Dziewczyna uniosła głowę, ale jeszcze wyżej powędrowały jej brwi. Spojrzała na mnie ze skupieniem, krzywiąc się przy tym leciutko.
- No chyba sobie kpisz - parsknęła, z kiepsko ukrywanym śmiechem - Czy ktoś w ogóle miałby czas, żeby wymieniać wszystkie te epitety?
- Ależ oczywiście - udałem wzburzenie - Na Zamku nie mówią na mnie inaczej. No poza kilkoma osobami, ale na nie nie powinno się w ogóle zwracać uwagi.
- Ach tak? Ciekawa jestem jak uprzywilejowane są te osoby, że mają zaszczyt zwracania się do ciebie per Aron.
- Właściwie to - chciałem już sprostować całą sytuację, ale w ostatniej chwili ugryzłem się w język - Właściwie to tylko dwie osoby. Więc raczej dostosuj się do tej reszty, która nazywa mnie tak jak ci opisałem. Tymi pięknymi jakże zgodnymi z prawdą epitetami, które mam nadzieję pamiętasz - spojrzałem na nią z udawaną groźbą - bo jeżeli nie..
- To co? - Caroline wydawała się niewzruszoną moja mową.
- To obetnę ci najpierw język a potem całą twoją śliczną główkę - uśmiechnąłem się czarująco.
- Jeżeli flirtujesz tak z każdą napotkaną dziewczyną to ja się nie dziwię, że tron wciąż należy do twojego ojca - zaśmiała się, patrząc na mnie z przekorą.
Teatralnym gestem złapałem się za serce, biorąc głęboki wdech i zginając się lekko.
- Jak możesz tak mówić? - szepnąłem zbolałym głosem - Jak? Nawet nie wiesz jak mocno mnie zraniłaś w tym momencie. Moja duma.. ona płacze, rozumiesz? Ugodziłaś ją prosto w jej małe pyszałkowate serduszko. Takie maleńkie, ciupkie, niewinne serduszko. Och wy kobiety naprawdę nie macie za grosz uczuć i w waszych piersiach musi być kawałek lodu zamiast serca - zerknąłem na nią z wyrzutem.
- Nie dramatyzuj tak. Przecież nie miałam nic, ale to nic złego na myśli.
- Aha jasne - burknąłem prostując się - Najpierw musiałabyś myśleć.
Dziewczyna obruszyła się i nastroszyła. Jej spojrzenie stało się stalowe i niby miecze wpijała je we mnie próbując chyba zadźgać moją duszę na śmierć.
- Przecież nie miałem nic złego na myśli - mój przepełniony słodkością głos mający parodiować jej własny chyba leciutko wytrącił Caroline z równowagi.
- Nie dramatyzuj tak - machnąłem lekceważącą ręką, ale uśmiechnąłem się z sympatią do dziewczyny- Jeżeli tak ci zależy w ramach rekompensaty mogę zabrać cię na bal. Hę, co ty na to? Jest taki jeden za tymi drzwiami wyobraź sobie. No nie daj się prosić - mój wzrok przybrał szczenięco-proszący wyraz - Jest tam poncz i Mattias jakbyś chciała pogadać o książkach czy o nielubieniu tego przyjęcia i w ogóle.
<Caroline? No chyba nie odrzucisz tej kuszącej propozycji? xd>
Tak to opowiadanie jest w całości dialogiem.
Tak to opowiadanie jest w całości dialogiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz