- Ashlyn... piękne imię, idealnie do ciebie pasuje blondyneczko... -
uśmiechnąłem się miło
- Ale na pewno nie pasuje do mojej osobowości. - burknęła
Przyjrzałem się ostatni raz temu sztyletowi po czym
ostrożnie oddałem go właścicielce.
- Musisz na niego bardziej uważać, jest wart kupę forsy... -
zwróciłem jej cenną uwagę
- Nie powtórzę już tego błędu... - odparła pewnie
- Co to byli w ogóle za kolesie, co? - przechyliłem lekko
głowę w bok, patrząc na nią
- Piszesz o mnie książkę? - prychnęła
- No pomogłem ci, to chyba mam prawo o tym wiedzieć... - oparłem
się plecami o pień klona. Obserwowałem ją uważnie, przyglądałem jej się. Spodobała
mi się, w sumie było by to dziwne gdyby było inaczej. W końcu jestem
romantykiem.
- Nie prosiłam o to... dała bym sobie radę... - patrzyła na
mnie z wyższością
- Też tak myślę i właśnie to sobie najbardziej cenię w
kobietach, samodzielność. Rzadko która posiada tą cechę... - pochwaliłem ją
Kobieta była zdziwiona moim dopowiedzeniem. Na pewno
spodziewała się innej odpowiedzi która zawsze mocno frustruje płeć piękną...
- Może zechciała byś się napić ze mną jakiegoś drinka czy
coś? - zaproponowałem
- Taa, żebyś mnie najpierw upił, a potem wykorzystał... już
ja was znam... - przewróciła oczami
- Wcale do tego nie dążę ku twojemu wielkiemu rozczarowaniu
ale jeżeli chcesz to nie mam nic przeciwko... - wyszczerzyłem się
- Nie próbuj się wymigiwać i tak już jesteś w pułapce...
- Chcę cię poznać a jeżeli się nie zgadzasz to wystarczy mi
twoje niewerbalne towarzystwo... - wzruszyłem ramionami
Ashlyn?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz