Obładowany workami i sakwami z pożywieniem(w tym ośmioma rodzajami przypraw, których nazw nawet nie potrafiłem powtórzyć z pamięci), rzemieniami, dwoma specjalnymi garnkami do robienia jakiejś zagranicznej potrawy z ryżu, wodą kolońską(podejrzewałem o tą pozycję na liście Grange'a), trzema belami materiału oraz narzędziami, wreszcie wydostałem się z morza ludzi i z ulgą zapuściłem się w mniej uczęszczane uliczki. Rozluźniłem się trochę, wystawiając twarz na promienie słońca i poprawiając paski skórzanej torby wpijającej się w moje ramię. Wszyscy starali się korzystać z ostatnich ciepłych dni jesieni, nim przyjdą zimne wiatry i słota. W pewnym momencie usłyszałem czysty, dziecięcy głosik śpiewający wesołą piosenkę. Poczułem, że zrobiło mi się lżej na duszy, a torby przestały mi tak ciążyć. Jednocześnie przeszył mnie dreszcz. Ostatniej nocy słyszałem tą piosenkę. We śnie. Zaciekawiony, ruszyłem dziarsko do przodu, pragnąc usłyszeć, kto śpiewa.
Nagle prawie wpadłem na dwa kłusujące konie, a na nich dwoje jeźdźców. Płci żeńskiej. Jasnowłosa dziewczyna w lekkiej zbroi z nieprzeniknioną miną i śpiewająca piosenkę dziewczynka - na moje oko nie miała ukończonych nawet dziesięciu lat - o niebieskich włosach i promiennym uśmiechu na okrągłej i sympatycznej twarzyczce. Miałem wrażenie, że starszą dziewczynę widziałem kiedyś na placu treningowym, jak szyła do odległych na sto stóp tarcz z łuku. Młodszej teoretycznie nigdy nie widziałem, choć...
Nie byłem towarzyską osobą, ale w przedziwny sposób miałem pewność, że muszę poznać niezwykłe dziecko, choćby z nią porozmawiać. Poza tym, sen minionej nocy nie dawał mi spokoju.Zdobyłem się więc na odwagę, by powiedzieć do "amazonek":
- Niezwykła z was para. - uśmiechnąłem się. - Co to za piosenka? - tu zwróciłem się niepewnie do dziewczynki. te dziewczyny musiały mnie wziąć za dziwaka. Obcy żołnierz obładowany zakupami nagle zagaduje do obcego dziecka na ulicy.
<Skye? Albo Elizabeth? Wybaczcie wtrącenie, ale zaczęłam pisać, zanim Elizabeth odpowiedziała na poprzednie opowiadanie...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz