem wzdłuż jej zgrabnej szyi i zatrzymały się na śnieżnobiałym brzuchu. Idąc tropem moich oczu, spojrzała w dół i aż pisnęła uświadamiając sobie prawdę.
Zabawnie było patrzeć, jak w panice próbuje zasłonić się rękami, jednak zdawałem sobie sprawę, jak krępujące musi to dla niej być. Całkiem naga, w lesie, z obcym mężczyzną...
Zdjąłem z ramion kurtkę z miękkiej skóry i zbliżając się ostrożnie, okryłem nią ramiona Nastii. Dziewczyna prawie natychmiast owinęła się nią jak najszczelniej spoglądając na mnie podejrzliwie.
- Jestem Winter - przedstawiłem się, stając znów w bezpiecznej odległości. Uświadomiłem sobie, że wcale nie chciałem, by uciekła. Z pewnych powodów, zaczynało mi zależeć na poznaniu jej. Tego jaka jest, co lubi, czego się boi. Wypełnić umysł nowymi, pozytywnymi wspomnieniami by nie musieć przeżywać w snach wciąż tej samej tragedii.
Widziałem, jak Nastia trzęsie się z zimna panującego w lesie. Kurtka, choć ciepła i zdecydowanie za duża, nie zdołała całkowicie uchronić dziewczyny przed temperaturą. Przypatrywałem się jej bosym stopom, ale moją uwagę przykuło zadrapanie ciągnące się przez prawię całą długość lewej łydki. Wyglądało na świeże i niezbyt głębokie, jednak jej okolice już przybrały niepokojąco czerwoną barwę.
- Zadrapałaś się? - spytałem, a Nastia automatycznie zerknęła za zranioną nogę.
Wzruszyła ramionami starając się utrzymać obojętną minę, jednak nawet ona musiała dostrzec, że rozcięcie nie wygląda najlepiej.
- To pewnie stało się, kiedy biegłam. Nic takiego.
Nie potrafiłem powstrzymać się przed zbadaniem jej. Jeśli nauczyłem się czegoś, przez lata spędzone w Sekretnej Dżungli, to że nie można lekceważyć żadnej nabytej tu rany. Wiele z pozornie nic nieznaczących roślin, potrafiło zabić w przeciągu kilku godzin.
Ukląkłem przy dziewczynie, przyglądając się ranie. Dziewczyna automatycznie chciała się odsunąć, jednak powstrzymałem ją mówiąc, że jestem lekarzem. W półmroku nie mogłem dostrzec zbyt wiele szczegółów, jednak jednego byłem pewny. Organizm zbyt szybko i zdecydowanie zbyt gwałtownie reagował na tak powierzchowną ranę. O cokolwiek skaleczyła się Nastia, musiało być to bardzo trujące.
- Nie wygląda to dobrze... - zacząłem, jednak dziewczyna od razu mi przerwała.
- To tylko zadrapanie. Za tydzień nie będzie już śladu.
- Za tydzień możesz już być martwa. Nie jestem pewny co to jest, ale ma bardzo silną truciznę. - wyraźnie zbladła słysząc o truciźnie, jednak zachowała kamienną twarz. - Powinnaś przyjść do mojego gabinetu. To niedaleko. Powiedziałbym, że za rogiem, ale... jesteśmy w lesie. - starałem się jakoś rozluźnić sytuację. Rozśmieszyć ją lub chociaż zażenować kiepskim żartem. - Powinienem znaleźć tam również jakieś porządniejsze ubranie dla ciebie. Chyba, że do tego wszystkiego chcesz również się przeziębić?
Stała przez chwilę przyglądając mi się i rozmyślając nad wszystkimi za i przeciw. Za - mogła umrzeć, przeciw - musiałaby pójść ze mną do mojego domu. Czytałem z jej twarzy jak z otwartej księgi i już to sprawiało, ze w piersi czułem narastający ból. Ale teraz nie była tylko dziewczyną poznaną w lesie. Stała się pacjentką.
- Mogłabym po prosu zmienić postać i uciec - stwierdziła, przyglądając się mojej reakcji. Pokiwałem głową na znak zgody.
- Mogłabyś. Ale nie jestem weterynarzem.

<Nastia? Pozwolisz się uratować? Wybacz... nie bij ;-; >


2 komentarze: