Na koniec... raczej na początek

Każdy z nas jest pi­sarzem i na­pisze tyl­ko jed­na idealną książkę. Co dzień tworzy no­wy roz­dział. Bo­hater przeżywa wiele przygód, spo­tyka set­ki osób. Ak­cja toczy się od poczęcia po samą śmierć. Ty decydujesz co dzieje się w trakcie.
Pięć Królestw to grupowy blog opowiadający historie pięciu narodów żyjących na pięknych terenach kontynentu Amazji. Dołączając wcielasz się w średniowiecznego mieszkańca tego tajemniczego świata. Przygoda czeka na każdym kroku.
Aby dołączyć musisz:
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.

2 listopada 2015

Od Nerona - CD. Sygny

- Brawo, gratuluje ci braciszku... - zacząłem klaskać złośliwie na jego cześć.
- Przynajmniej teraz wiemy, że nie jest zainteresowana żadnym z nas, powinieneś mi dziękować... - burknął pod nosem.
- Schrzaniłeś mi specjalnie wieczór. W ogóle wiesz co? Zbieraj się i wynoś stąd. Nie chcę cię tu więcej widzieć... - warknąłem.
- Ja płaciłem za swój pokój, mam prawo tu siedzieć... - warknął.
- Ale to ja wynajmuję dom! Sam się przywlokłeś, niepotrzebnie cię powtórnie przyjmowałem i przebaczyłem za matkę! - syknąłem i wyszedłem z domu. Ruszyłem do baru, miałem w tej chwili gdzieś Sygnę, Ramzesa, w ogóle wszystkich ludzi na świecie. Musiałem się uspokoić, a w tym mógł pomóc mi tylko najlepszy przyjaciel - alkohol. Poprosiłem o kilka szklanek wódki. Gdy byłem już w dobrym humorku, w połowie upity podeszła do mnie rudo-włosa kobieta, jedna z tutejszych kurtyzan. Fajnie się z nią rozmawiało, gdy już kompletnie upity ruszyłem za nią do pokoju obok, mignął mi się mój kochany braciszek który zainterweniował nie wiadomo z jakiej przyczyny i wyprowadził mnie z budynku, zaprowadzając do mojego pokoju. Jebnąłem od razu na łóżko, zasypiając w sekundę. Przez ten głupio chichotałem i mruczałem coś pod nosem. Rano wstałem z ogromnym kacem, przeciągając się leniwie. Śmierdziałem straszliwie alkoholem więc ruszyłem do łazienki się umyć i przebrać. Gdy zszedłem na dół, poczułem zapach jajecznicy z boczkiem. Myślałem, że twórcą tego przepysznego dania jest panna Cuttlefish, lecz jednak okazało się z wielkim rozczarowaniem że to Ramzes. Ominąłem go szerokim łukiem, dalej na niego wielce obrażony.
- Ej, gdzie znowu idziesz? - usłyszałem jego donośny głos z kuchni.
- A co cię to obchodzi? - warknąłem.
- No zrobiłem śniadanie, ma się zmarnować? - jęknął.
- Chcesz mnie udobruchać, tak? - cofnąłem się do tyłu, by na niego spojrzeć, uniosłem jedną brew do góry z kpiącą miną.
- Może i moja wina. Zdałem sobie z tego sprawę, ale teraz pasowało by przeprosić za to zamieszanie naszą współlokatorkę. Kto wie co ona sobie teraz o nas myśli... - westchnął blondyn.
- Pomysł jest okey, nareszcie myślisz racjonalnie! Tylko skąd mamy wiedzieć co ona lubi? - przewróciłem oczyma.
- No to kobieta, one uwielbiają kwiaty, czekoladki, klejnoty...
- Eh, chodziło mi o coś bardziej oryginalnego, takie coś o czym nie zapomni od końca życia! - wrzasnąłem.
- Oświadcz się jej - idealne rozwiązanie! - zaczął ze mnie rechotać.
- Idiota. Ja tutaj tak na poważnie, a ty jak zawsze wszystko masz gdzieś... - prychnąłem z pogardą na niego.
- No to weźmy ją na długą wycieczkę w jakieś nieznane acz piękne miejsce? Zróbmy jej większy pokój? Naszkicuj jej coś, a ja napisze wiersz? - podawał propozycję.
- Nie no nie wygłupiaj się. Od razu zaśpiewajmy jej piosenkę jak w przedszkolu i grajmy na instrumentach o których nie mamy zielonego pojęcia! - zrobiłem face palm.
- Eh no to ja już nie wiem... - westchnął, kiwając się na krześle.
- Idę się przewietrzyć, może coś mi wpadnie do głowy. - odparłem, po czym ubrałem na siebie długie palto i jasne trzewiki. Wyszedłem z domu, zaczął kropić deszcz, wiatr wiał niemiłosiernie. Ruszyłem do pobliskiego lasu. Kolorowe liście widniały na drzewach lecz górowały, było ich znacznie więcej na ziemi. W powietrzu latały kruki, widziałem jak łasica znika w dziurze pod kasztanem, z jeżynami w zębach. Usiadłem na głazie, zastanawiając się co by tu dalej zrobić.
- Eh dlaczego tylko przy niej robię się taki nieśmiały? Gdzie moja pewność siebie? Nie rozumiem swojej psychiki... - mruczałem sam do siebie.
Nagle moją uwagę przykuło szczenię Rottweilera które bawiło się w kałuży wody, nie daleko mojej nogi. Kucnąłem i zacząłem mu się przyglądać.
- Skąd się tu znalazłeś, co? Gdzie twoja matka? - pogłaskałem go za uchem.
Ten tylko cichutko zaszczekał, merdając ogonkiem i otrzepał się na mnie, brudząc mi ubrania błotem. Wziąłem go na ręce i zaniosłem do domu, przecież nie pozwolę biedakowi zostać samemu na takim zimnie, rano będzie straszliwy mróz - czerwone słońce to przepowiadało.
Rozebrałem się w przedpokoju, zauważyłem że na wieszaku, wiszą już ciuchy dziewczyny.Rozmawiała w salonie z Ramzesem z tego co słyszałem. Nagle szczenię wyrwało mi się z rąk, gdyż mnie ugryzło i popędziło prosto do pokoju w którym oni siedzieli.

<Sygna?XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz