Słyszałem krzyki oraz nagłe milknięcia. Niepokoiłem się o dziewczynę, która to ciągle mi pomagała. Co właściwie się tam działo? Może potrzebowała pomocy, złodziejka jak sądziłem, nie mogła mieć dobrych zamiarów. Na takich trzeba uważać. Nigdy nie wiadomo co im po głowie chodzi, a w ostatecznych sytuacjach nie bronią się od ugodzenia kogoś sztyletem. Jednak jak dla mnie, kobiety potrafią się pohamować w wielu kwestiach, to i zabijanie inaczej na nie wpływa. Nic o tym jednak nie wiem, nikogo nie pozbawiłem życia. Teoretycznie nie zamierzam, choć kto wie jak to wyjdzie w przyszłości i praktyce. Dźwignąłem się więc i poczłapałem do okna, zgięty z poduszką przy brzuchu. Pomagała mi. Przyciskając ją nieco, mogłem iść tak pochylony w przód, bo o wyprostowaniu się – mogłem jedynie pomarzyć. To przynosiło za duży ból. W jednym dniu wstałem dwa razy i znów podchodziłem do okna. Nie miałem w zamiarze przewrócenia się, więc ostrożnie stawiałem kroki, jakby pode mną znajdowały się odłamki szkła, a ja omijałbym je w obawie natrafienia na jakiś. Kiedy tylko dotarłem do okna, nikogo już tam nie było. Fakt zdziwiłem się, bowiem przecież miały być tam obie kobiety. Dostrzegłem jedynie pomachujący i dosyć niespokojny ogon. Octavo właśnie tam stał, ale ja nie mogłem nic zrobić, nie dałbym rady tam jeszcze zejść. Prędzej umarłbym na schodach, czy coś podobnego. Wtem z hukiem otworzyły się drzwi komnaty. Obróciłem się wystraszony w ich stronę przypłacając to lekkim skurczem mięśni. W ramię wrót stał strażnik nocny, w jednej ręce trzymał za koszulkę czarnowłosą, w drugiej zaś nieznajomą. Nie miałem pojęcia kim była, choć przypuszczałem, że to owa złodziejka mojego przyjaciela. Dały się złapać w bójce, czy może wprowadzono jakąś godzinę policyjną, o której nie wiedziałem? Strażnik w mundurze nie wyglądał na zadowolonego, jednak nie wiedziałem co właściwie tu z nimi robił. Jego obowiązkiem było raczej zabranie ich i postawienie przed sądem, a kiedy wydałoby się kim jest nieznajoma, trafiłaby na stryczek. Moja wybawicielka prawdopodobnie zostałaby pouczona przez walkę nocną, a ja byłbym jeszcze bardziej dozgonnie wdzięczny niżeli byłem już do tego momentu. Wtem mudnurowy odezwał się chrypliwym i głośnym tonem potrząsając obiema kobietami.
- Kim są te dwie dla pana? Na dole stał nieprzywiązany ogier, co ten cyrk ma znaczyć?!
Któraś z nich musiała o mnie wspomnieć, może przypadkiem, a może celowo. Chciał więc prawdopodobnie sprawdzić źródło w postaci mnie. Musiałem więc coś wykombinować. Dostałem drugą szansę. Owszem, przez tą białowłosą szachrajkę ledwo uszedłem z życiem, aczkolwiek nie chciałem, by druga kobieta dostała naganę od sądu. Nie lubię śmierci, przez co nie miałem ochoty wydawać nieznajomej, Octavo musiał przecież być zdrowy. To dzielny koń, a skoro ta wróciła z nim, aż tutaj, to pewnie dał jej w kość. Zmyśliłem więc na poczekaniu historyjkę. Głupi miałem nadzieję, że białowłosa mi się za to jakoś odwdzięczy. Gdyby była mężczyzną, nie pomógłbym jej pewnie. Niestety, płeć piękna do mnie przemawia podświadomie. Wystawiając otwartą dłoń w geście chwili, do strażnika, doczłapałem do łóżka i siadając na nim. Owszem, grałem na zwłokę.
- Widzi pan, trochę się poobijałem ostatnio. Oczywiście widział mnie medyk, ale sęk w tym, że obie panie są moimi siostrami. I widzi pan, ta czarnowłosa ślicznotka jest starsza, więc stwierdziła, że pomoże swojemu kochanemu bratu przy jego wierzchowcu. Niemniej jednak, druga panienka pomyślała, że też powinna się na coś przydać i w dodatku nie pomogła mi zmienić opatrunków, więc chciała inaczej się wykazać. – mówiłem gestykulując dłońmi – Tak więc prawdopodobnie pokłóciły się. Obie są bardzo zawzięte. Wie pan jak to jest z kobietkami, tym bardziej kiedy to młodsze siostry. – uśmiechnąłem się szeroko, ukazując zęby.
Oczywiście, że było to lekkomyślne, ale z twarzy mundurowy na bardzo inteligentnego człowieka nie wyglądał. Po kilku wymienionych zdaniach komendant opuścił pokój, a ja ponownie wyszczerzyłem się do obu kobiet. Cóż, w końcu wygrałem.
Sygna, Daphne?
Teraz ja! :D
OdpowiedzUsuńTeraz ja! :D
OdpowiedzUsuń