- Nie… Ja nie chcę umrzeć… - wychrypiałam do siebie.
Nagle, zza drzwi wyłoniła się postawna sylwetka Wintera. Widać było, że próbuje ukryć przede mną to, że bardzo ze mną źle i że się o mnie martwi, ale oczy go zdradzały. Gdy usiadł obok mnie na łóżku, popatrzyłam w nie głębiej. On się nie zamartwiał o mnie tylko jako lekarz. Czułam, że moja obecność sprawia mu wewnętrzny ból. Odwróciłam wzrok i przytuliłam kołdrę, odwracając się tyłem do mężczyzny. Czułam, ze patrzy na moje plecy ze współczuciem.
- Słuchaj… - zaczął.
- Wiem. Umieram - przerwałam słabym głosem.
Winter położył mi rękę na ramieniu, ale ja strząsnęłam ją agresywnie. Chociaż w oczach miałam łzy, nie dałam tego po sobie poznać. Wiedziałam, że mężczyzna próbuje znaleźć odpowiednie słowa. Zamknęłam oczy. Tyle pięknych chwil. Tyle wspomnień. Nie opuszczę Mystery. Gdy pierwsze mokre krople spadały na poduszkę, olśniło mnie. Przecież ,ja wraz z Mystery, jestem nieśmiertelna. My do siebie należymy i nawet śmierć nas nie rozłączy.
-Wiem! Ja wiem co robić!- prawie krzyknęłam.
Winter popatrzył się na mnie ze współczuciem w oczach i pokręcił głową przecząco. Machnęłam ręką i zaczęłam swoją wypowiedź:
-Mystery. Tylko ona jest w stanie mnie uratować i ja wiem jak. Ona też wie. Czuję to! Posłuchaj, gdy będziesz widział, że ze mną naprawdę źle, zanieś mnie do niej, a ja zrobię swoje. - Ledwo dałam radę dokończyć.
- A skąd wiesz, że ona tu będzie? - zapytał.
Skarciłam go spojrzeniem.
- Ja to czuję… - mruknęłam.
Byłam praktycznie pewna, iż on tego nie zrozumie i kolejna osoba, będzie mnie uważać za wariatkę. Teraz muszę sobie przypomnieć, jak szło to zaklęcie. Jak, ono szło, jak ono szło… Nie, nie to się nie rymowało… Eh… „Ta więź, niepokonana. Serca złączone na zawsze. Sama śmierć nie jest w stanie rozłączyć mocy chwalebnej Selene.” BINGO! Radość we mnie buzowała, ale z każdą minutą i tak miała ochotę zemdleć. I w końcu… Zrobiłam to…
*
- Nastia! Dawaj!Krzyk, zamęt, huk w głowie. Niesamowity ból... Wszystkiego. Dopiero po chwili widziałam Mystery, która cierpi jak ja. Otworzyłam szerzej oczy. Wygramoliłam się z rąk Wintera i dopadłam do Mystery.
- Damy… radę… - powiedziałam ostatkami sił.
Oplotłam rękoma szyję klaczy. Czułam moc. Moc, która łączy mnie i ciemnogniadą. Zamknęłyśmy oczy.
- Ta więź, niepokonana. Serca złączone na zawsze. Sama śmierć nie jest w stanie rozłączyć mocy chwalebnej Selene - powiedziałyśmy wraz z Mystery.
I wtedy... Oddzieliło mnie od Mystery i uniosło nas obie w górę. Wokół nas było białe, oślepiające światło. Unosiłam się w powietrzu. Czułam lekkość, chciałam śmiać się w głos i tańczyć. Przez ułamek sekundy ujrzałam piękną Selene, a potem Mystery i ja opadłyśmy na ziemię. Po chwili, uświadamiania sobie co się stało, podbiegłam do klaczy. Mocno wtuliłam się w jej szyję i nie chciałam puścić.
- Ja cię tak kocham… - powiedziałam ze łzami w oczach.
Po kilku minutach, odłączyłyśmy się od siebie. Natychmiast poczułam, jak ktoś przytula mnie. Okazało się, iż był to Winter. Wyswobodziłam się szybko z uścisku i zagotowało się we mnie, ale nie odezwałam się.
[Winter? Minimalne BW :/]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz