Lodowaty wiatr rozwiewał moje miedziane włosy, gdy nieznaną ścieżką pędziłam przed siebie. Bose stopy pozostawiały krwawe ślady na śnieżnobiałym puchu. Z każdym krokiem bezlitośnie znaczyły nieskażoną niczym biel szkarłatnymi kwiatami. Moje kościste, blade ciało obleczone było w szarpaną porywami wichru błękitną sukienkę mamy. Tę, którą tak bardzo lubiłam. Wyglądała w niej ślicznie. Pasowała do jej złotych włosów i podkreślała głębię jej fiołkowych oczu. Biegłam najszybciej jak mogłam, nie zważając na palący ból, który atakował moje nogi. Czułam na piersiach straszny ciężar, który odbierał mi oddech, a mimo to nadal miałam siłę by biec dalej. Nie wiedziałam dokąd zmierzam i jaki jest cel tego morderczego biegu, ale czułam, że po prostu tak musi być. Jednostajny odgłos moich bosych stóp rozlegał się po okrytej zimowym płaszczem okolicy.
Nie wiem ile minęło czasu, ale na horyzoncie zamajaczył jakiś kształt. Z każdym krokiem dostrzegałam więcej szczegółów. Na ścieżce leżało coś czarnego. Zatrzymałam się i boleśnie upadłam na kolana, chciwymi haustami kradnąc powietrze. Widocznie to musiał być mój punkt docelowy, ponieważ siła która pchała mnie do biegu nagle ustąpiła.
Celem okazał się koń… A raczej, jego widmo. Zbudowany z czarnej mgły bezwzględnie odznaczał się na tle kłującego swą bladością śniegu. Był ranny, z jego boku sączyła się czarna strużka zakażonej krwi. Przełknęłam ślinę i delikatnie wyciągnęłam dłoń w jego stronę. O dziwo, widmo nie wyraziło jakiegokolwiek sprzeciwu ni nie okazało cienia strachu, nawet nie zastrzygło uszami jak przystało na normalnego przedstawiciela tego gatunku, lecz z wyrazem największego zaufania wtuliło pysk w moją wysuszoną dłoń.
- Hej śliczny. – powiedziałam ze smutnym uśmiechem. – Coś ty za jeden, co? Nie jesteś zwykłym konisiem, nie. Co ci się stało, powiesz mi?
Na wszystkie moje pytania zwierzę zarżało płaczliwie.
- Pozwolisz mi zobaczyć co ci się jest?
Ten koń mnie rozumiał. Czułam to. Przysunęłam się w stronę rozległej rany. Była głęboka, wstrętna i z rodzaju tych, gdzie po godzinach mąk cieszysz się, że umierasz.
- O Boże… - jęknęłam. – Będę się musiała postarać.
Zamknęłam oczy i zmuszając mój umysł do całkowitego skupienia zaczęłam gromadzić magiczną moc. Czułam jak zajmuje każdy zakamarek mojego ciała, jak przepływa każdą żyłką by w końcu wypełnić me dłonie niepohamowaną energią. Położyłam ręce na ranie, czując pod palcami śliską posokę. Tajemnicza siła wydostała się z moich palców i delikatnie otuliła srebrnym pyłem zranione miejsce. Wielka krwawa szrama w niewytłumaczalny sposób zaczęła się zarastać.
Po chwili koń stał o własnych siłach i przyjacielskim gestem zapraszał mnie, abym go dosiadła. Bez wahania wskoczyłam na grzbiet ducha, chwytając się bordowymi od zaschniętej krwi rękoma jego mglistej grzywy. A potem?
Potem pogalopowaliśmy w ciemność.
***
Gwałtownie usiadłam na łóżku, niecierpliwym ruchem ocierając kropelkę potu, która spływała po mojej skroni. Wstałam z łóżka, odsuwając fałdy skotłowanej pościeli. Podeszłam do okna i cichutko usiadłam na szerokim parapecie.
- Pełnia. – rzekłam sama do siebie. – Wtedy zawsze jest najgorzej.
Tak, to prawda… Wtedy koszmary były najgorsze. Bardziej wyraźne, straszniejsze i skutkowały tragicznymi wydarzeniami.
Do tego nie można się było przyzwyczaić. Po ciężkim dniu, każdy marzy aby ukryć się w wygodnej pościeli i zapaść w spokojny sen, prawda? Odsunąć od siebie sprawy dnia codziennego, zapomnieć o kłopotach i choć na chwilę wyrzucić z głowy złe myśli. A co, jeżeli ten sen wcale nie jest spokojny? Jeżeli męczą cię nocne mary, lub sny na jawie? Jeżeli mają one odzwierciedlenie w rzeczywistości, a ty boisz się jaki będzie ich skutek? Jeżeli pod ukrytymi znaczeniami i zagmatwanymi symbolami kryję się codzienność? Nie, wtedy nie chcesz odpłynąć do cudownej krainy marzeń. Nie… Wtedy boisz się zasnąć. Boisz się, bo nie wiesz jaki prezent twoja podświadomość zgotuje tym razem. Nie wiesz, jaka niespodzianka czeka cię po przebudzeniu. Najgorsze jest to, że ty nie chcesz tego wiedzieć, lecz niestety… Nie masz wyjścia.
Przypomniałam sobie mój pierwszy koszmar. Byłam wtedy mała. Śniłam o stadzie wron, które chmarami napadały na ludzi. Krzywdziły ich, a nawet zabijały. Obudziłam się z płaczem. Mama długo musiała mnie uspokajać, abym doszłam do siebie. Ten sen był tak realistyczny… Na następny dzień dostaliśmy wiadomość, że dokładnie taka sama sytuacja jaka była przedstawiona w moim śnie miała miejsce w pobliskiej wsi…
Ale to był tylko jeden z rodzajów snów. Ten był rzeczywisty i miał swoje odwzorowanie w rzeczywistości. Ten dzisiejszy jednak, nie mógłby się ziścić naprawdę… Chyba. Bądź co bądź, prawdopodobnie miał znaczenie symboliczne, więc muszę zająć się poszczególnymi znakami. Zawsze pamiętam swoje sny, więc nigdy nie mam problemu, aby wytłumaczyć znaczenie jego najważniejszych elementów. Hmmm… Krew. Tak, zdecydowanie grała tam dość ważną rolę. Często pojawia się w moich snach. Zbyt często… Znam ten symbol bardzo dobrze, a oznacza on zmartwienie i niepokój o bliską ci osobę.
To chyba nie powinno nikogo dziwić. Codziennie myślę o mojej rodzinie. O czułych oczach matki, które zawsze były przepełnione miłością, silnych dłoniach ojca, który podrzucał mnie do góry jak laleczkę, a co było jedną z naszych najbardziej lubianych zabaw, a także o roześmianych twarzyczkach Sophie, Tomiego i Elli.
Westchnęłam cicho, opierając głowę o zimną, okienną szybę.
- Co tam jeszcze było ciekawego? – mruknęłam.
Ach, no tak. Śnieg… Nie wróży nic dobrego. Zapowiada niemiłe wydarzenia i zmiany. Mam tylko nadzieję, że nie będą one dotyczyć mojego życia.
Bardzo dziwnym elementem była magia. Nie występuje często w moich koszmarach. Najdziwniejsze jest to, że to ja byłam przepełniona tą mocą. Ja…
Zdecydowanie był to dziwny sen. Och! Prawie zapomniałabym wspomnieć o najważniejszym. Widmo konia… Co ono znaczyło…? Nie mogłam sobie przypomnieć. Od czasu, gdy zaczęły dręczyć mnie nocne mary zainteresowałam się ich symboliką. Zapoznanie się z tym tematem było konieczne, dlatego znam bardzo wiele znaków i wróżb.
Przypomniałam sobie! Gwałtownie podniosłam głowę marszcząc brwi. Widmo konia oznaczało tylko jedno… A mianowicie… Śmierć.
Na koniec... raczej na początek
Każdy z nas jest pisarzem i napisze tylko jedna idealną książkę. Co dzień tworzy nowy rozdział. Bohater przeżywa wiele przygód, spotyka setki osób. Akcja toczy się od poczęcia po samą śmierć. Ty decydujesz co dzieje się w trakcie.
Pięć Królestw to grupowy blog opowiadający historie pięciu narodów żyjących na pięknych terenach kontynentu Amazji. Dołączając wcielasz się w średniowiecznego mieszkańca tego tajemniczego świata. Przygoda czeka na każdym kroku.
Aby dołączyć musisz:
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.
Co to opowiadanie ma wspólnego z tematem pierwszego Questa?
OdpowiedzUsuńA mianowicie to, że gdy zaczynałam pisać tego questa był on w zakładce 'Questy i konkursy' zaznaczony jako quest numer 1. Widzę, że błąd został poprawiony. Niestety korekta została naniesiona po wstawieniu mojego opowiadania na bloga. Niesłusznie pokierowałam się niewłaściwym opisem. Mam nadzieję, że dla nikogo nie będzie to dużym problemem.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń