Na koniec... raczej na początek

Każdy z nas jest pi­sarzem i na­pisze tyl­ko jed­na idealną książkę. Co dzień tworzy no­wy roz­dział. Bo­hater przeżywa wiele przygód, spo­tyka set­ki osób. Ak­cja toczy się od poczęcia po samą śmierć. Ty decydujesz co dzieje się w trakcie.
Pięć Królestw to grupowy blog opowiadający historie pięciu narodów żyjących na pięknych terenach kontynentu Amazji. Dołączając wcielasz się w średniowiecznego mieszkańca tego tajemniczego świata. Przygoda czeka na każdym kroku.
Aby dołączyć musisz:
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.

13 września 2015

Od Anthony'ego - CD. Elisabeth

Dla mnie wiecznością było brak widzenia mojego El Dia Octavo. Koń również ucieszył się na mój widok. Jął rżeć i tupać kopytem, jakby z grymasem, iż nie przychodziłem. Bez słowa przytuliłem ogiera i szepnąłem tylko "jest dobrze". Znalazł się pod dobrą opieką w tym czasie. Ufałem, że Elisabeth o niego dbała, tak samo jak o swoją klacz. Octavo miał przynajmniej jakąś towarzyszkę swego pokroju. Czasami miewam wrażenie, że mnie ma już dosyć. Teoretycznie na jego miejscu, też bym tak miał. Znikąd poczułem ciężkawy łeb na swoim ramieniu, który przyciskał mnie do cielska zwierzaka. Owszem, było mi mało wygodnie przez dalszy brak sił. Chwilowo jednak zamknąłem oczy, chcąc pogrążyć się w chwili zapomnienia o wszystkim. O tym co jeszcze muszę zrobić, ile długów spłacić. O tym co właściwie tutaj robię. Próbowałem oczyścić umysł, pozbyć się każdej chociażby najmniejszej myśli zamkniętej w pałacu umysłu. Zza siebie usłyszałem jednak głos, dla mnie znajomy.
- Nadal jesteś słaby, powinieneś wrócić i odpocząć. – mruknęła Elisabeth, jakby zmartwionym tonem.
Podobało mi się to, że ktoś się o mnie troszczy. Długo już tego nie doświadczyłem. Odsunąłem się więc posłusznie od wierzchowca i podszedłem do blond-włosej. Obdarowałem ją lekkim uśmiechem.
- Jutro się wyniosę, nie będę sprawiał ci kłopotów, jestem jedynie błaznem. – zaśmiałem się cicho przypłacając to wstrząsem wnętrzności co równało się ze słabym bólem.
Odwróciwszy się w stronę przeciwną, rozejrzałem się nieco. Jakby chcąc zapamiętać to miejsce, zamknąć we wspomnieniu, jak to robiłem w domu. Do tej pory pamiętam wiele. Uśmiechającą się Millefiori, która lubiła czasami coś ugotować. Chciałbym ją spotkać, tęskniłem za nią wtedy najbardziej. Chciałem, by była przy mnie i opiekowała się mną. Oczywiście nie przeszkadzał mi fakt, że robi to piękna, nieznana mi kobieta, przeciwnie. Jednak miło jest mieć rodzinę przy sobie, a raczej jej resztki. Zastanawiałem się, jak sobie radzi moja siostra. Jak jej się powiodło w życiu, kim jest, jak żyje. Nie umiałem sobie odpowiedzieć na takie pytania, mimo że bardzo chciałem.
Zwróciłem wzrok na kobietę, którą aktualnie mogłem nazwać opiekunką, była przy mnie przez cały ten czas. Nie zostawiła mnie na pastwę losu, tam, na ulicy. Jak powinienem się jej odwdzięczyć? Karmiła mnie, przyprowadziła medyka, dała posłanie. Czego mogłem chcieć więcej? Ruszyłem więc w stronę schodów wiodących do komnaty.
- Pomożesz mi, Pani? – zwróciłem się w jej stronę, przeczesując chudymi palcami włosy.

< Elis? Żaden problem. >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz