- Sygna proszę ... Posłuchaj mnie ... - jęknął błagalnie chłopak, z bezsilności mocno przygwożdżając mnie do ściany, jakby chciał mnie zatrzymać choćby na siłę.
- Nie dotykaj mnie! Jesteś nikim! Nienawidzę cię! - wrzasnęłam w jego stronę, podkreślając dwa ostatnie zdania z dobitną stanowczością.
To zadziałało na chłopaka jak cios w policzek. Czując się całkowicie przegrany, odsunął się zrezygnowany ode mnie i z rozgoryczeniem na twarzy ustąpił mi drogi. Ja z kolei, wpatrując się w jego oczy z lodowatym wyrzutem schyliłam się po pakunek z moimi rzeczami, po czym szybkim ruchem odwróciłam się, wybiegłam przez drzwi izby, niemal sfrunęłam po schodach w dół i uciekłam biegiem na dwór. Kiedy tylko znalazłam się poza budynkiem, wyrosły mi potężne skrzydła, a ciało pokryło się czerwonymi łuskami, by po chwili całkowicie przemienić się w smoczą postać i wzbić się z impetem w powietrze. Kątem oka widziałam sylwetkę Nerona wybiegającego za mną z domu i wpatrującego się bezradnie w białe, puchate chmury, między którymi zniknęłam.
Leciałam dość wysoko ponad gęstym lasem, zawzięcie przecinając puszyste obłoki moimi smoczymi skrzydłami.
Emocje aż we mnie kipiały. Nim się obejrzałam, zauważyłam, pojawiające się wbrew mojej woli w kącikach moich ślepiów srebrne łezki. Nie, Sygna. Ogarnij. Tylko słabi beczą. Zatrzepotałam mocno powiekami, próbując się pozbyć nadmiaru napływających do moich orzechowych oczu łez.
Po kilku godzinach, wreszcie dofrunęłam do celu. Moja prywatna, ukryta, smocza jama, odkryta przeze mnie przy granicach Smoczego Pola. Zgrabnie omijając w locie stado zamieszkałych tu, pozostałych gadów, wylądowałam przed wejściem do mej pieczary, po czym weszłam wgłąb, zwinęłam się w kłębek i zasnęłam znużona, nadal pozostając w ciele wielkiego jaszczura.
<Neron dokańczasz, czy koniec wątku?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz