- Koniec zakupów - oświadczył mi stanowczy, kobiecy szept, wprost do mojego ucha.
Mimo całkowitego zaskoczenia i zbicia z tropu tym nagłym i jakże skutecznym pokrzyżowaniem moich planów, postanowiłam nie dać po sobie poznać przestrachu. Przybrałam więc kpiący wyraz twarzy i szybkim, mocnym ruchem lewej nogi podhaczyłam moją napastniczkę, która zachwiała się i upadła na kamienną ulicę, pociągając mnie gwałtownie za nadgarstki ze sobą, w wyniku czego wylądowałam na niej. Lodowy sopel w jednej chwili był przy mojej szyi, w następnej zaś spadł gwałtownie na twarde podłoże, rozkruszając się na miliony zimnych, błyszczących kryształków. Korzystając z okazji jaką było zdezorientowanie nieznanej mi dziewczyny, chwyciłam ją stanowczo za włosy przygwożdżając ją do szosy, a drugą ręką sięgnęłam w kierunku mojego ukrytego przy udzie sztylecika. Pewnie chwyciłam jego rzeźbioną rączkę, jednak czarnowłosa mocnym uderzeniem wybiła mi go z ręki, a on sam poturlał się po ulicy, spoczywając kilka metrów od nas. Odruchowo puściłam czarne pukle nieznajomej, sięgając w kierunku utraconej broni, która jednak znalazła się stanowczo poza moim zasięgiem. W jednej chwili przeciwniczka zdołała mnie z siebie zepchnąć i teraz to ona znajdowała się na mnie, przyciskając mnie mocno do zimnej drogi, kolanami przytrzymując moje ręce.
- A teraz - uśmiechnęła się chytrze młoda kobieta. - Zobaczymy jakaż to śliczna buzia kryje się pod tą zasłoną.
Spiorunowałam ją nienawistnym spojrzeniem.
- No co? - spytała niewinnie. - Nie cieszysz się? Będziesz sławna. Możesz mieć pewność, że dzięki mnie, każdy będzie znał twoje imię. Dzień później z kolei zawiśniesz na szubienicy za kradzież - postać ponownie obdarzyła mnie swoim obrzydliwym uśmiechem, po czym jej ręka poczęła zmierzać niebezpieczne w kierunku mojej twarzy.
Zaczęłam się wyrywać ale nic z tego. Cholera. Czemu taka kobietka musi być tak silna. W tym momencie na horyzoncie pojawił się niespodziewanie patrolujący miasto strażnik, oświetlając uliczkę pochodnią.
- Hej, ty! - krzyknął na widok kobiety przyciskającej do ziemi drugą.
<Daphne Kalipso? A może Anthony?>
Mam pewne zastrzeżenia co do słów wypowiadanych przez Daphne (no i jej drugie imię pisze się przez K, nie C)... Mogłabym się z tobą jakoś skontaktować? Chociażby po to, by przy pisaniu nie zmieniać przypadkowo charakteru Sygny :)
OdpowiedzUsuńDopiero teraz zobaczyłam odpowiedź ;) Pewnie, mogłabyś, na Howrse jestem Poczta i Blogi, a na Bloggerze Qniara :)
UsuńDopiero teraz zobaczyłam odpowiedź ;) Pewnie, mogłabyś, na Howrse jestem Poczta i Blogi, a na Bloggerze Qniara :)
Usuń