Na koniec... raczej na początek

Każdy z nas jest pi­sarzem i na­pisze tyl­ko jed­na idealną książkę. Co dzień tworzy no­wy roz­dział. Bo­hater przeżywa wiele przygód, spo­tyka set­ki osób. Ak­cja toczy się od poczęcia po samą śmierć. Ty decydujesz co dzieje się w trakcie.
Pięć Królestw to grupowy blog opowiadający historie pięciu narodów żyjących na pięknych terenach kontynentu Amazji. Dołączając wcielasz się w średniowiecznego mieszkańca tego tajemniczego świata. Przygoda czeka na każdym kroku.
Aby dołączyć musisz:
1) przeczytać regulamin
2) wysłać formularz
3) wysłać pierwsze opowiadanie
4) wstawić baner 5K w dowolnym miejscu
Więcej w zakładce Formularz.

6 listopada 2015

Od Mesliandre - CD. Ashlyn

Zmarszczyłam brwi, czując nadchodzące kłopoty. Drobna sylwetka ekscentrycznego człowieka zniknęła w tłumie. Czułam na sobie zdumiony wzrok Ashlyn. Wymieniłyśmy zaniepokojone spojrzenia i szybkim krokiem ruszyłyśmy do sali tronowej. Mocnym pchnięciem Ashlyn otworzyła ogromne drzwi, wpadając do środka jak błyskawica i stając na środku sali ze skrzyżowanymi na piersiach rękoma. Podążyłam za nią, trzymając się nieco z boku, nie czułam potrzeby wychodzenia na pierwszy plan. Rozejrzałam się z zaciekawieniem. Komnata utrzymana była oczywiście w ognistej kolorystyce. Słoneczne promienie tańczyły na ścianach sali, dzięki czemu ta zdawała się płonąć. Po obu jej stronach ciągnęły się rzędy magmowych kolumn, które dodawały wnętrzu pewnej monumentalności. Na środku pomieszczenia, na podwyższeniu stał potężny, bogato zdobiony tron.  Właśnie na nim zasiadał nieznajomy mężczyzna. Szeptał coś do niskiego człowieczka, który wezwał nas na audiencję. Gdy spostrzegł nasze wejście przerwał rozmowę, wstał i uśmiechnął się szeroko, rozkładając ręce.
- Witam Szanowne Panie! – powiedział donośnym głosem, schodząc z podium. – Panna Ashlyn Verheyen i Panna…- zawiesił głos spoglądając znacząco na mnie. Nie mogłam zdradzić swojego prawdziwego imienia. Na myśl od razu przyszła mi mama.
- Lilianna.-powiedziałam chłodno wpatrując się w nieznajomego. Jego oczy… Jego oczy miały lodowaty odcień. Jego wzrok wwiercał się we mnie, lecz ja odpowiedziałam tym samym. Jeśli lubi pojedynki na zabójcze spojrzenia, to nie mógł lepiej trafić.
- Ach tak…- mruknął, wolno przenosząc wzrok na Ash.
-Miłościwie panujący Alvar, czyż nie?- powiedziała Ash z przekąsem. –Król Fuego… A można wiedzieć od kiedy i z jakiej racji?
Mężczyzna wybuchnął sztucznym śmiechem i reflektując się szybko, odparł przez zaciśnięte zęby:
-  Od kilku dni, z woli bogów moja droga.
- Czyżby? – powiedziała Ash unosząc pytająco brwi. – Z woli Bogów… Kilka dni nieobecności, a tu taką niespodziankę nam zgotowali! Któż by się spodziewał…- rzekła spoglądają na mnie.
- Nieprawdaż? Widzę, że Panie jesteście mile zaskoczone! –uśmiechnął się krzywo. - A teraz wybaczcie moje drogie, ale królewskie obowiązki czekają! Spotkamy się na kolacji.
Z tymi słowy odwrócił się na pięcie i nie zaszczycając nas więcej swoim mroźnym spojrzeniem wyszedł z sali.
Stałyśmy chwilę w milczeniu. Napięcie z twarzy Ash powoli znikało, pozostawiając miejsce rozgoryczeniu i zdziwieniu. Nagle dziewczyna odwróciła się do mnie.
- Chodź. –powiedziała krótko.
***
- Widziałaś jego oczy Ash? – powiedziałam cicho do stojącej przy oknie dziewczyny.
-  Tak. – mruknęła.
-  Nie podoba mi się to wszystko- pokręciłam głową.
-  Mnie też… Ale jak to się w ogóle mogło stać? Nie było nas tylko kilka dni!
-  Nie mam pojęcia…- westchnęłam poprawiając się na wielkiej sofie w komnacie dziewczyny.
-  Ktoś musi za tym stać. –zamyśliła się.- Jestem jednak przekonana, że Szanowny Pan Alvar nie bę \dzie skory do zwierzeń.
- Tiaaa… Tak się zastanawiam, dlaczego nas nie wyrzuci z pałacu? Zauważyłaś, że zmieniła się służba, wartownicy i wszyscy ludzie pracujący w zamku. Dlaczego nas tutaj trzyma?
- Może chce dowiedzieć się czegoś na temat Mer?- powiedziała cicho Ash, odwracając się plecami.
O cholera! Zupełnie zapomniałam o naszej tak jakby już martwej królowej.
- Ash…? –zapytałam cicho, wstając. Podeszłam do niej i położyłam dłoń na jej ramieniu. Nagle dziewczyna odwróciła się i wpadła mi w ramiona zachodząc niepohamowanym szlochem. Przez chwilę stałam jak zamurowana nie wiedząc co zrobić, lecz po chwili ocknęłam się i delikatnie przytuliłam dziewczynę, głaszcząc ją po włosach.
- No już, już…- szepnęłam. Chciałam rzec, że wszystko będzie dobrze, ale czy ja tak naprawdę sama w to wierzyłam? Nie odezwałam się więc ani słowem i pozwoliłam Ash się wypłakać. Z mojego doświadczenia wiem, że to pomaga…
Po kilku minutach dziewczyna odsunęła się ode mnie i odetchnęła głęboko.
- Wiesz…- chlipnęła, wycierając wierzchem dłoni zaczerwienione oczy.- Była jedyną bliską mi osobą.
Westchnęłam.
- Nie wiem jak cię pocieszyć Ash. Zawsze byłam w tym kiepska. – uśmiechnęłam się delikatnie. Ash odpowiedziała grymasem, który chyba miał pełnić rolę uśmiechu.
- Słuchaj Ash, zostawię cię na chwilkę. Jeśli będziesz gotowa, aby porozmawiać będę… krążyć po zamku?
- No tak, mam coś dla ciebie.–powiedziała podając mi mały złoty kluczyk –to do komnaty naprzeciwko mojej.
- Dziękuję.
- Ja również… I Lisa? – zawiesiła głos – Przepraszam za… to.
- Nie ma o czym mówić Ash. – uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju.
***
- Ale jak to? Przecież to Wilczy Las! To musiała być jakaś wataha!
- Też tak myślałam, ale na jej ciele nie było śladów zębów! Jej ciało po prostu zostało… rozerwane!
Siedziałyśmy w najdalszej części królewskich ogrodów, rozmawiając o śmierci królowej. Nie dało się uniknąć tego tematu. Zaginięcie tak ważnej osobistości nie może obyć się bez echa i plotek. Ludzie jak ludzie, pogadają, pogadają i przestaną. Ale co ze zmianą rządów? Jutro Alvar ma oficjalnie ogłosić swoje panowanie i zmiany ustrojowe. Jak odbije się to na życiu mieszkańców Fuego?
- Ale… Czy jest jakaś inna opcja?- swoim pytaniem Ashlyn przywróciła mnie do rzeczywistości.
- Opcji jest dużo Ash, musimy wykluczyć najmniej prawdopodobne. Tylko tak możemy dociec prawdy.
- Hmmm… Ja… Ja nie przypatrywałam się jej ciału. Czy… możesz je opisać? –powiedziała przełykając z trudem ślinę.
Naprawdę chciałam oszczędzić jej tych przykrych zeznań, ale tylko tak możemy rozwiązać tę zagadkę.
- Tak… Zacznijmy może od tego, że na jej ciele nie było śladów zębów, ani pazurów. Było całe posiniaczone i poharatane, tak jakby była ciągnięta przez niezły kawałek drogi.- mruknęłam.
Twarz Ashlyn powoli traciła kolory.
- Włosy miała posklejane błotem, a na jej twarzy ciągnęła się głęboka szrama. Wyglądała jakby była zadana nożem. Miała pękniętą wargę. Czy mam mówić dalej? –spojrzałem niepewnie na dziewczynę. Ta tylko pokiwała głową, patrząc pustym wzrokiem na ogród. Westchnęłam.
- No więc, jej brzuch...Miała rozpruty brzuch i… brakowało serca.
- Co?- krzyknęła Ash.
- Tak Ash, ona miała wyrwane serce… Właśnie to mnie zastanawia najbardziej.
Dziewczyna patrzyła na mnie dziwnie, lecz po chwili oprzytomniała.
- Przynajmniej zwierzęta możemy wykluczyć. Żadne zwierzę nie będzie przecież atakować człowieka tylko po to, aby dostać jego serce.
- Tak, a ludzie?
- To już bardziej prawdopodobne, ale nikt z mieszkańców nie zapuszcza się do Wilczego Lasu, ot tak. To naprawdę niebezpieczne miejsce Lisa.- powiedziała z powagą.
- Teraz przekonałam się o tym na własnej skórze.- mruknęłam cicho.
- Myślę, że to nie był człowiek… Choć Mer miała wielu wrogów, to ludzie wysokiej rangi posłużyli by się bardziej dyskretnymi metodami. A wieśniacy? Nie ma szans, żeby przekroczyli próg Wilczego Lasu.
- … Tak, chyba tak… - odparłam niezdecydowana.
- Powiedz mi Ash… -zapytałam po chwili- Dlaczego do cholery ona tam pojechała?
- Nie mam pojęcia Mel. To wszystko zaczyna się robić strasznie skomplikowane.
Siedziałyśmy chwilę w milczeniu pogrążone we własnych myślach.
- Wracając do tematu… Wykluczyłyśmy zwierzęta i ludzi. Kto następny na kolejce?- zapytałam.
- Pozostały… postaci magiczne.
- Magiczne? Naprawdę? Przecież je tak rzadko się spotyka! Myślisz, że to sprawka jakieś nadnaturalnej kreatury? – powiedziałam wątpiąco.
- A co innego nam zostaje?
- No tak… raczej nic. Niestety nie mam w głowie całego spisu czarodziejskich stworzeń!- uśmiechnęłam się.
- Ja też!- odparła Ash.- Ale mam coś, co nam może pomóc.

(Ashlyn?)

1 komentarz: